Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

76-100 km

Dystans całkowity:660.12 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:31:47
Średnia prędkość:20.77 km/h
Maksymalna prędkość:65.30 km/h
Suma podjazdów:670 m
Maks. tętno maksymalne:168 (81 %)
Maks. tętno średnie:150 (72 %)
Suma kalorii:2118 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:82.51 km i 3h 58m
Więcej statystyk
  • DST 77.85km
  • Czas 03:21
  • VAVG 23.24km/h
  • VMAX 35.40km/h
  • HRmax 168 ( 81%)
  • HRavg 150 ( 72%)
  • Kalorie 2118kcal
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

What the HEL?

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 0

Po kolejnej przerwie, spowodowanej chorobą, a potem wyjazdem, wreszcie ruszyłem się wczoraj by skręcić rower i dzisiaj pojechałem na tytułowy Hel. Doszły do mnie informacje, że ode mnie jest jakieś 30km, więc spokojnie ruszyłem. Byłem pewien, że po takiej przerwie będę miał siły i na lajciku średnia 28 będzie. a tu zonk, 22 na godzinę i nogi bolą O.O Rozkręciłem blat, weszło te 28, ale bolało... W okolicy Kuźnicy (fajny rym :D) zatrzymałem się na photobrejka, wszak pięknie morze (zatokę) było widać. Ogólnie droga bardzo fajna, gładziutki asfalt, z prawej morze, z lewej lasek, żyć (jechać) nie umierać. Ogólnie wzdłuż tej drogi biegnie ścieżka rowerowa, ale jest brukowana, no i zbyt równa nie jest. W dalszej części, przed Helem, jest nawet trochę "terenowa". Cóż tu więcej pisać. Na sam cypel wyszło nie 30 a 37km z groszem. Nogi już bolały, jednak było odwrotnie niż myślałem, spadek formy był większy od pozytywnego wpływu odpoczynku. Na cyplu zrobiłem fotki i zabrałem się z powrotem. Woda (ohydna kranówa) była ciepła i kończyła się, w gębie sucho, no masakra. Ale wracać do pracy trza. I tak sobie ciułałem powoli te kilometry. Średnia słaba, nogi słabe, jedynie pogoda ok. Trochę się zachmurzyło, więc skwaru nie było. W Kuźnicy zrobiłem sobie Phonebrejka, bo na Helu nie było zasięgu. Posiedziałem chyba 24 minuty i ruszyłem do domu. Jechało się okropnie... Zajechałem do mamy, napiłem się wody, odjechałem i dostałem telefon. Za pierwszym razem nie chciało mi się go wyciągać, ale za drugim wyciągam i słyszę "zapomniałeś kluczy!" i zaś z powrotem eh. Na domiar złego jechałem na głodnego, tylko kilka pierniczków rano :(

Ogólnie trasa fajna, ale drogą, nie ścieżką, widoczek ładny, tylko kondycji brak. No i rower hałasował :D Siodełko skrzeczy, łańcuch skrzeczy, eh...






  • DST 76.24km
  • Czas 03:15
  • VAVG 23.46km/h
  • VMAX 65.30km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ogórek czyli "Rowerem za jeden uśmiech"

