Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:554.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:45
Średnia prędkość:22.40 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:39.59 km i 1h 46m
Więcej statystyk
  • DST 20.16km
  • Czas 01:08
  • VAVG 17.78km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek + miasto + muzealna

Piątek, 29 marca 2013 · dodano: 29.03.2013 | Komentarze 0

W ostatnim tygodniu codziennie mocno wiało. Skutecznie (niestety) demotywowało mnie to do wyjścia na trening, a że opony szosowe założone miałem to i trening w terenie odpadał. Ktoś powie "czemu nie zmieniłeś na terenówki od razu?", ano temu, że byłem optymistą i byłem pewien że "pojutrze" zrobię długi, bezwietrzny trening. Oczywiście taki dzień jeszcze nie nadszedł... Ale teraz już wiem, że nie ma co liczyć na pogodę, trzeba kombinować coby trening zrobić mimo wszystko. Wszak pierwszy start już za pasem.

Przedwczoraj zaopatrzyłem się w ŁT-43, czyli "smar do wszystkiego" i postanowiłem przeserwisować rower. Zmiana opon, klocków hamulcowych na stare, dobre Meridy, serwis amortyzatora, przesmarowanie sterów, czyszczenie napędu. Była to dobra decyzja, w amortyzatorze było bagno (dosłownie), łańcuch był tak uwalony smarem, że nie mogłem znaleźć złotej spinki, a kaseta była cała czarna.

Wszystko to zajęło mi dwa wieczory, jednak opłacało się poświęcić trochę czasu (i porządku w pokoju ;), z efektów jestem baaaardzo zadowolony. Amortyzator działa świetnie (do czasu aż nie dostał dziś trochę błotka...), napęd czyściutki, od razu lepiej pracuje. Hamulce wreszcie są sztywne i hamują, a nie spowalniają. No i w końcu pozbędę się tej mazi ze starych klocków. Natomiast po zmianie opon, poczułem się jakbym jechał traktorem. Dziwne uczucie :D

Byłem również dzisiaj w rowerowym, moje skromne zamówienie jest już w końcowej fazie realizacji, więc możliwe że napiszę "pierwsze wrażenia" z użytkowania tychże fantów, a za jakiś czas pewnie jakiś test sklecę :)

Dzisiaj mieliśmy jechać z Amadim na zdjęcia, ale zaspał więc pokręciłem się po lasku i mieście. W lasku fhui śniegu, więc i tak ze zdjęciami lipa by wyszła trochę, wszak chcemy wiosenne typowo. Zakwasy trzymają na łydkach i barkach po znoszeniu gruzu z bartkiem, więc można to potraktować jako trening :D

Jadąc na Złotoryjską dojechał do mnie na światłach ktoś w stroju Zywera na szosie. Motywacja +10, mocno naciskam, odjeżdżam, trzymam mocne tempo. Nie goni mnie o.O Podjeżdżam pod góre, zaczyna piec, ale on daleko. W końcu dogonił mnie na szczycie, ale ja zawracałem w dół i się zatrzymałem i wtedy. Przez chwilę za nim chciałem jechać, ale zawróciłem jednak.


Kategoria 1-25 km, Samotnie, Szosa, Teren


  • DST 71.63km
  • Czas 03:06
  • VAVG 23.11km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wreszcie dłuższy trening

