Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Trening

Dystans całkowity:1329.41 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:54:24
Średnia prędkość:24.44 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:4144 m
Maks. tętno maksymalne:197 (95 %)
Maks. tętno średnie:169 (82 %)
Suma kalorii:17659 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:49.24 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 26.37km
  • Czas 01:01
  • VAVG 25.94km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowe tempówki interwałowe M2

Czwartek, 7 marca 2013 · dodano: 07.03.2013 | Komentarze 1

Po dwóch dniach przerwy/odpoczynku. Nogi bardzo bolały, a że we wtorek była okropna pogoda na jeżdżenie odpuściłem. W środę dalej nogi bolałi, więc poszedłem do rowerowego, do fryzjera. Niestety tu i tu się nie załapałem, no ale trudno.

Od razu po szkole. Banan, kilka pierniczków, sprawdzam co na dziś przygotowane, cztery sześciominutowe tempówki, zakończone sprintem i 2-3 minutową przerwą. Wychodzę z domu, kilka kropel spadło na mnie. "Pewnie zaraz przejdzie bokiem, jadę." Tradycyjnie, Rataja, Złotoryjska, fajnie podjechało mi się podjazd, rondo w lewo i w dół, lekko już kropi. Na światłach za wywrotką się ustawiam i ciągnę się za nią 50km/h aż do ronda, wyprzedam ją, jadę prosto i zaczynam tempówkę. Włączam timer w zegarku i konsternacja. Zamiast 6 minut ustawiłem 6 godzin... no nic, pierwszy pojechałem na liczniku. Na odpoczynku przestawiłem zegarek i już mi ładnie odliczało. Jeździłem od ronda do podjazdu w Legnickim. 2 razy tam i z powrotem. Pod koniec 3. tempówki złapała mnie kolka, nie wiem co jest tego powodem, muszę się doedukować. Ostatni nawrót, i już tylko 6 minut dzieli mnie od końca. Zdążyło się porządnie rozpadać, jestem już ładnie mokry, kapie z kasku. 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, SPRINT, fajrant. Rondo prosto, na światłach prosto, kolejne światła w prawo w Jaworzyńską i w prawo do domu. Krótko, bo raz że padało a dwa spieszyłem się do mamy. (w domu okazało się że już nie trzeba).

Odpoczęte nogi ładnie dają. Lubię to uczucie, trochę odpocząłem od roweru i od razu lepiej się kręci :)

Sprawdziłem przewyższenia w Złotym Stoku gdzie zamierzam wystartować. ~1500m na dystansie 40km. Będzie bolało. A kolejne starty jeszcze gorzej. Coś czuję, że trzeba będzie sporo czasu spędzić w Legnickim Polu, Stanisławowie i Bogaczowie.

Niestety pogoda ma się zepsuć na dniach. Nie pociesza mnie to, jak już posmakowałem słoneczka :(

@edit. Aha, większość treningu z płytą "Kill 'em all"

/miał być link do UNKLE, ale zauważyłem, że dodałem to ostatnio/ więc Chris Cornel który mnie oczarował tym coverem. Wspaniały wokal.




  • DST 60.33km
  • Czas 02:29
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenne Prochwice i sprinty

Poniedziałek, 4 marca 2013 · dodano: 04.03.2013 | Komentarze 0

dom - Złotorysjka - obwodnica - Legnickie Pole - Księgienice - Rogoźnik - Prochowice - Szczytniki nad Kaczawą - Bieniowice - Pątnów Legnicki - Legnica i trochę krążenia po niej.

