Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2013

Dystans całkowity:554.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:45
Średnia prędkość:22.40 km/h
Maksymalna prędkość:60.10 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:39.59 km i 1h 46m
Więcej statystyk
  • DST 60.33km
  • Czas 02:29
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenne Prochwice i sprinty

Poniedziałek, 4 marca 2013 · dodano: 04.03.2013 | Komentarze 0

dom - Złotorysjka - obwodnica - Legnickie Pole - Księgienice - Rogoźnik - Prochowice - Szczytniki nad Kaczawą - Bieniowice - Pątnów Legnicki - Legnica i trochę krążenia po niej.

Pięęęęękna pogoda, w planie 10 sprintów i 30 roz/od grzewki, ale postanowiłem pojechać do siostry. Mięśnie odezwały się już na Rataja, podjazd dosyć sprawnie, obwodnica fajnie szybko, był tir, ale odszedł mi :(. Wszystko jedno, mijam rondo, 15 minut rozgrzewki już za mną, zaczynam sprinty. 10 sprintów po 10 sekund i w planie 2 minutowe przerwy, jednak były krótsze, od tak wedle uznania. Podjazd w Legnickim mocno podjeżdżany 3x5, poszedł sprawnie, pod koniec trochę się pomęczyłem, ale ogólnie ok. W Legnickim musiałem opieprzyć dwóch dziadków na kozach, którzy omijając samochód stojący na poboczu rozjechali się na całą drogę i kiedy chciałem wyprzedzić ich z prawej oczywiście zajechał mi drogę. Padły niecenzuralne słowa niestety :P. Skończyłem przed podjazdem na 5 sprintach i na razie nie robiłem, zły asfalt i chciałem trochę odpocząć po podjeździe. :) Szybki, krótki podjazd na wiadukt, zjazd i kolejny sprint. Skręcam w lewo i kończę dzisiejszy plan. Ostatni sprint tradycyjnie 2 razy dłuższy. Na chyba 7. i 8. sprincie padł rekord dzisiejszej prędkości po płaskim :) W Koskowicach w prawo i wiatr w twarz. Spowalniało, jednak mniej niż wczoraj. Jako że ubrałem się dzisiaj lżej (zwykłe skarpetki zamiast narciarskich, brak czapki tylko opaska na uszy i jedna para rękawiczek) trochę zaczynało pobolewać w uszach od wiatru. Jakoś przemęczyłem te kilka kilometrów, zakręt w lewo i można cisnąć. Dalej beż żadnych ekscesów, prosta droga, tempo wyższe. Podjazdy przed Prochowicacmi wjechane z twardego przełożenia. Dojeżdżam do Prochowic, przejeżdżam prze nie, na prostej do Lisowic słyszę, że jakiś samochód się zrównuje ze mną, patrzę w bok, a tu szwagier :) więc stajemy na pedały i wyścig :P 100 parę koni jednak wygrało i mnie zgubiło przy trochę ponad 40km/h. Dojechałem do siostry, posiedziałem trochę, dostałem agrafkę i ruszyłem kilka minut przed 17 do domu. "Trasa bardzo dobrze znana, od jednego baru do baru" No może bez tego ostatniego :). Droga dziurawa jak szwajcarski ser, pewnie nawet bardziej, ale twardo jadę, wiaterek jest w plecki, zaraz słońce zajdzie no i do hurtowni mam jechać po powrocie. Tak sobie jechałem do Legnicy. Na małym rondzie postanowiłem pojechać Trochę dłuższą drogą, skręcam w prawo, żeby dojść 2 kolarzy/rowerzystów, ale oni skręcili kawałek dalej w gruntową drogą. To cisnę sam bo tych jeszcze większych dziurach. Dojechałem do Poznańskiej, w lewo, prosto, przez rynek, Muzealna, w lewo na Złotoryjską, w prawo - Rataja, potem Jaworzyńska, Plac Słowiański, do świateł w tył zwrot, w lewo, Mickiewicza i do domu. Takie właśnie kręcenie żeby do 60 dobić. Padnięty wróciłem, nogi bolą bolą bolą bolą.

jako, że dziś bez muzyki to dodaję często słuchaną w ostatnich dniach piosenkę:

i coś czym Kazior mnie zaraził dziś trochę



...a do hurtowni i tak nie zdążyliśmy bo okazało się że do 18, a nie tak jak pisało w internetach że do 19. INTERNET KŁAMIE! ;)




  • DST 43.22km
  • Czas 01:59
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złotoryja - MORDOR