Środa, 20 marca 2013 · dodano: 20.03.2013 | Komentarze 0

Czekałem na tę środę już od kilku dni. Prognozy na 7°C, brak opadów i słaby wiatr dawały nadzieję, na przyjemny (wreszcie) trening. Skończyłem lekcje 2 godziny wcześniej, pogoda była zachęcająca, co prawda siedmiu stopni nie było i lekko wiało, ale było przyjemnie. Zjadłem racuchy, sprawdziłem forum, pocztę, fb, ubrałem się i wyruszyłem. Zaplanowane na dziś miałem 1:30h jazdy z czego godzina sprintów kadencyjnych. 15 minutowa rozgrzewka i już zaczynałem trening pomykając w stronę Złotoryi :). Jechało się bardzo przyjemnie, słonko świeciło, asfalt suchutki, żyć (jechać) nie umierać :). Przed Złotoryją, zaraz za zjazdem skręciłem w lewo, na Jawor. W tym momencie idealny asfalt się skończył i zaczęły się dziury, a po chwili też podjazdy. Podjeżdżałem z tyłkiem na siodełku - bardziej mięśnie pracują wtedy. Gdy dojechałem do Sichowa postanowiłem wjechać na Stanisławów, a konkretniej na starą radiostację. Dokończyłem trening wyjeżdżając kawałek za wioskę, zawróciłem i zacząłem podjazd. Wraz z podjazdem zaczęły się śnieżne widoczki :) Początek ostrzejszego podjazdu (od początku wioski) znów objawił się bólem w lewej części pleców, a również brudną, mokrą drogą. W połowie najostrzejszego fragmentu musiałem zrzucić na najmniejszą koronkę z przodu :( , a myślałem, że uda się na środkowej wszystko podjechać. Widocznie za słabo trenuję :P. Za zakrętem przywitała mnie całkiem ośnieżona droga, co w połączeniu ze slickami oznaczało zejście z roweru i podprowadzenie. Podprowadziłem tylko do zakrętu, widoczność i tak była bardzo słaba, więc nie byłoby dobrej fotki z samej góry. Zjazd po tym śniegu okazał się równie wielkim wyzwaniem co podjazd. Ręce bolały, opony tańczyły, istny hardcore. Zjeżdżając skręciłem w kierunku wsi Pomocne. Po podjeździe przywitały mnie połacie śniegu, oraz ośnieżona miejscami droga. Cyknąłem kilka fotek i zjechałem na dół. Chciałem zjechać lasem do Bogaczowa i jakoś przez Męcinkę i Słup wrócić do domu, jednak po podjeździe za Pomocnem, okazało się, że pług odśnieżył tylko do pewnego fragmentu, a dalsza droga (w tym rzeczony zjazd) jest jeszcze bardziej zaśnieżona, niż odcinek na radiostacji. Zawróciłem, przejechałem przez Stanisławów (pozdrawiam szosowca, z którym się mijałem :) i zjechałem na dół. Zjazd mnie wyziębił i ubrudził okrutnie. Dalsza trasa prowadziła przez Sichów, Sichówek, Winnicę, Krajów aż do Legnicy (pominąłem kilka wiosek po drodze, nie mam pamięci do ich nazw :P) W Legnicy pojechałem Nowodworską, przejechałem przez C.H. Auchan, dalej Al. Piłsudskiego wyprzedzając ogroooomny korek, na światłach w lewo w II Armii WP, i już prościutko do domu. W słuchawce przez ponad 2h towarzyszył mi Kazik ("Kult Unplugged", "Bar la Curva") a pod koniec przez chwilkę Serj Tankian ("Elect the Dead"). Te 2h to chyba reguła, bo zazwyczaj własnie po takim czasie muzyka zaczyna mnie męczyć i wyciągam słuchawkę z ucha. Na koniec trochę zdjęć :)

Nie zdążyłem z kliknięciem :P

tym razem się udało, uff :)

podjazd na Stanisławów - prawdziwie górski krajobraz :)

ujęcie na górze podjazdu - i znów to samo...

poprawka z kawałkiem oksów

...a tak wyglądała droga na górę. Widać nasze ślady :)

Połacie śniegu przed Pomocnem

...i piękny asfalt pośród śniegów kawałek dalej :)


Przepraszam za jakość zdjęć, na chwilę obecną nie mam dostępu do lepszego telefonu, mam jednak nadzieję, że to się niedługo zmieni :)




  • DST 19.42km
  • Czas 00:48
  • VAVG 24.27km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiatrrrrrr

Wtorek, 19 marca 2013 · dodano: 20.03.2013 | Komentarze 2

Myślałem, że będzie bardziej znośnie, a nie było. Wiało okrutnie, a do tego gdzieś się zapodziała opaska na uszy i jechałem w samej czapce. Wygwizdało mi po uszach, że magia.

Pojechałem Rataja, Złotorysjką, Muzealna (zajechałem na chwilę do rowerowego), Plac Słowiański, dalej standard - kółko wokół piekar, Wrocławska, i jeszcze na Orlen (kompresor dalej zepsuty...) i do domu.

