Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

>100 km

Dystans całkowity:741.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:38:00
Średnia prędkość:19.53 km/h
Maksymalna prędkość:69.40 km/h
Suma podjazdów:1416 m
Maks. tętno maksymalne:188 (91 %)
Maks. tętno średnie:159 (77 %)
Suma kalorii:5141 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:106.00 km i 5h 25m
Więcej statystyk
  • DST 104.79km
  • Czas 03:45
  • VAVG 27.94km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • HRmax 186 ( 90%)
  • HRavg 159 ( 77%)
  • Kalorie 2498kcal
  • Podjazdy 696m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niespodzianka Marcina

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj znów miałem jechać samemu. Już się ubierałem kiedy dostałem smsa z pytaniem czy jadę z rana. Ok. Umówieni pół godziny później na Lotosie. Przyjechałem chwilę spóźniony, ale Marcina nigdzie nie było widać. Po chwili zadzwoniłem "już do Ciebie jadę". Ok no to czekam. Chciało mi się siku i im dłużej czekałem, tym bardziej się wkurzałem, że już dawno bym się odlał gdzieś w krzaku :P Po chwili Marcin przyjechał i ruszyliśmy. "no pojedziemy sobie do Jawora, a potem się zobaczy". Ok. Do Jawora jechało się średnio. Wiatr w twarz, ale udało się w miarę sprawnie - 30 minut. W Jaworze byłem na zmianie, oczywiście nie skręciłem tam gdzie miałem skręcić (miało być główne skrzyżowanie, a tu nawet świateł nie było :P). Pokręciliśmy się trochę po małych uliczkach i wyjechaliśmy dobrze. "Jedziemy cały czas główną". no dobra, ale gdzie jedziemy? Znaki są na Jelenią, mam nadzieję, że zaraz skręcimy gdzieś - takie myśli miałem w głowie :) Do Bolkowa jechało się STRASZNIE. Non stop WMORDĘWIND. Prędkość 20-24km/h ledwo... Tylko przekleństwa się cisnęły na usta. W Bolkowie zajechaliśmy na stację, "Zdziwiony?"(w sensie że trasą - przyp.) odpowiadam, że trochę, wszak zmęczyłem się i nie spodziewałem, że tak daleko jedziemy. "To jeszcze się zdziwisz." Po tych słowach zjechaliśmy do Biedronki w poszukiwaniu niższych cen :P Zaopatrzeniu w świeży izotonik, po 7daysie i chwili rozmowy ruszamy dalej. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy o Balatonie i jedziemy dalej. "Ciągle główną". A dokąd? - pytam. W odpowiedzi tylko uśmiech zobaczyłem. Wiedziałem, że będzie ciężko :D Przez ten moment trasy byłem pewien, że jedziemy do Jelonki. Jednak po długim podjeździe (Marcin go jakoś nazywał - nie pamiętam jak. Może Elkazior pomoże :) ) Skręciliśmy na Wojcieszów. Odtąd zaczęła się przyjemniejsza jazda. Widoczki, wiaterek w plecy, trasa w dół. Od tego momentu prędkość bardzo rzadko schodziła poniżej 30km/h. Jechaliśmy tak sobie do Złotoryi. W Złotoryi skoczyłem na koło jakiemuś Kamazowi na podjeździe. Dociągnąłem do 42-45km/h a potem odpadłem. Doszedłem do Marcina dopiero przy żabce (po drodze jeszcze czerwone światło) tak mnie odcięło. Kręciłem sobie spokojnie te 20km/h. W żabce kupiłem 2 izotoniki i wodę do obmycia twarzy. Miła pani widząc zmęczenie chciała mnie wy**ujać na dychę, ale czujnie jej przypomniałem, że jeszcze dychę powinna wydać, co oczywiście od razu zrobiła... Co za ludzie. Trochę odpoczęliśmy pod żabką i pojechaliśmy dalej. Zaczynało coś kropić, ale na kroplach się skończyło. Na światłach usiedliśmy na koło jakiemuś tirowi. Ciągnął bardzo ładnie. Pod koniec nawet 68km/h, ale jak już zacząłem wypadać z drogi na zakręcie i tumany kurzu mnie spowijały (bo piaskiem po oczach mimo okularów cały czas dostawałem) odpuściłem. Oglądnąłem się - Marcin trochę wcześniej odpuścił. Więc mogłem spokojnie się wspiąć na górkę, poczekałem chwilę i już razem na zmiany, tak jak całą trasę śmignęliśmy do Legnicy. Ze średnią cały czas powyżej 30km/h. Na końcu trasy było już 28km/h. Przy żabce 27 (co wydawało nam się mało, wszak już chyba z godzinę jechaliśmy grubo ponad 30km/h), a po jeździe na Tirem 27,5.