Pięęęęękna pogoda, w planie 10 sprintów i 30 roz/od grzewki, ale postanowiłem pojechać do siostry. Mięśnie odezwały się już na Rataja, podjazd dosyć sprawnie, obwodnica fajnie szybko, był tir, ale odszedł mi :(. Wszystko jedno, mijam rondo, 15 minut rozgrzewki już za mną, zaczynam sprinty. 10 sprintów po 10 sekund i w planie 2 minutowe przerwy, jednak były krótsze, od tak wedle uznania. Podjazd w Legnickim mocno podjeżdżany 3x5, poszedł sprawnie, pod koniec trochę się pomęczyłem, ale ogólnie ok. W Legnickim musiałem opieprzyć dwóch dziadków na kozach, którzy omijając samochód stojący na poboczu rozjechali się na całą drogę i kiedy chciałem wyprzedzić ich z prawej oczywiście zajechał mi drogę. Padły niecenzuralne słowa niestety :P. Skończyłem przed podjazdem na 5 sprintach i na razie nie robiłem, zły asfalt i chciałem trochę odpocząć po podjeździe. :) Szybki, krótki podjazd na wiadukt, zjazd i kolejny sprint. Skręcam w lewo i kończę dzisiejszy plan. Ostatni sprint tradycyjnie 2 razy dłuższy. Na chyba 7. i 8. sprincie padł rekord dzisiejszej prędkości po płaskim :) W Koskowicach w prawo i wiatr w twarz. Spowalniało, jednak mniej niż wczoraj. Jako że ubrałem się dzisiaj lżej (zwykłe skarpetki zamiast narciarskich, brak czapki tylko opaska na uszy i jedna para rękawiczek) trochę zaczynało pobolewać w uszach od wiatru. Jakoś przemęczyłem te kilka kilometrów, zakręt w lewo i można cisnąć. Dalej beż żadnych ekscesów, prosta droga, tempo wyższe. Podjazdy przed Prochowicacmi wjechane z twardego przełożenia. Dojeżdżam do Prochowic, przejeżdżam prze nie, na prostej do Lisowic słyszę, że jakiś samochód się zrównuje ze mną, patrzę w bok, a tu szwagier :) więc stajemy na pedały i wyścig :P 100 parę koni jednak wygrało i mnie zgubiło przy trochę ponad 40km/h. Dojechałem do siostry, posiedziałem trochę, dostałem agrafkę i ruszyłem kilka minut przed 17 do domu. "Trasa bardzo dobrze znana, od jednego baru do baru" No może bez tego ostatniego :). Droga dziurawa jak szwajcarski ser, pewnie nawet bardziej, ale twardo jadę, wiaterek jest w plecki, zaraz słońce zajdzie no i do hurtowni mam jechać po powrocie. Tak sobie jechałem do Legnicy. Na małym rondzie postanowiłem pojechać Trochę dłuższą drogą, skręcam w prawo, żeby dojść 2 kolarzy/rowerzystów, ale oni skręcili kawałek dalej w gruntową drogą. To cisnę sam bo tych jeszcze większych dziurach. Dojechałem do Poznańskiej, w lewo, prosto, przez rynek, Muzealna, w lewo na Złotoryjską, w prawo - Rataja, potem Jaworzyńska, Plac Słowiański, do świateł w tył zwrot, w lewo, Mickiewicza i do domu. Takie właśnie kręcenie żeby do 60 dobić. Padnięty wróciłem, nogi bolą bolą bolą bolą.

jako, że dziś bez muzyki to dodaję często słuchaną w ostatnich dniach piosenkę:

i coś czym Kazior mnie zaraził dziś trochę



...a do hurtowni i tak nie zdążyliśmy bo okazało się że do 18, a nie tak jak pisało w internetach że do 19. INTERNET KŁAMIE! ;)




  • DST 70.82km
  • Czas 03:11
  • VAVG 22.25km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

M1 + Harlem Shake

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 2

W planie godzinna tempówka więc wyjeżdżam standardowo Złotoryjska, obwodnica, ładne tempo (dopompowane oponki niosą szybciej). Niestety trafiłem na zielone światło i nie załapałem się na hol TIRa :( no ale jadę dalej. Od ronda, po 15 minutach rozgrzewki zaczynam tempówkę. Nie szarżowałem tak jak ostatnio, bo mimo wszystko to dłuższy wysiłek, a wtedy przesadziłem na początku i było słabo po chwili. Podjazd pod Legnickie upłynął dość szybko, jednak nie bez wysiłku. Dalej fajnie się jechało, na wiadukcie nad autostradą machnąłem do biegacza, ciekawe czy ogarnął przywitanie :). Szosa w Księgienicach przyniosła niespodziankę - mocny wiatr. Co prawda boczny, jednak spowalniał. Długo to nie trwało, chwilę później skręciłem w Koskowicach w prawo i gnę w stronę Prochowic. Lekki podjazd, zjazd, skręt w lewo na rozjeździe i... wbokwind. Kurde no. No ale gnę dalej. Ciężej lub mniej jadę dalej. Wyprzedzam na podjeździe dziadka który prowadził rower. Dziwne to było, on prowadzi, a ja obok z prędkością ok 25km/h go wymijam. A tamte zjazdy fajnie mi szły. Do Prochowic dojechałem kończąc tempówkę ze średnią 27,7. Na szczęście zmieściłem się czasowo przed światłami. Jakieś 15 minut przed końcem skapnąłem się, że coś mało wysiłku w to wkładam, więc dołożyłem do pieca. Ostatnie 5 minut już prawie że w trupa. Przejechałem na luzie przez Prochowice, Lisowice, skręcam w stronę Legnicy i co? WMORDĘWIND. Nie bez powodu pisany wielkimi literami. Był wielki. Do tego ten cudowny asfalt, gorszy od dróg gruntowych. Prędkość spadła do 20km/h i za nic nie chciała wzrosnąć więc postanowiłem przetestować 'nowy' telefon (stary odmówił posłuszeństwa, więc wziąłem stary telefon mamy - samsung c3050). I zacząłem focić. Z rączki, z dziubkiem, ogólnie przedziwne pozy :D