Pierwszy raz jeździłem z Endomondo (dzięki Łukasz za odpowiadanie na tysiąc pytań :) Fajna apka, jak wymienię telefon, będę korzystał częściej, bo dziś jeździłem z telefonem mamy :)

Kiedy w końcu wskoczę w krótki komplet i zrobię fajny długi trening? :(


Kategoria 1-25 km, 1,25", Samotnie, Szosa


  • DST 92.58km
  • Czas 03:48
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radość z trzech cyferek ciąg dalszy :)

Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 2

Wstaję 9:36. Lekko czuję wczorajszą noc, ale zbieram się. Przypominam sobie o łańcuchu że domaga się smarowania, reguluję klocki bo coś ocierało, ogólne ogarnięcie :). Pogoda za oknem w miarę se. Oponki czekają i kuszą, w planie w prawdzie 4h na spokojnie, no ale nie da rady przecież. Wrzucam na ruszt kilka parówek na zimno, 2 banany, ubieram się i idę. Wychodzę, od razu słoneczko po oczach. "aa kij tam, długo nie będę - wytrzymam bez oksów". Rataja - Złotoryjska - rondo w prawo. Na obwodnicy na poboczu mieszanka piasku z wodą. Cały brudny przez to się stałem. Trudno. Trochę rozgrzany, na światłach łapię dostawczaka z paletami na pace, siadam na kole 40-50-60km/h idą oponki oj idą :) Dalej prosto, podjazd pod Legnickie mnie prawie zagotował, a oczywiście 3 dni temu stwierdziłem, że bez sensu wozić te 750ml wody, jak w mrozi i tak nie pije i oczywiście dzisiaj też nie wziąłem. O ja głupi. Słoneczko grzało, aż się leciutko rozpiąłem :) W Legnickim w lewo. Po drodze kilka zdjęć, skręcam na Koskowice. Po gładziutkim asfalcie pięknie się jedzie i co wręcz dziwne idealnie cicho. Miód i orzeszki. W międzyczasie zdecydowałem, że jako jest tak ładnie wydłużę traskę i tym samym w Koskowicach skręcam w prawo. W następnej wiosce goni mnie jakaś parówka z nogami, która ujadała wręcz jak "pies Włbłebłebłę" czy jak to on się zwał. No i szybka była 25km/h jechałem a ta mnie doganiała :D Dalej bez żadnych ekscesów. Dojechałem do Prochowic, później Lisowice i do siostry na szklaneczkę wody i jak się okazało później kilka kromek chleba :) Posiedziałem koło 25 minut i ruszam dalej. Mięśnie się zastały trochę i zimno mi się zrobiło. Trochę potrwało zanim się rozgrzałem znów. W spalonej słyszę, że telefon dzwoni. Bartek czy jestem na treningu i że on wychodzi. Więc odpowiadam, że wracam już, 15km do Legnicy i żeby poczekał. Tempo od razu mi podskoczyło, nie wiedzieć czemu :) Przez Legnicę standardowo Wrocławską, Piastowską, Chojnowską. Zajechałem do mamy, wziąłem Powerade'a i pojechałem do Bartka. Poczekałem chwile, wpuścił mnie do garażu łaskawie :P poczęstował bananem i kazał czekać. Po chwili był gotowy i ruszamy. Na liczniku 60km 2:25h. Bartek proponuje, że mnie odprowadzi do domu i sobie pojedzie. No ale jako, że ja to ja to nie mogę tak o sobie do domu wrócić. W planie mam 4h, dobra pogoda, więc jadę z Tobą :) Na odcinku 300 metrów 3 razy obniżał siodełko, no ale cóż, można wybaczyć :P Pojechaliśmy Złotoryjską w lewo, do miasta, Wrocławska, II Armii WP, Nowodworską, koło Auchan i w stronę Legnickiego Pola. Czuję w nogach zmęczenie. Mimo, iż jadę prawie cały czas na kole nie mogę dotrzymać tempa. Trochę zwalniamy. Na podjeździe w Legnickim odpuszczam zupełnie. Wjeżdżam spokojnie, 17 a pod koniec nawet 13km/h. Bartek trochę szybciej, ale też zmęczony. Kończymy na spółę Powerade'a i dymamy dalej. W Legnickim w lewo czyli identycznie jak jechałem kilka godzin wcześniej. Za Legnickim i zakrętem w Kłębanowicach (chyba) na pięknym asfalcie Bartek zaprasza mnie na swoje koło i podnosi tempo. 30, 35, 37km/h. Przy 38 poczułem, że odpadam, krzyknąłem zwolniliśmy do 35. Dało mi to w kość trochę. Ostani łyk Powerade'a i wjeżdżamy w Koskowice. Asfalt do dupy to i tempo spadło 2 razy :). Dalej jedziemy prosto do Legnicy, koło Majewskich, miało być na ścieżkę, ale pociąg jechał to zawróciliśmy i przez wiadukt. Poczułem resztkę mocy, więc wjechałem mocniej i było wszystko ok dopóki nie zwolniłem poczułem w nogach moooocny ból. To znak, że dzisiaj ładnie popracowały. Bartek mnie urywa na zjeździe, po chwili go doganiam i jedziemy razem. Na światłach startuję mocno, zostawiam go w tyle, jadę 30km/h a tu po chwili z lewej szyyybko mnie omija. No bez jaj :D Nawet nie próbowałem gonić. Spotkaliśmy się koło Maca, porzucaliśmy mięsem na typa w czarnym kombi który by w Bartka wjechał i jedziemy dalej, Witelona, Piastowska, Chojnowska, żegnamy się i jadę do mamy na Langosza. Wciągnąłem na szybko, wziąłem plecak i do domku.