Wypiliśmy po 3 (duże) bidony izotonika, 7days, trochę wody. Było UPALNIE, co jakiś czas słońce zachodziło za chmurkę, ale dalej było gorąco i duszno. Wreszcie mam fajne tan lajnsy na rękach (spieczone btw :P) Zmęczony bardzo, ale też bardzo zadowolony. Jutro odpuszczam, ewentualnie jakiś rozjazd. Ciao ;)



(czas na endo jest liczony razem z przerwami) Z kolei z pulsometru, 10 minut krócej, zapomniałem włączyć w Złotoryi :P




  • DST 109.40km
  • Czas 04:25
  • VAVG 24.77km/h
  • VMAX 69.40km/h
  • HRmax 188 ( 91%)
  • HRavg 154 ( 74%)
  • Kalorie 2643kcal
  • Podjazdy 720m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

W pogoni za Grodami :)

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 5

opis będzie lejter, na razie mega BOMBA :P

Godzina 8:30 - wychodzę pojechać na umówione miejsce, jednak dostaję telefon, że start jest później i wyruszamy o 10:30. Jadę więc na Shella dopompować opony. Ubrany na krótki rękaw zmarzłem trochę, więc po powrocie ubrałem długi rękaw. Koło 10:20 ruszam na Lotos. Na Jaworzyńskiej mija mnie Bartek, wskakuję na koło i wiozę się te 40km/h. W międzyczasie mijamy Krzyśka, z którym to jestem umówiony. Razem już jedziemy do Jawora. W Jaworze jesteśmy 30 minut później. Podziwiamy rowery (najlepsze były Fuji :P), rozmawiamy itd. Chwilę przed startem jedziemy na zakręt, kawałek za startem ostrym. Po przejeździe peletonu, jedziemy dalej, na Chełmiec. Nie zdążyliśmy jednak dojechać na szczyt i peleton mija nas po drodze. W Jaworze dołączył do nas "Benek" i chłopak z SMS Świdnica. I jeszcze jeden facet, ale on gdzieś chwilę później się urwał. Stamtąd jedziemy na Podgórki, gdzie czekamy na przejazd. Po dłuższej chwili przejechali, ale za namową Benka czekamy na drugą rundę. Do dłuższej analizie stwierdziliśmy jednak, żeby pojechać i poczekać za zjazdem, bo inaczej moglibyśmy nie zdążyć na finisz w Złotoryi. Zjeżdżamy więc (tutaj Vmax). Na końcu zjazdu, przed samym zakrętem czekamy na peleton. Śmignął nam (ten zapach palonych klocków hamulcowych :P) i ruszyliśmy do Złotoryi. Wieźliśmy się dość spokojnie. W Złotoryi pokręciliśmy się chwilę i staliśmy przy barierce czekając na finisz. Po chwili syreny, huk i już po. Wracamy do domu. Tutaj już byłem baardzo zmęczony, bolał kręgosłup, kark, nogi... Na ładnym asfalcie średnia weszła dosyć wysoka, ale przynajmniej wcześniej byliśmy w domu.

Po powrocie ległem się na kanapie, wyżłopałem 0,7 izotonika, 2 banany i chwilę musiałem odpocząć. Dopiero później prysznic i jako takie rozruszanie się. Potem obiad, wszak głodny byłem już od jakiś 2,5. godziny trasy.

Wyjazd świetny, wreszcie pojawił się lekki bo lekki ale tan lajn :) Ubiór myślę, że był ok. Miejscami było mi zimno (czekając na podgórkach) miejscami gorąco (droga do Złotoryi, samo czekanie w Złotoryi) ale myślę, że nie mogłem się ubrać lepiej. No mogłem wziąć oksy, ale jak wyjeżdżałem, było całe niebo w chmurach.