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 2

Nie tak dawno usłyszałem w sklepie na muzealnej, że ma być w Legnicy organizowane "coś". Wiadomo, że będzie, nie wiadomo w jakiej formie, jaki dystans, jaki teren. No nic oprócz że będzie. No więc w końcu nadszedł ten 'wielki' dzień. Pojechałem na start pod muszlę koncertową. Spotkałem AXM'a i Jurka, pogadaliśmy chwilę, odebrałem 'numerek' (kartonik w kształcie wizytówki) i pojechaliśmy się przejechać/rozgrzać. Zajechaliśmy do Jurka, potem na Muzealną, pożegnaliśmy się z Jurkiem i wróciliśmy na start. Chwilę później kazano nam się ustawić w bramce do zdjęcia i wystartowano nas. Bez żadnego przewodnika czy oznaczonej trasy. No spoko. ruszyliśmy z Miłoszem do przodu, ktoś krzyknął żeby poczekać. Zdecydowaliśmy jechać prosto przez most, działki na Nowodworską. Po drodze się okazało, że pół grupy pojechało wałem. Nie ma to jak dobra organizacja... Na domkach dojechałem na przód - do naszego 'mapnika' zamieniliśmy słowo, a po chwili już wyjechaliśmy na główną drogę. Kilka osób już jechało z przodu, ale szybko dały się objechać. Chwila postoju na światłach i ruszamy dalej. Po chwili kazano nam zwolnić, żeby pan z kamerą zdążył nam odjechać i nakręcić. Minęliśmy go i po chwili już się grupka poszarpała. Straciłem też Miłosza z oczu (który jak się później okazało napisał mi sms'a 5 minut później, że musi wracać do domu). Na rozjeździe Winnica-Warmątowice mieliśmy pierwszy poważniejszy dylemat trasowy. Prosto czy w prawo. Wybraliśmy w prawo, na Winnicę. Jechało nas w grupce 5-6 osób. Wiało mocno więc staraliśmy się jechać na wachlarzyk. Na mojej zmianie dojechaliśmy do przypadkowego kolarza na zielonej Konie który to z nami ujechał kilka kilometrów. Zjechaliśmy do Winnicy i w odróżnieniu od moich tras, pojechaliśmy prosto zjazdem w dół. Wyprzedziliśmy ogroooomny ciągnik i na następnej krzyżówce znów dylemat - chyba źle pojechaliśmy. No nic skręcamy w prawo na Sichówek. Na tym podjeździku mocno wiało i było dziurawo. Dalej zjechaliśmy do Sichowa i skręciliśmy na Stanisławów. Na podjeździe przestało w końcu wiać i można było chwilę pogawędzić. Dowiedziałem się np, że Złoty Stok przenieśli na 19 maja czyli kolejny start przesunięty. Na podjeździe pojechałem trochę mocniej. W Stanisławowie dojechał do mnie pan w Niebieskich spodenkach. Zostawiłem go w tyle. Sam już powoli umierałem na podjeździe, a tu przy skrzyżowaniu pan mnie objechał. Skręcam w lewo - na Pomocne. umieram sobie dalej, a pan już daleko, i druga osoba mnie objeżdża. Na szczycie napiłem się izo, zjechałem, podjechałem kolejny podjazd, znów zjechałem i już na zjeździe dojechałem do tego drugiego. Skręciliśmy w lewo (pod prąd :P) dojechaliśmy do krzyżówki i czekamy na 'mapnika'. Zjadłem w międzyczasie banana. Po konsultacjach dochodzimy do wniosku, że trzeba jechać w prawo, w drogę przy której stoi piękny znak A-23. Pojechał pierwszy mapnik, ktoś krzyknął, żeby poczekać na resztę, ale postanowiłem dojechać do niego. Na podjeździe jakaś babka miała problem z wyprzedzeniem, trzeba było jej machać. Na szczycie po prawej stronie było widać piękny widoczek, w odróżnieniu od tego z Pomocnego tam świeciło słońce a nie była ulewa. No ale ta ulewa zaczynała nas dochodzić i już po chwili, na zjeździe jechaliśmy w strugach deszczu. Zjazd długi i fajny, szkoda tylko, że tak mokry. Przed sobą miałem pana w niebieskich, a za sobą 'mapnika'. Jechaliśmy i jechaliśmy, a zjazdowi nie było końca, na liczniku maksymalnie 65,3km/h. (Coraz to większe rekordy :P) Za bardzo zapiaszczoną wioską poczekaliśmy na krzyżówce na resztę. Akurat przestało padać, kiedy przyjechali i bez zastanowienia czy spojrzenia w mapę pojechaliśmy w lewo. Znów trochę wiało, ale tempo było minimalnie wyższe. Przejechaliśmy przez Męcinkę, Sichów, Sichówek, dalej prosto już do Krotoszyc. Jechaliśmy już tylko we 3. "Mapnik" - Marcik, Krzysiek i ja. Po chwili zobaczyliśmy, że Krzysiek na zjeździe został z tyłu. Poczekaliśmy na niego. Przyjechał z hukiem. Na sflaczałej oponie, ale nie chciał zmieniać dętki, wszak niedaleko już. W międzyczasie oglądając mapę skapnęliśmy się, że źle pojechaliśmy. Trasę o jaieś 25km skróciliśmy, cholera. No ale nie będziemy wracać... W Krotoszycach zapytałem o drogę na stadion, zawróciliśmy, zjechaliśmy za białym budynkiem jak pan przykazał i wjechaliśmy na boisko. Przejechałem pierwszy przez bramkę, krzyknąłem numerek i tyle. Po chwili przyjechał Krzysiek. Udaliśmy się na posiłek, zjedliśmy po 2 pączki, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, zmieniliśmy dętkę. Chwilę później podszedł organizator do mnie i spytał jak trasa, czy wyszło równo 55km. No tak. Czyli jednak dobrze pojechaliśmy. A na mapie mieliśmy trasę 80km... Już się mieliśmy zbierać, kiedy pani organizator poprosiła jednego z nas, (a że ja byłem najmłodszy to mnie wybrano - gdyby, wiedział do czego to bym się nie zgodził :P), a był to konkurs w skakaniu w worku. Konkurentów miałem zacnych, (śr. wieku 60lat) więc wygrałem i w nagrodę otrzymałem smyczkę, odblask i pelerynę przeciwdeszczową. A! i jeszcze każdy zawodnik mógł zatrzymać sobie worek :D Worek wziął Krzysiek, ja już nie miałem miejsca nigdzie :P, odebraliśmy dyplomy (mój czas - 2:22:22 :D) i pojechaliśmy w stronę Legnicy. Powrót minął szybko. Cały czas na rozmowie o treningu. Na Złotoryjskiej na przystanku wymieniliśmy się telefonami, po czym pojechaliśmy na Kopernik na myjnię. Umyliśmy nasze 3 rowery, odprowadziliśmy Marcina i wróciliśmy do 'naszej' strony miasta. Dalej rozmawiając :)