Piszę do dzień później, a nogi dalej bolą. Popracowały :) to dobrze. Szczerze mówiąc trochę kusiła setka, ale już się robiło zimno i ogólnie zmęczenie wygrało. Następnym razem :)




  • DST 20.99km
  • Czas 00:53
  • VAVG 23.76km/h
  • VMAX 43.50km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzy cyferki, a tyle radości

Piątek, 15 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 0

Czyli w końcu doczekałem się nowych opon. Cienkich opon. Szosowych opon. Czekałem miesiąc. Pierw dystrybutor nie chciał nawiedzić lokalnego sklepu. Potem zrezygnowany zamówiłem na allegro gdzie sprzedali mi wirtualne opony, bo nie mieli ich na stanie (sic!). No ale w końcu są. Szybko założone, bez problemów. Myślałem, że będzie gorzej, a tutaj spokojnie jedną łyżką. Dla mnie bomba. Podpompowałem, mierzę obwód koła, resetuję licznik i jazda na Statoil. Wsiadam na rower "łooooł jak to jedzie". Mega pozytywne wrażenie, mimo minimalnej ilości powietrza. Na statoilu końcówka kompresora zepsuta. No to jadę na Orlen. Tam kompresor w ogóle nie działa. Jadę dalej, na Shell. Jest, działa. Co prawda manualny, ale lepsze to od niczego. Tył do blisko 5 bar, przód 4,5 (w kompresorze spadło ciśnienie). Wsiadam, jadę, Łoł teraz to jedzie dopiero. Każdą nierówność czuję na tyłku, ale to przyspieszenie. Mimo słabej średniej już wiem, że opony sporo kilometrów przejadą pode mną.

mapka

różnica wyszła około 100 metrów więc ok jest skalibrowany licznik :)


Kategoria 1,25", 1-25 km, Samotnie, Szosa


  • DST 26.99km
  • Czas 01:08
  • VAVG 23.81km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

E2 czyli tlenowe jazdy śniegowe

Środa, 13 marca 2013 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 1

Dzisiaj plan jasno mówił: "2 godziny w tlenie przejedź. Nie wysiłkuj się, jednak serce niech zabije mocniej na podjeździe siedzącym". Słowo się rzekło (napisało) więc Eper wsiadł na swojego Lisa i pojechał. Nie obyło się bez tortur psychicznych. Milion wymówek i powodów dla których nie warto dzisiaj wychodzić. A to za zimno. A może lepiej odpuścić bo i tak nie zrealizuję planu. A ślisko. A nie chce mi się. DUPA ma mi się chcieć jak chcę latać. Więc po dłuuugaśnym ubieraniu wsiadłem i pojechał siną w dal. Zrobiłem dwie takie o pętelki: Mickiewicza - Plac Słowiański - II Armii Wojska Polskiego, Wiadukt nad torami, w prawo za wiaduktem - wokół wierzbiaka, nieopodal szpitala, Wrocławska - Piastowska - Złotoryjska - Rataja. 34 minuty mi takie kółeczko zajęło i 13 kilometrów z groszem. Drugie było identyczne, jednak kilkanaście sekund dłuższe. Wydaje mi się, że trochę pogoda się zepsuła, ale to minimalnie :)