  • DST 100.14km
  • Czas 04:23
  • VAVG 22.85km/h
  • VMAX 60.80km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Plan: Jawor

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 0

Wkurzony. Jak najdalej. Do Jawora potem się zobaczy.

Tyle wstępu i planów na początku wycieczki. Spokojnie wyregulowałem przerzutki, zjedzone jedzonko, ubrałem się i pojechałem kilka minut po 15. Wstępny plan przez Koskowice dotrzeć do krzyżówki na której zawsze skręcam w lewo - do Prochowic. Tym razem jednak skręciłem w prawo - do Jawora. Jako, że Jawora w ogóle nie znam liczyłem na pomoc człowieka. Jednak okazało się to niekonieczne. Niewiele myśląc skierowałem się na Legnicę, jednak nie chciałem jechać główną drogą. Gdzieś w środku miasta zobaczyłem znak na Słup - oho tam jadę. Więc skręciłem na Złotoryję. Domyślałem się która to droga i w sumie pasowało mi to. Po chwili zauważyłem po lewej znajomy szczyt - Górzec. Skręciłem na Męcinkę. Pewien drogi nie byłem, ale suma sumarum dotarłem bez błądzenia tam gdzie chciałem - podjazd w Bogaczowie. Po prostu NIENAWIDZĘ tego podjazdu. Po zimie nawierzchnia jest w jeszcze gorszym stanie niż była. Jadąc w dół naprawdę trzeba będzie uważać na dziury i żwir. Po 3km katorgi wreszcie dotarłem "na powierzchnię". Milutki zjazd do Pomocnego. Potem znów podjazd w stronę Stanisławowa, który poszedł już znacznie gładziej. Za podjazdem zobaczyłem znak ostrzegawczy z samolotem, natomiast po lewej taki rękaw do sprawdzania siły wiatru. Trzeba kiedyś zajechać zobaczyć co tam się wyprawia. Zjazdy podjazdy, aż w końcu właściwy podjazd do radiostacji. Na radiostacji jak to na radiostacji - piękny widoczek na Legnicę i jeszcze piękniejszy zjazd. Tutaj było V-max - 60,8km/h z dupą nad kołem. Byłoby więcej, ale niebezpieczne skrzyżowanie, osiedle no i zakręty. W trakcie zjazdu słychać było tylko odbijające się od kasku owady i muszki. Gdzieś dalej wyprzedziłem traktor. Aha, na radiostacji zapałętała się we mnie myśl "skoro mam już na liczniku 55km, do domu jeszcze 25-30 to już niedaleko do 100" która stawała się coraz bardziej realna z każdym przejechanym kilometrem, towarzyszyła i wzmacniała mnie do końca. Dalej przeprawiłem się przez Winnicę, mój 'ulubiony' kostkowy podjazd i dalej do Legnicy. W Legnicy skręciłem w prawo, w stronę szpitala, dalej przez Wrocławską, jakąś inną i w końcu koło WORDa wyjechałem. Przez miasto i do domku.

Około 70-80 km zaczęło mnie boleć wszystko - nogi już odpadały z wysiłku, zwłaszcza uda, zaczynał boleć tyłek, kark...
Jako ciekawostkę może napiszę, że bidon 0,7 wody z sokiem skończył mi się na radiostacji, więc 45% trasy przejechałem bez picia. Co prawda było już praktycznie tylko z górki, ale przydałaby się.

Z perspektywy 1,5tygodnia po stwierdzam, że wyssał ten wyjazd ze mnie siły i chęć do jazdy na co najmniej tydzień. Możliwe też, że z tego powodu dopiero teraz dodaję wpis niejako zmuszając się trochę do tego.


Kategoria >100 km, Samotnie, Szosa


  • DST 100.33km
  • Czas 04:49
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Semi spontan

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 24.05.2011 | Komentarze 2

Wszystko się zaczęło od oglądania Giro, pozazdrościłem im trochę. Później w nocy, przeglądałem BS, patrzę Bartek kolejna setka, Miłosz setka, no to i kolej na mnie. Takim właśnie sposobem o 1 w nocy postanowiłem, wyjazd o 8 rano, jadę setkę. Trasa już z grubsza była ustalona, tylko końcówka uległa zmianie.