Niedziela, 3 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 1

Plan był trochę ambitniejszy wieczorem. Rano zmalał nieco, przez zmęczone po wczoraj nogi. W drodze został okrojony jeszcze bardziej. A przyczyną tego WIATR. Nie wiaterek, wietrzyk tylko WIATR. Mocny. W twarz. W stronę Złotoryi, cały czas. No ale od początku. Nie chciało się wyjść. Zbierałem się z godzinę. Zamontowałem podsiodłówkę z zestawem naprawczym i pompkę. W końcu wyjechałem. Nogi od razu powiedziały "cześć" lekkim bólem. Podjazd na Złotoryjskiej, na rondzie prosto i w sumie dalej cały czas prosto. Średnia - 18km/h, tak wiało. Po drodze zaczęło mnie ucho boleć od tego. No i postanowiłem skrócić trasę i dojechać tylko do tabliczki i wrócić, a nie zaliczać jeszcze Jawora. Przy tabliczce szybka fota.


W tył zwrot, chęć na siku, ale wizja rozbierania się z tego wszystkiego i pan spacerujący kawałek dalej mnie zniechęciło. Zjadłem jeszcze to co miałem w kieszeni kamizelki, czyli ten batonik fajny z biedronki i pojechałem. Podjeździk nawet nawet poszedł, wyjechałem na prostą i zaczęło brakować przełożeń, wrzucam blat, 6 z tyłu jadę i na liczniku 32km/h. Praktycznie bez wysiłku, taki ten wiatr był... Z taką mniej więcej średnią dojechałem do Legnicy, były momenty szybsze (43) i wolniejsze (27). Pomyślałem, że nawet się jedzie z wiatrem, to zrobię jeszcze małe kółko w Legnicy. Na rondzie w prawo, obwodnicą w dół, nie ma żadnego tira, dalej prosto, przed torami w prawo, prosto i wjazd w singla koło torów. Spokojnie sobie go przejechałem, wytrzęsło trochę i wiało z boku. Potem ścieżka z wiatremwmorde, zjazd na ulicę koło reala, prosto przez rynek, Złotoryjską, zjazd przejściem podziemnym, i dalej Muzealna, Plac Słowiański, dom. Tyle.

Zły jestem, że nie wyszło dłuższe jeżdżenie, wszak miało być 3-4h. Było trochę chmur, nawet słońce parę razy zaświeciło, tylko ten wiatr. No ale niech wieje, wywieje zimną, brzydką pogodę i przywieje prawdziwą wiosnę, a wraz z nią krótki rękaw. Oby :)

@Edit noo, a MORDOR dlatego, że jazda do tej Złotoryi to była istna Mordęga :)

@Edit2 aa i jeszcze korzystając z okazji, pozdrawiam kierowcę zielonej Yariski która wyprzedziła mnie na centymentry z duuużą prędkością, kiedy ja stałem na pedałach. Lekkie dmuchnięcie, ruch kierownicą i pięknym lotem wylądowałbym na drzewie 15 metrów dalej. I jeszcze pozdrawiam kierowcę T4 który wyprzedzanie mnie i zjazd na drugi pas zaczął równając się ze mną, w efekcie czego wyminął mnie i dopiero zjechał na drugi pas... Eh.

Keep calm, and ride a lot :)




  • DST 70.82km
  • Czas 03:11
  • VAVG 22.25km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

M1 + Harlem Shake

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 2

W planie godzinna tempówka więc wyjeżdżam standardowo Złotoryjska, obwodnica, ładne tempo (dopompowane oponki niosą szybciej). Niestety trafiłem na zielone światło i nie załapałem się na hol TIRa :( no ale jadę dalej. Od ronda, po 15 minutach rozgrzewki zaczynam tempówkę. Nie szarżowałem tak jak ostatnio, bo mimo wszystko to dłuższy wysiłek, a wtedy przesadziłem na początku i było słabo po chwili. Podjazd pod Legnickie upłynął dość szybko, jednak nie bez wysiłku. Dalej fajnie się jechało, na wiadukcie nad autostradą machnąłem do biegacza, ciekawe czy ogarnął przywitanie :). Szosa w Księgienicach przyniosła niespodziankę - mocny wiatr. Co prawda boczny, jednak spowalniał. Długo to nie trwało, chwilę później skręciłem w Koskowicach w prawo i gnę w stronę Prochowic. Lekki podjazd, zjazd, skręt w lewo na rozjeździe i... wbokwind. Kurde no. No ale gnę dalej. Ciężej lub mniej jadę dalej. Wyprzedzam na podjeździe dziadka który prowadził rower. Dziwne to było, on prowadzi, a ja obok z prędkością ok 25km/h go wymijam. A tamte zjazdy fajnie mi szły. Do Prochowic dojechałem kończąc tempówkę ze średnią 27,7. Na szczęście zmieściłem się czasowo przed światłami. Jakieś 15 minut przed końcem skapnąłem się, że coś mało wysiłku w to wkładam, więc dołożyłem do pieca. Ostatnie 5 minut już prawie że w trupa. Przejechałem na luzie przez Prochowice, Lisowice, skręcam w stronę Legnicy i co? WMORDĘWIND. Nie bez powodu pisany wielkimi literami. Był wielki. Do tego ten cudowny asfalt, gorszy od dróg gruntowych. Prędkość spadła do 20km/h i za nic nie chciała wzrosnąć więc postanowiłem przetestować 'nowy' telefon (stary odmówił posłuszeństwa, więc wziąłem stary telefon mamy - samsung c3050). I zacząłem focić. Z rączki, z dziubkiem, ogólnie przedziwne pozy :D