Trochę się powoziłem na kole, ale serio krótko. Chyba dziś pan autobusiarz nie chciał mieć ogona, bo mocno pedała przycisnął, a ja z twardego przełożenia nie bardzo go mogłem dojść, przy 39 odpuściłem :(

Nie brałem dziś picia, bo w mrozie i tak nie piję, a po cholerę wozić ten prawie dodatkowy kilogram.

Po wyjechaniu i rozgrzaniu się, jak już zamiast pizgać było mi cieplutko jechało się bardzo ok jak na te warunki. W porównaniu z wczoraj to były orzeszki wręcz. Lekko, nieodczuwalnie wiało, tempa znośna, śnieg jak prószył również. Zrealizowałem trochę ponad 50% planu, jednak to chyba i tak dobrze jak na te warunki.

Dzisiaj 2 pary rękawiczek, 2 pary skarpetek i chyba było ok. Co jakiś czas i tak musiałem dmuchać ręce bo zimno :) No a z tymi skarpetkami, brakuje mi chyba miejsca w bucie i nie wiem czy to nie powoduje nadmiernego wychładzania się stóp. Ale to już takie rozkminy czysto teoretyczne. Mam nadzieję, że nie będę miał już okazji na testy w tym roku.

Ogólnie po jeździe czułem się bardzo bardzo dobrze. O niebo lepiej niż przed, czy wczoraj. Dobry znak. Trochę mnie teraz nogi bolą, więc jednak na marne nie poszedł dzisiejszy dzień.

Z muzyki dodam Kazika:

wczoraj obchodził 50. urodziny, Wszystkiego Najlepszego! Kaziku :)

Peace.




  • DST 23.66km
  • Czas 01:04
  • VAVG 22.18km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masakryczne S1

Wtorek, 12 marca 2013 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 0

Terror, masakra, tortura. Tak można opisać wczorajszy wyjazd (wpis piszę w środę, we wtorek byłem tak zmęczony i wkurzony, że nie miałem ochoty nawet na to). Co tu dużo pisać. W planie 15 minut rozgrzewki, godzina sprintów kadencyjnych (30s co 5 minut) i 15 minut rozjazdu. Wychodzę - zimno. Rano śniegu napadało, ulice mokre... Mickiewicza, Plac Słowiański, koło Maca w prawo, prosto prosto, ścieżka rowerowa, Koskowicka (chyba tak się nazywa :), kończę rozgrzewkę, zaczynam sprinty. Jedzie mi się okropnie. Odmarzają mi palce, mimo 3 par rękawiczek. Jadę, odwróconą trasę LP. Jedzie mi się z minuty na minutę coraz gorzej. W końcu upragniony dom. Wyszło 9 sprintów, ale i tak trening uważam za mało rozwijający. Pogoda była okropna, nie mogłem się skupić i też nie szło tak jak powinno/tak jak bym chciał. Oby do wiosny.

z muzyki dziś Paradise Lost - Draconian Times :)




  • DST 31.35km
  • Czas 01:23
  • VAVG 22.66km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Poniedziałek, 11 marca 2013 · dodano: 11.03.2013 | Komentarze 1