W Szczytnikach nad Kaczawą zjadłem taki kwadratowy batonik(?) musli z biedronki. Dobre to to, ale trudno było rozpakować w rękawiczkach i tylko jedną ręką z zębami. Gryzłem przez folię i wyciągałem tylko kawałek :). Kawałek dalej postawiłem rower na torach i robiłem mu zdjęcia, jednak są masakrycznej jakości, więc nie będę wstawiał. Na mini rondzie skręciłem w prawo, koło WORDu, potem w lewo, przez miasto do Bike Centrum. Potem do mamy, chwilę pogadałem i jako, że się wychłodziłem, podjechałem Złotoryjską raz i zjechałem. Od razu lepiej. Później pojechałem w stronę Ferio, Zamku, na skrzyżowaniu koło dworca w prawo. Na światłach zobaczyłem Tomka jednak jechał w "sprzecznym kierunku" (Łukasz pamiętasz? ;>) więc pojechałem dalej do miasta, machnąłem Łukaszowi (innemu ;) i podjechałem na umówione miejsce spotkania czyli pod zegar koło Piastów. Chwilę poczekałem aż w końcu zjawił się nowy znajomy i śmignęliśmy. Przeciągnął mnie ostro, nie powiem, ale też te 60km już przejechane robiło swoje. No i ja nie mam szosy :). Chwilę się pokręciliśmy tam i z powrotem. Na Lotniczą i Chojnowską i w końcu na Plac Słowiański gdzie o 15:00 miał być Harlem Shake. O 15 jeszcze mało się działo więc pojechaliśmy jeszcze kółko i wróciliśmy. Chwilę postaliśmy, załapaliśmy się na fotę dla Lca.pl


Po chwili zaczęło się pierwsze nagranie. Chaos, rozróba i wszystko na raz. Widać nas na kilku zdjęciach, a raczej nasze rowery w górze :)



Kolejny klip był przy pajacu koło Savii. A jeszcze następny koło zegara. W tym wystąpiłem :D


W międzyczasie pożegnałem się z Tomkiem i po ogłoszeniu, że 'impreza' idzie na Skatepark jako że robiło mi się zimno pojechałem do domu.

Z dystansu jestem dumny. Pogoda była świetna gdyby nie wiatr. Na podjeździe w Legnickim Polu było mi wręcz gorąco tak świeciło słoneczko, chciałem się rozbierać. U mamy dopełniłem bidon "sokiem z gumijagód" czyt. niebieskim Poweradem. Słodkie to jak cholera, ale nawadnia jednak lepiej od wody z sokiem. No i to tyle. Plan wykonany w więcej niż 100%. Będzie ok :)

@Edit - Towarzyszyła mi dziś dzięki Łukaszowi vel Elkaziorro który pisał mi rano o Sepulturze, właśnie Sepultura. Płyty "Chaos a.d." oraz "Roots". Nie będę wrzucał z yt bo i tak jest bardzo długi wpis. Wszystko jest dostępne, jak kogoś interesuje to znajdzie :)




  • DST 31.19km
  • Czas 01:14
  • VAVG 25.29km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Środa czyli M1 - tempówka

Środa, 27 lutego 2013 · dodano: 28.02.2013 | Komentarze 0

W planie na dziś dzień 15 minut rozgrzewki, 40 minut tempówki i 15 minut rozjazdu.