Więc o 8:31 po śniadaniu, wyjechałem. Najpierw Statoil by napompować moje jakże szosowe laczki i w drogę. Muzealną, później dziennikarską, chojnowską (tu małe problemy z zamkniętą drogą), ścieżka rowerowa, nowodworska. Dalej już przez Winnicę do Sichowa. W Sichowie chciałem uzupełnić płyny, jednak sklep był jeszcze zamknięty. Więc trzeba było podjeżdżać. Podjechałem do Stanisławowa, tam zrobiłem kilka zdjęć dla szwagra, który się pytał o tamtejszy ogród. Ruszyłem dalej, już bez zatrzymywania na środkowym(!) blacie osiągnąłem szczyt. Zrobiłem sobie krótką przerwę, zrobiłem fotkę i zjechałem do Pomocnego. W Pomocnym był otwarty sklep, więc kupiłem wodę i 2 grześki, miałem farta swoją drogą, bo 5 minut po zakupach pan zamknął sklep. Uzupełniłem wodę, zmoczyłem włosy(co było trochę błędem), zjadłem grześka i pojechałem. Błędem było dlatego, bo za chwilę czekał mnie długi ja jakieś 3km zjazd do Bogaczowa, cały zacieniony, więc było mi troszkę zimno. W Bogaczowie skręciłem w prawo, w drogę na Górzec. Podjazd był długi i męczący, jak zwykle. Było trochę błota, pobrudziłem obręcze, więc średnio hamulce hamowały. Na samym szczycie zjadłem drugiego grześka napiłem się i ruszyłem w dół. W najtrudniejszym momencie akurat szli ludzie. Dwoje się rozeszło na lewo, a jeden na prawo. Nie miałem zbyt dużego wyboru co do trasy zjazdu, więc mnie "wciągnęło" w taki rów z liśćmi i wgl. Dosłownie metr przed nimi położyłem się kulturalnie na boku :p. Dalej już zjazd przebiegał bezproblemowo. W Męcince, brałem kierunek Bogaczów. Podjazd mnie całkowicie wymęczył, a była to dopiero połowa. Przed najtrudniejszym odcinkiem, po prostu sobie zrobiłem przerwę na odpoczynek. Dalej już podjechałem bez problemu. Wracałem tą samą drogą tj, w Pomocnym skręciłem w prawo na Stanisławów. Tamtejsze podjazdy to już rybka w porównaniu z tamtym, więc w miarę łatwo mi szły. Przed samym zjazdem do Stanisławowa, pozdrowiłem kolarza na szosie, który stał i rozmawiał z kimś. Za chwilę mnie dogonił, zamieniliśmy słówko i niestety on pojechał w dół, a ja jeszcze raz na radiostację. Z radiostacji, już bez postoju, zjechałem terenem do Leszczyny. Na samym zjeździe było trochę wody, więc byłem cały w kropkach, oraz dużo kamieni, co przy prędkości ~35km/h miotało rowerem na prawo i lewo. Jednym słowem, to droga kierowała rowerem, a nie ja :P Po bokach drogi rosły jakieś kolczate krzaki, i całe ręce mam podrapane. Leszczyną spokojnie już zjechałem w dół, później do góry, aż wyjechałem w Sichowie. Tam krótki postój na 2 7daysy i wodę. Dalej już tą samą drogą, Sichówek, Winnica, Legnica. Na nowodworskiej skręciłem w prawo, w stronę ronda. Na rondzie prosto, później Bartoszów, piekary do okoła, koło szpitala, dalej wrocławska, piastowska, dziennikarska, złotoryjska, rataja, oświęcimska park. Zostało mi jakieś 3 km do dokręcenia, więc się pokręciłem do stadionu, później asfaltową alejką, koło rzeki, basenu, i na wale (przedłużenie mickiewicza) weszła setka :)


Kategoria >100 km, Samotnie, Szosa, Teren


  • DST 106.89km
  • Czas 07:07
  • VAVG 15.02km/h
  • Sprzęt Hexagon V3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Balaton do okoła part 2