Wyjazd udany. Były momenty, że się gotowałem, ale były też takie w których marzłem, więc ubiór był chyba odpowiedni. Facet który przyjechał jakieś pół godziny po nas na metę mówił, że w Stanisławowie złapał ich grad. No nieźle, dobrze że wyprzedziliśmy go :)

Szkoda, że miałem info, że to będzie trasa również terenowa, inaczej założyłbym sliki. Choć z drugiej strony, każdy z nas miał terenowe, więc było fair :)

PS piasta cyka zajebiście :D jak to Bartek powiedział - jak końska mucha :D

@Edit - zapomniałem napisać o tym jak przed Krotoszycami bidon mi wypadł przy odkładaniu. Lecąc już stronę ziemi, podbiłem go 2 razy i w końcu złapałem przygniatając do kierownicy. Nie wiem jak to się stało, ani jakim cudem mi się udało :D MAGIA :D




  • DST 92.58km
  • Czas 03:48
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radość z trzech cyferek ciąg dalszy :)

Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 2

Wstaję 9:36. Lekko czuję wczorajszą noc, ale zbieram się. Przypominam sobie o łańcuchu że domaga się smarowania, reguluję klocki bo coś ocierało, ogólne ogarnięcie :). Pogoda za oknem w miarę se. Oponki czekają i kuszą, w planie w prawdzie 4h na spokojnie, no ale nie da rady przecież. Wrzucam na ruszt kilka parówek na zimno, 2 banany, ubieram się i idę. Wychodzę, od razu słoneczko po oczach. "aa kij tam, długo nie będę - wytrzymam bez oksów". Rataja - Złotoryjska - rondo w prawo. Na obwodnicy na poboczu mieszanka piasku z wodą. Cały brudny przez to się stałem. Trudno. Trochę rozgrzany, na światłach łapię dostawczaka z paletami na pace, siadam na kole 40-50-60km/h idą oponki oj idą :) Dalej prosto, podjazd pod Legnickie mnie prawie zagotował, a oczywiście 3 dni temu stwierdziłem, że bez sensu wozić te 750ml wody, jak w mrozi i tak nie pije i oczywiście dzisiaj też nie wziąłem. O ja głupi. Słoneczko grzało, aż się leciutko rozpiąłem :) W Legnickim w lewo. Po drodze kilka zdjęć, skręcam na Koskowice. Po gładziutkim asfalcie pięknie się jedzie i co wręcz dziwne idealnie cicho. Miód i orzeszki. W międzyczasie zdecydowałem, że jako jest tak ładnie wydłużę traskę i tym samym w Koskowicach skręcam w prawo. W następnej wiosce goni mnie jakaś parówka z nogami, która ujadała wręcz jak "pies Włbłebłebłę" czy jak to on się zwał. No i szybka była 25km/h jechałem a ta mnie doganiała :D Dalej bez żadnych ekscesów. Dojechałem do Prochowic, później Lisowice i do siostry na szklaneczkę wody i jak się okazało później kilka kromek chleba :) Posiedziałem koło 25 minut i ruszam dalej. Mięśnie się zastały trochę i zimno mi się zrobiło. Trochę potrwało zanim się rozgrzałem znów. W spalonej słyszę, że telefon dzwoni. Bartek czy jestem na treningu i że on wychodzi. Więc odpowiadam, że wracam już, 15km do Legnicy i żeby poczekał. Tempo od razu mi podskoczyło, nie wiedzieć