Jak tylko wyjechałem spod bloku poczułem w nogach wczorajszy trening. Ale to dobrze, to znaczy, że dobrze popracowały i będą efekty. Skręciłem w Złotoryjską, zaczął się podjazd i z podjazdem męka. Dawno nie czułem takiego bólu w udach. Już miałem myśli, żeby zrezygnować z dzisiaj, że nie dam rady nawet 10 minut mocnym tempem. Skręciłem na rondzie i obwodnicą w dół. Przy światłach załapałem się na cysternę, co znaczyło kilka minut jazdy "na kole" ponad 50 na godzinę :). Mocno się rozgrzałem, nogi się rozgrzały i zacząłem jechać od razu za rondem. Bolało. Po kilku minutach patrzę na licznik, a tam dopiero 1,5 minuty... Psychiczna męczarnia. Ale z czasem jechało się coraz lepiej. 30km/h, nogi coraz bardziej podawały jest ok... i wtedy podjazd pod Legnickie Pole. Jako że to tempówka, nie ma żadnej taryfy ulgowej. Stajemy na pedały i ogień. Dosłownie. Nie rozpisując się, jeszcze nie czułem takiego zapotrzebowania na tlen. Zamknięcie ust na 2 sekundy powodowało niedobór, więc można sobie wyobrazić jak wyglądałem i dyszałem :). No ale wszystko co "dobre" szybko się kończy i zaczęła się płaska droga. Trochę piciu, zjazd do Legnickiego, skręt i dalej po dziurawym asfalcie. Podjazd na wiadukt nad autostradą już poszedł dużo gładziej, zjazd przyjemniutki, zacząłem utrzymywać dobre tempo. Skręt w lewo (niestety z zatrzymaniem) i po pięknym Księgienickim asfalciku napieram dalej. Noga już b. dobrze dawała, czułem lekki ból/dyskomfort, ale czuć było w prędkości że na coś idzie wysiłek. Niestety jak już pisałem, to co dobre szybko się kończy i musiałem skręcić znów w lewo w Koskowicach na dziurawy jak szwajcarski ser asfalt. Tam było najgorzej. Dziury wybijały z rytmu, przeszkadzały i ogólnie mogiła. Na szczęście to się skończyło, wjechałem do Legnicy, skręt tym razem w prawo, znów w prawo i jadę do okoła piekar. Tempo nadal mocne, zostało już kilka minut. Na końcu drogi skręt w lewo, koło szpitala, później w prawo w stronę Wrocławskiej i kupa. Czerwone światło. Na 1,5 minuty przed końcem... No ale nic, poczekałem i pojechałem już w trupa te ostatnie sekundy i skończyłem szczęśliwie z uśmiechem na twarzy, że jednak się udało :) (kiedy sprawdzałem na światłach średnią było 27,4km/h czyli baaaaaaaaardzo dobrze biorąc pod uwagę początek sezonu, nie przepracowany zeszły sezon, opony 2.0 etc.) Dalej pojechałem prosto, nogi rozkręcone nadawały dalej dość mocne tempo, na Piastowską, przez plac Słowiański, i na przystanku na placu Wilsona zjechałem do parku i udałem się na stadion do znajomych. Posiedziałem kilkanaście minut i zrozumiałem, że tylko jadąc jest mi ciepło, wręcz pizgało kiedy nie jechałem, więc pożegnałem się krótko i wróciłem do domku.

Pozytywne było tego dnia to, że były już fragmenty suchego asfaltu, co napawa optymizmem i daje nadzieję, że niedługo wskoczę w krótki komplet, oraz że było mi bardzo przyjemnie i cieplutko - brak wiatru i mocna jazda spowodowały chyba dobre ukrwienie rąk i nóg i w efekcie komfort, tak pożądany ostatnimi dniami.

Edit - jadąc na duchu podtrzymywało mnie trochę to, że jutro sobie odpocznę w końcu rozjazd. Wieczorem kiedy sprawdziłem rozpiskę trochę się zdenerwowałem widząc "3h", no ale cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Za to mówili, że będzie coraz ciężej.




  • DST 36.44km
  • Czas 01:28
  • VAVG 24.85km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

JEST MOC...

Wtorek, 26 lutego 2013 · dodano: 26.02.2013 | Komentarze 0

...nooo może jeszcze jej nie ma, ale będzie. Przynajmniej tak się zapowiada po dzisiejszym dniu. Dzisiaj w planie S4, ale ja nie umiem powoli czegoś robić i w efekcie zrobiłem 10 mocnych 10 sekundowych sprintów. Ostatni 20 sekundowy, a co, na dobicie :P Pomiędzy sprintami ok 2 - 2,5 minuty przerwy.