Środa, 4 sierpnia 2010 · dodano: 11.08.2010 | Komentarze 2

Wstajemy ok. 5:30 i jedziemy dalej. Trasa spokojna, pogoda wyładniała. W pewnych momentach trochę oszukujemy i nie jedziemy ścieżką która prowadzi góra-dół (taki interwał) tylko prosto. W miasteczku Revfulop zatrzymujemy się, w serwisie celem dokręcenia korby u taty i kupienia nowej dętki, pasującej rozmiarem do opony. Później parę zdjęć, jemy po langosu, wstępujemy na stację i dalej w drogę. Często robimy postoje i mimo ich okazuje się że zdążymy na pociąg powrotny o 18:35 bodajże. Więc spokojnie jedziemy, aż w końcu naszym oczom ukazuje się tabliczka "Fonyod 36km" :) Teraz to już w ogóle na luzie. Do Fonyod dojeżdżamy o 17:25. Jedziemy na molo, do sklepu i idziemy na pociąg. Później powrót ze stacji do domu jakieś 3,5km. :) No i udało się :D

Trasa dość dobrze oznakowana, zdarzyło się kilka bubli, ale łatwa ją znaleźć z powrotem. Trzeba szukać albo torów kolejowych, albo drogi nr 71 albo po prostu jechać uliczkę wyżej od brzegu :)
Dla Bartka mapka
/
nie chciało mi się robić to użyłem czyjejś :P




  • DST 119.11km
  • Czas 08:02
  • VAVG 14.83km/h
  • Sprzęt Hexagon V3
  • Aktywność Jazda na rowerze

Balaton do okoła part 1

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 4

Pobudka o 6 rano, dojazd na dworzec i pociągiem do miejscowości Fonyod. Tam przebranie się i w drogę przeciwnie do ruchu wskazówek zegara :) Jedziemy aż do miejscowości Balatonakarattya, gdzie zjeżdżamy na dół, na plażę celem wypoczynku. Jest godzina około 19:00, na liczniku 73,5 km, a tymczasem nad północnym brzegiem błyskają błyskawice i jest ogólnie burza :P()Po przebraniu się i zjedzeniu prowiantu kupionego w markecie barykadujemy się w przebieralniach i przeczekujemy deszcz, jednocześnie przygotowując oświetlenie. Około 20:30 wyjeżdżamy dalej. Po parunastu kilometrach znowu złapał nas deszcz więc przeczekujemy na stacji kolejowej. Po 23 wyjeżdżamy dalej. Jest fajnie chłodniutko z lekkim wiaterekiem. Około 3 nad ranem Tato łapie gumę, wymieniamy dętkę i jedziemy dalej, już szukając jakiegoś miejsca na nocleg, bo robi się zimno, zrywa się duży wiatr. Około 4:00 zatrzymujemy się w miejscowości Orvenyes i tam "przesypiamy"do świtu. Na liczniku 119 km :)

@edit, aa no i rekord :P




  • DST 101.32km
  • Czas 05:29
  • VAVG 18.48km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Hexagon V3
  • Aktywność Jazda na rowerze

100'tka !

Środa, 30 czerwca 2010 · dodano: 30.06.2010 | Komentarze 5

W końcu, tyle oczekiwania, planowania aż w końcu pękła :D

Legnica - Winnica - Sichówek - Sichów - Stanisławów - Pomocne - Bogaczów (tu nie mogłem się powstrzymać żeby na górę nie wjechać :P) - Męcinka - Słup - Jawor (przegapiłem skręt w lewo i jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłem tabliczkę Jawor :D) - Warmątowice Sienkiewiczowskie - Legnica - podjazd pod dom w celu uzupełnienia 'baku' i naoliwienia zooma (:/) i wyjazd na Dobrzejów - Pątnów Legnicki - Kunice - Legnica - Auchan - ścieżka rowerowa - Złotoryjska (tu pękła setka ;)) - Rataja i dom

Z powodu burzy zmieniła się trasa i zamiast przez Miłogostowice później Lisowice do Legnicy uciekając przed deszczem pojechałem przez Kunice, chciałem objechać jezioro, ale szare niebo z tęczą i błyskawicami jakoś mnie wystraszyło i pognałem na Legnicę. W Legnicy już ledwo jechałem, ale trzeba było szybko przejechać bo zaraz zacznie padać więc nie było czasu na jedzenie.

Zużyłem:
-3 i 1/3 bidonów wody (2,5l)
-2 batoniki musli (Smako z biedronki :P)


Kategoria Samotnie, Szosa, Teren, >100 km