Wczoraj byłem u Bartka (Evo) ustaliliśmy kolejny tydzień planu i tak pogadaliśmy i popodziwialiśmy :) No więc na dziś w planie 2h rozjazdu. A pogoda w nocy spłatała figla i śnieg spadł. Nosz %*$(^$!. No ale nic, motywacja jest więc jadę. Ubieram się długo, ale dzisiaj zakładam dużo ciuchów. Jak już się ubrałem i byłem gotowy do wyjścia przypomniałem sobie że nie założyłem słuchawek i mp3. F*ck. No to rękawiczki out, rozpinam, włączam, zaczepiam, działa, jadę. W międzyczasie znalazłem rękawiczki których szukałem (mama znalazła, ja ich szukałem tam z miesiąc temu to nie było, MAGIA). No założyłem dwie pary i jadę. Dojechałem na piekary i stwierdziłem, że mi jednak pizga w ręce, więc założyłem trzecią parę. Trochę musiałem podmuchać, ale w końcu po 'odrobinie' czasu, doszło cieplutkiej krwi i było ok. Za to nogi, a konkretniej stopy narzekały. Mocno od bloku ciągnęło :/ Już po kilkunastu minutach wiedziałem, że nie będzie dwóch godzin, rozważałem powrót nawet do domu po 20 minutach, ale wiadomo jak to jest. Zawsze na początku są take myśli, a jak się człowiek rozgrzeje, rozkręci to już może jechać.

Trasa to takie kręcenie się po Legnicy. Wrocławska, wokół Piekar, koło Majewskich, rondem prosto i znów Wrocławska, Czarnieckiego, prosto dalej (nie pamiętam nazwy ulicy :P) Złotoryjska, Jaworzyńska, II Armii, koło Auchan, Nowodworska, Jaworzyńska, tutaj trochę przycisnąłem za betoniarką i jechałem sobie za nią od młyna aż do Placu Słowiańskiego :) jedynie dziury przerażały, bo tempo nie było wysokie, ok 35km/h, potem prosto, koło reala, orlena w lewo, Czarnieckiego, ta ulica której nazwy nie pamiętam, Złotoryjska i Rataja i dom. To tak mniej więcej, możliwe że coś pokręciłem, ale tego już się nie dowiemy :)

Pogoda - zimno, chmury, trochę wiało.

Muzyka - Pearl Jam płyta Vs. i potem Ten :)
@edit - sprawdziłem, ta ulica to Pocztowa, a później Piastowska :) tak myślałem, z tym drugim typem :P


Kategoria 26-50 km, Samotnie, Szosa


  • DST 30.11km
  • Czas 01:53
  • VAVG 15.99km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek

Niedziela, 10 marca 2013 · dodano: 10.03.2013 | Komentarze 2

Zmotywowany i wręcz wygoniony przez Bartka (dzięki :D) po mozolnym ubieraniu się, wciągnięciu kilku(nastu) pierniczków ruszam na podbój lasku. Dość zimnawo, lekki wiatr. W lasku nieodczuwalne. Rataja, Złotorysjka, w prawo do lasku. Już od początku trochę się popryskałem błotem, ale dziś nie przejmuję się tym. Jadę pierwsze okrążenie, trasa praktycznie przejezdna. W jednym miejscu patyk, w drugim dziura, ale tak to ok. Jadę jeszcze kawałek inaczej. Drugie albo trzecie okrążenie postanawiam jechać na czas. Chwila na wdech łyk wodę i rura. Oczywiście tylko przysłowiowa, bo rurą tego nazwać nie można. Jechałem jak mogłem, a zjechałem się tak bardzo, ze nie mogłem obliczyć ile czasu mi to zajęło (sic!). No i pierwszy raz poczułem co to znaczy jak jest niedobrze na treningu (@#!^$! pierniczki). Rozjechałem zmęczenie i jeżdżę dalej. Po kilku okrążeniach powtarzam próbę. Tym razem lepiej. Bardzie świadomie pojechałem, i 'ogarnięcie'. Czas 4:42 więc chyba b. dobrze. Bo jak pamiętam kiedyś to poniżej 6 minut ledwo schodziłem, a teraz poniżej 5. No ale mogę się mylić, a nie mogłem znaleźć wpisu z czasem. Rozjechałem zmęczenie, jeszcze kilka kółek. Wyszło 65 minut w samym lasku, koło 18km. Średnią nie ma się co chwalić. Ok. 16km/h. No ale było ślisko :D Na jednym z okrążeń zatrzymałem się po podjeździe, bo już nie mogłem. Parowałem cały, jak gotująca się woda :D No i wykorzystałem okazję do oczyszczenia tego miejsca ze szkła. Bo akurat się zatrzymałem blisko jakiegoś skupiska na którym było sporo szkiełek. Po lasku wyjechałem, zjechałem drugą stroną do Jaworzyńskiej, zawróciłem pokręcić się po osiedlu i napisać na Bartka samochodzie "brudas", ale jak zwykle był wypucowany :(. Podjechałem do mamy Langosz Legnica - Polecam, jeśli ktoś jeszcze nie był :)
Wziąłem 3 zł na myjnie, pojechałem na Głogowską i umyłem z błotka, którego nawet sporo było na rowerze mimo, że w lasku było dość sucho. Rower ładnie umyłem, 3zł nawet za dużo było :)