czemu :) Przez Legnicę standardowo Wrocławską, Piastowską, Chojnowską. Zajechałem do mamy, wziąłem Powerade'a i pojechałem do Bartka. Poczekałem chwile, wpuścił mnie do garażu łaskawie :P poczęstował bananem i kazał czekać. Po chwili był gotowy i ruszamy. Na liczniku 60km 2:25h. Bartek proponuje, że mnie odprowadzi do domu i sobie pojedzie. No ale jako, że ja to ja to nie mogę tak o sobie do domu wrócić. W planie mam 4h, dobra pogoda, więc jadę z Tobą :) Na odcinku 300 metrów 3 razy obniżał siodełko, no ale cóż, można wybaczyć :P Pojechaliśmy Złotoryjską w lewo, do miasta, Wrocławska, II Armii WP, Nowodworską, koło Auchan i w stronę Legnickiego Pola. Czuję w nogach zmęczenie. Mimo, iż jadę prawie cały czas na kole nie mogę dotrzymać tempa. Trochę zwalniamy. Na podjeździe w Legnickim odpuszczam zupełnie. Wjeżdżam spokojnie, 17 a pod koniec nawet 13km/h. Bartek trochę szybciej, ale też zmęczony. Kończymy na spółę Powerade'a i dymamy dalej. W Legnickim w lewo czyli identycznie jak jechałem kilka godzin wcześniej. Za Legnickim i zakrętem w Kłębanowicach (chyba) na pięknym asfalcie Bartek zaprasza mnie na swoje koło i podnosi tempo. 30, 35, 37km/h. Przy 38 poczułem, że odpadam, krzyknąłem zwolniliśmy do 35. Dało mi to w kość trochę. Ostani łyk Powerade'a i wjeżdżamy w Koskowice. Asfalt do dupy to i tempo spadło 2 razy :). Dalej jedziemy prosto do Legnicy, koło Majewskich, miało być na ścieżkę, ale pociąg jechał to zawróciliśmy i przez wiadukt. Poczułem resztkę mocy, więc wjechałem mocniej i było wszystko ok dopóki nie zwolniłem poczułem w nogach moooocny ból. To znak, że dzisiaj ładnie popracowały. Bartek mnie urywa na zjeździe, po chwili go doganiam i jedziemy razem. Na światłach startuję mocno, zostawiam go w tyle, jadę 30km/h a tu po chwili z lewej szyyybko mnie omija. No bez jaj :D Nawet nie próbowałem gonić. Spotkaliśmy się koło Maca, porzucaliśmy mięsem na typa w czarnym kombi który by w Bartka wjechał i jedziemy dalej, Witelona, Piastowska, Chojnowska, żegnamy się i jadę do mamy na Langosza. Wciągnąłem na szybko, wziąłem plecak i do domku.

Piszę do dzień później, a nogi dalej bolą. Popracowały :) to dobrze. Szczerze mówiąc trochę kusiła setka, ale już się robiło zimno i ogólnie zmęczenie wygrało. Następnym razem :)




  • DST 81.30km
  • Czas 03:34
  • VAVG 22.79km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubiąż

Wtorek, 28 czerwca 2011 · dodano: 28.06.2011 | Komentarze 0

Miałem wyruszyć z samego rana, ale poszedłem spać o 4 więc o 9 byłem śpiący, czekałem jeszcze z półtorej godziny na śniadanie, no i zanim się zebrałem, spakowałem ubrałem i wgl była już 12:30 no ale nic to. Po wczorajszych górach dzisiaj przyszedł czas na płaski teren więc wybrałem się w zupełnie inną stronę niż wczoraj, mianowicie w stronę Lubina. To tyle słowem wstępu.