Trasa to tradycyjne LP, Złotoryjska, obwodnica i dalej prosto do ronda. Na światłach kończących obwodnicę dojechałem do cysterny która mnie już holowała do ronda, max 58km/h. Już ładnie trzęsło... Odcinek płaskiej szosy przed podjazdem do Legnickiego pokonany 3 razy, wymagały tego sprinty :) Jadąc w stronę Legnicy przywitałem się z jakimś jegomościem w pomarańczowym oczojebnym wdzianku, pozdrawiam Cię jeźdźcu któremu niestraszne Lutowe pogody :D Po nawrotce chciałem go dogonić, ale on też ładnie sobie radził. W Legnickim tak samo jak na Złotoryjskiej podjazd podjechałem dosyć mocno, jednak ten w Legnicy mocniej. W okolicach Legnickiego również zaczęło mżyć czy coś, w każdym bądź razie było wilgotno. No, a dalej to już prosta droga do Legnicy. Cały czas doginając jak mogę. Pierwszy raz odkąd pamiętam jechałem po płaskim na blacie, czyli jest progress :D Koło Majewskich skręciłem w prawo i objazd wokół piekar, potem Wrocławska, dalej prosto na światłach tu się załapałem za przyczepką z reklamą, dalej dalej prosto, potem załapałem się za autobus (przerzutka się obraziła i nie chciała wrzucić na blat, łańcuch się sklinował, dobrze że opanowałem) a potem już prosto, skręt w Złotoryjską, Rataja i do domku. Miało być 1,5h, ale jako że jechałem mocno, to odpuściłem te 2 minuty :D

Oby tak dalej, a będzie noga. Bo dzisiaj ewidentnie dobrze mi dawała :)

@edit, aaaa miałem dodawać muzykę, jeśli z takową jeżdżę.
Slayer - Still Regining DVD

Więc dzisiaj trochę Slayera, ale przerwało mi go nie wiem czemu w sumie, więc przełączyłem naaa
Amon Amarth - Live Wacken Open Air 2012


Slayera tylko trochę 'liznąłem' więc wiedziałem czego się spodziewać. Amona znałem tylko z nazwy, więc byłem pozytywnie zaskoczony, ze względu że daje powera :)

Pozdrawiam, Eper




  • DST 31.12km
  • Czas 01:25
  • VAVG 21.96km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Znów S1

Niedziela, 24 lutego 2013 · dodano: 25.02.2013 | Komentarze 0

10 lub 11 przyspieszeń (czy tam sprintów kadencyjnych, jak kto woli ;) Nie wiem dokładnie, bo znowu się pogubiłem przy końcu to wolałem zrobić więcej :P Niektóe były dłuższe, przedostatni minutowy zamiast pół - tak dobrze mi się jechało. No ale powrót był z wiatrem. Nie zawsze było 5 minut przerwy, no ale to wiadomo, jak był akurat zjeździk to robiłem trochę wcześniej. Ogólnie jakoś bardzo mnie ten trening nie zmęczył, może powinienem więcej/dłużej robić? (tu pytanie do bardziej doświadczonych :)

Trasa taka sama jak ostatnio na S1, z tą różnicą, że nie dojechałem tak daleko do tamtej wioski, tylko kawałek za ślimakiem na autostradę zawróciłem. No i wiatr był inny. Jadąc tam jechało mi się bardzo słabo, jak zawróciłem, od razu wiedziałem czemu ;)

Bajdełej, przy ok 7-8 przyspieszeniu zaczęło mi odbijać :D dobrze mi się jechało, to i śpiewałem, tańczyłem grałem na perkusji czy pedałowałem jedną nogą. A co! kolarze też się potrafią bawić ;)

a w uszach 2. połowa koncertu (do czasu aż mi Clip nie padł)
Metallica - Live "Francais Pour Une Nuit" Nimes 2009


aa i było mokro mokro mokro. Po ścieżce nie dało się jechać, taaaaaakie lody i zmarzliny :D dlatego od razu pocisnąłem na drogę :)




  • DST 32.34km
  • Czas 01:27
  • VAVG 22.30km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

S1 czyli sprinty kadencyjne

Wtorek, 19 lutego 2013 · dodano: 20.02.2013 | Komentarze 0

Pojechałem w śniegu, deszczu czy co tam padało w stronę Koskowic, później Księgienice i jeszcze kawałek prosto do jakiejś następnej wioski. W stronę "tam" jechało się świetnie, śr 25 km/h bez problemu. Z powrotem było już gorzej 20km/h było ciężkie, no ale wrócić trzeba...

15 minut rozgrzewki - 8x sprint kadencyjny 30s/5 minut przerwy - 30 min kręcenia

już tak nie zmarzłem jak wczoraj, ale miałem 2 pary rękawiczek, skarpetki narciarskie no i softshell zamiast bluzy :)

aaa i pozdrawiam sarenkę która pierw się mnie wystraszyła, a potem przebiegła mi drogę :)