Kończąc lasek na razie jest dla mnie tragedią. Na początku miałem już myśli że się do tego nie nadaję, że umrę w Złotym Stoku itd itd itd. Xcr zaczyna ze mną pogrywać. Po lasku baaardzo stwardniał, prawie w ogóle nie pracował. Dopiero po umyciu i brunoxie w domu zaczął. Chyba będzie mu trzeba zrobić "pokaż kotku co masz w środku". Nie mówiąc już o tym, że ma lekkie luzy :/ To tyle narzekania.

słit focia w łazience w lustrze :D


Miałem jechać z Luxą na trening, ale uznałem że jednak nie chcę i posłuchałem natury i ciszy w lasku. A do posłuchania na dziś UNKLE - Unreal. Chodzi za mną już kilka dni.


Trzymajcie się :)




  • DST 26.37km
  • Czas 01:01
  • VAVG 25.94km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Deszczowe tempówki interwałowe M2

Czwartek, 7 marca 2013 · dodano: 07.03.2013 | Komentarze 1

Po dwóch dniach przerwy/odpoczynku. Nogi bardzo bolały, a że we wtorek była okropna pogoda na jeżdżenie odpuściłem. W środę dalej nogi bolałi, więc poszedłem do rowerowego, do fryzjera. Niestety tu i tu się nie załapałem, no ale trudno.

Od razu po szkole. Banan, kilka pierniczków, sprawdzam co na dziś przygotowane, cztery sześciominutowe tempówki, zakończone sprintem i 2-3 minutową przerwą. Wychodzę z domu, kilka kropel spadło na mnie. "Pewnie zaraz przejdzie bokiem, jadę." Tradycyjnie, Rataja, Złotoryjska, fajnie podjechało mi się podjazd, rondo w lewo i w dół, lekko już kropi. Na światłach za wywrotką się ustawiam i ciągnę się za nią 50km/h aż do ronda, wyprzedam ją, jadę prosto i zaczynam tempówkę. Włączam timer w zegarku i konsternacja. Zamiast 6 minut ustawiłem 6 godzin... no nic, pierwszy pojechałem na liczniku. Na odpoczynku przestawiłem zegarek i już mi ładnie odliczało. Jeździłem od ronda do podjazdu w Legnickim. 2 razy tam i z powrotem. Pod koniec 3. tempówki złapała mnie kolka, nie wiem co jest tego powodem, muszę się doedukować. Ostatni nawrót, i już tylko 6 minut dzieli mnie od końca. Zdążyło się porządnie rozpadać, jestem już ładnie mokry, kapie z kasku. 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1, SPRINT, fajrant. Rondo prosto, na światłach prosto, kolejne światła w prawo w Jaworzyńską i w prawo do domu. Krótko, bo raz że padało a dwa spieszyłem się do mamy. (w domu okazało się że już nie trzeba).

Odpoczęte nogi ładnie dają. Lubię to uczucie, trochę odpocząłem od roweru i od razu lepiej się kręci :)

Sprawdziłem przewyższenia w Złotym Stoku gdzie zamierzam wystartować. ~1500m na dystansie 40km. Będzie bolało. A kolejne starty jeszcze gorzej. Coś czuję, że trzeba będzie sporo czasu spędzić w Legnickim Polu, Stanisławowie i Bogaczowie.

Niestety pogoda ma się zepsuć na dniach. Nie pociesza mnie to, jak już posmakowałem słoneczka :(

@edit. Aha, większość treningu z płytą "Kill 'em all"

/miał być link do UNKLE, ale zauważyłem, że dodałem to ostatnio/ więc Chris Cornel który mnie oczarował tym coverem. Wspaniały wokal.