Pojechałem przez park, miasto na Poznańską lecz jeszcze koło galerii poczułem znowu problem z blokiem. Usiadłem sobie na trawce koło Qubusa podkręciłem co trzeba i w drogę. Prosto na skrzyżowaniu na Poznańską. Trochę dalej wyprzedził mnie ktoś na Poisonie fullu, nie zastanawiając się zbyt długo usiadłem mu na kole i pojechał może z kilometr półtora jego tempem, niestety skręcił. Ja pojechałem dalej w stronę Miłogostowic, Raszowej Małej(tak to się odmienia?), Miłoradzice i Miłosna. W Miłosnej skręciłem w prawo na dk 36. Pojechałem nią do Lisowic. Przejechałem przez Lisowice, w Prochowicach w prawo i dojechałem do Kwiatkowic, Później Rogowa Legnickiego. Za wioską skręciłem w lewo w stronę Lubiąża. W Lubiążu pod drzewkiem na przeciwko klasztoru zrobiłem sobie przerwę. Pierwszą od początku jazdy. Zjadłem dwie princessy wypiłem resztkę isostara, podjechałem zobaczyć czy w pobliżu nie ma jakiegoś sklepu żeby się w wodę zaopatrzyć, lecz nic nie było. Wróciłem więc do Lisowic tą samą drogą tam w sklepie kupiłem wodę i puszkę Coca-Coli. Napełniłem bidon i ruszyłem przez Bieniowice i Pątnów do Legnicy. Wyjechałem na Wrocławskiej, skręciłem w prawo i jechałem cały czas prosto koło cmentarza bus mnie prawie przygniótł do krawężnika jeszcze chwila i bym leżał ;/) aż do skrzyżowania ze Złotoryjską i Muzealną. Skręciłem w Złotoryjską pojechałem prosto aż do ronda gdzie wybrałem 3 zjazd i pojechałem w stronę Jaworzyńskiej gdzie też skręciłem. Na Złotoryjskiej już nie miałem siły, bardzo słabo mi się podjeżdżało. Jaworzyńską dotarłem do Oświęcimskiej i znalazłem się w domu.

Co do trasy to gdyby nie to mnóstwo jest uszkodzonych nawierzchni(czasem tak, że trzeba odblokować amortyzator) to była by super.


Kategoria 76-100 km, Samotnie, Szosa


  • DST 80.27km
  • Czas 03:53
  • VAVG 20.67km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

gdzieś

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 0



po długiej przerwie, wreszcie na rower.

Wyjechałem około 9, szybko na Statoil napompować laczki i w drogę. Złotoryjska - rondo - Jaworzyńska - Nowodworska - Winnica - Sichówek - Sichów - Stanisławów czyli standard. Tym razem Stanisławów bez żadnej najmniejszej przerwy na blacie, a ostatnie 800 metrów (od skrzyżowania) na środkowym. Było ciężko ale dałem radę. Na górze posiedziałem chwile odpisałem na esa i po chwili miałem na sobie ze 100 muszek. Żeby napisać kolejnego smsa musiałem się przebiec woków radiostacji a i to niewiele dało. Dalej pojechałem w dół zjazdem terenowym do Leszczyny. Wróciłem do Sichowa (przerwa na sklep), znów Stanisławów, jednak tym razem już odpuściłem samą radiostację i od razu pojechałem w lewo tj. w stronę Pomocnego. Za pomocnym pojechałem do Bogaczowa, gdzie skręciłem w prawo na podjazd pod Górzec. Podjechałem te 2,5km mordęgi posiedziałem na schodkach i zjechałem do Męcinki. Z Męcinki już prosta droga do Słupa, później Warmątowice Sienkiewiczowskie i Legnica. Pojechałem jaworzyńską, pokręciłem trochę po parku aż dojechałem do 80 i zjechałem do domu.




  • DST 80.16km
  • Czas 04:23
  • VAVG 18.29km/h
  • VMAX 54.50km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bogaczów, Myślibórz, Stanisławów

Piątek, 22 kwietnia 2011 · dodano: 22.04.2011 | Komentarze 0

No więc o 11 na umówionym miejscu spotkałem się z Rennem i Shadowem i ruszyliśmy na Męcinkę. Po drodze rozmawialiśmy o różnych sprawach, w tym o przyszłym zawodzie Shadowa (:P) Po drodzę na przystanku się zatrzymaliśmy i jeszcze na drzewach więc było odpoczynkowo. Później wjazd na Górzec i tam znowu odpoczynek tym razem na kanapkę. Zjazd ekstra zjazdem w stronę Męcinki. Ja zjechałem dość szybko, za mną Shadow, a na Marka czekaliśmy ;P jednocześnie robiąc mu niezłą wkrętę (gdzie ta fota? :p ) Później obraliśmy kierunek na Myślibórz. W samym Myśliborzu odpoczywaliśmy na ławeczkach (znów :P) Później wjechaliśmy na górę, Sylwek się wkurzył bo mu 2 razy łańcuch spadł i rzucił swoim rowerkiem (niedobry Sylwek!), no ale w końcu wjechaliśmy. Na zjeździe wybraliśmy skręt w prawo, zjazd był fajny, jeden techniczny odcinek ale dałem radę (przynajmniej tam gdzie się dało jechać :P ) po drodze spotkało nas kilka niespodzianek ale Sylwek pokazał którędy droga prowadzi :P Po obmyciu twarzy przez Sylwka i Renna pojechaliśmy dalej w dół. Na końcu tzn na rozdrożu myśleliśmy dobre 5 minut gdzie jechać. W końcu zdecydowaliśmy, "jedziemy na Stanisławów, kierunek Leszczyna!" no i pojechaliśmy. Cały czas było pod górę. Później znów rozdroże i pytanie 'gdzie jechać?!' tamtędy prowadzi szlak, a tędy droga. W końcu mój argument, że jadąc szlakiem jedziemy z wiatrem więc pojechaliśmy szlakiem. Tam fajną spokojną ścieżką dojechaliśmy do Pomocnego. Tam pokazując Sylwkowi kościół i zakręt na którym się Renn nie wyrobił i pojechał w dół :p Tam później po ostrym wjeździe były fajne interwały no i chłopak jadący na makro, a za nim jego(chyba) pies, który biegł idealnie 13 km/h :p Po fajnym zjeździe (ponad 50 km/h [chłopak się wystraszył podobno:p ]) był jeszcze jeden podjazd który podjechałem z rozbiegu i ujrzeliśmy tabliczkę Stanisławów :) Po krótkiej dyskusji (:p) namówiłem wszystkich na wjazd i wjechaliśmy. Na górze posiedzieliśmy sobie, zjedliśmy sobie cukierki, Marek się pożalił że mama mu szynki nie pozwoliła zjeść (omg ahhahaha:D) ja powiedziałem, że też nie zjadłem bo mi kot ukradł no i pojechaliśmy w dół :) Później pojechaliśmy na Dunino (nie pamiętam już którędy) i przez jakiś las (dwie panie jechały :P ) dojechaliśmy na skrzyżowanie jaworzyńskiej z obwodnicą ;) Shadow i Renn pojechali sobie ścieżką rowerową, a ja zostałem na światłach i pojechałem prosto jaworzyńską, skręciłem w park tam zrobiłem kółeczko coby 80 km weszło i wróciłem do domu :)
/


Kategoria 76-100 km, Szosa, Teren


  • DST 88.26km
  • Czas 04:53
  • VAVG 18.07km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Hexagon V3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Stanisławów

Środa, 11 sierpnia 2010 · dodano: 11.08.2010 | Komentarze 1

Legnica, Winnica, Sichówek, Sichów, Stanisławów, Pomocne, Bogaczów, Męcinka, Słup, Jawor, Legnica.

Za późno wyjazd, za dużo za długich postojów, nie znajomość trasy to wszystko poskutkowało powrotem na 'batmana'.. ;/ w Słupie pierwszy raz pobłądziliśmy pojechaliśmy brzegiem później powrót, ten sam błąd i całkowity powrót na dół, wejście po schodach na tamę dalej i oczywiście nie był bym sobą gdybym skręcił w lewo i dojechaliśmy do Jawora..




  • DST 83.45km
  • Czas 04:40
  • VAVG 17.88km/h
  • VMAX 52.90km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Hexagon V3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Inauguracja wakacji

Piątek, 25 czerwca 2010 · dodano: 26.06.2010 | Komentarze 0

Szkoła skończona można jeździć :P
Legnica - Warmątowice - Słup - Męcinka - Bogaczów tutaj wjazd w las i podjazd na samą górę, chwila odpoczynku - zjazd na Męcinkę

- Winnica - Sichówek - Sichów - i podjazd w Stanisławowie, na górze znów odpoczynek


i powrót tą samą drogą przez Winnicę do Legnicy.
Coraz bliżej magicznej 100'tki :P