W Szczytnikach nad Kaczawą zjadłem taki kwadratowy batonik(?) musli z biedronki. Dobre to to, ale trudno było rozpakować w rękawiczkach i tylko jedną ręką z zębami. Gryzłem przez folię i wyciągałem tylko kawałek :). Kawałek dalej postawiłem rower na torach i robiłem mu zdjęcia, jednak są masakrycznej jakości, więc nie będę wstawiał. Na mini rondzie skręciłem w prawo, koło WORDu, potem w lewo, przez miasto do Bike Centrum. Potem do mamy, chwilę pogadałem i jako, że się wychłodziłem, podjechałem Złotoryjską raz i zjechałem. Od razu lepiej. Później pojechałem w stronę Ferio, Zamku, na skrzyżowaniu koło dworca w prawo. Na światłach zobaczyłem Tomka jednak jechał w "sprzecznym kierunku" (Łukasz pamiętasz? ;>) więc pojechałem dalej do miasta, machnąłem Łukaszowi (innemu ;) i podjechałem na umówione miejsce spotkania czyli pod zegar koło Piastów. Chwilę poczekałem aż w końcu zjawił się nowy znajomy i śmignęliśmy. Przeciągnął mnie ostro, nie powiem, ale też te 60km już przejechane robiło swoje. No i ja nie mam szosy :). Chwilę się pokręciliśmy tam i z powrotem. Na Lotniczą i Chojnowską i w końcu na Plac Słowiański gdzie o 15:00 miał być Harlem Shake. O 15 jeszcze mało się działo więc pojechaliśmy jeszcze kółko i wróciliśmy. Chwilę postaliśmy, załapaliśmy się na fotę dla Lca.pl


Po chwili zaczęło się pierwsze nagranie. Chaos, rozróba i wszystko na raz. Widać nas na kilku zdjęciach, a raczej nasze rowery w górze :)



Kolejny klip był przy pajacu koło Savii. A jeszcze następny koło zegara. W tym wystąpiłem :D


W międzyczasie pożegnałem się z Tomkiem i po ogłoszeniu, że 'impreza' idzie na Skatepark jako że robiło mi się zimno pojechałem do domu.

Z dystansu jestem dumny. Pogoda była świetna gdyby nie wiatr. Na podjeździe w Legnickim Polu było mi wręcz gorąco tak świeciło słoneczko, chciałem się rozbierać. U mamy dopełniłem bidon "sokiem z gumijagód" czyt. niebieskim Poweradem. Słodkie to jak cholera, ale nawadnia jednak lepiej od wody z sokiem. No i to tyle. Plan wykonany w więcej niż 100%. Będzie ok :)

@Edit - Towarzyszyła mi dziś dzięki Łukaszowi vel Elkaziorro który pisał mi rano o Sepulturze, właśnie Sepultura. Płyty "Chaos a.d." oraz "Roots". Nie będę wrzucał z yt bo i tak jest bardzo długi wpis. Wszystko jest dostępne, jak kogoś interesuje to znajdzie :)




  • DST 16.67km
  • Czas 00:54
  • VAVG 18.52km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Piątek, 1 marca 2013 · dodano: 02.03.2013 | Komentarze 0

Spokojne kręcenie się po mieście. Podjechałem do mamy rozmienić siano, na myjnię, potem orlen, statoil bo na orlenie nie działał kompresor a o dziwo na statoilu działał. Potem do rowerowego dowiedzieć się co z moimi zamówionymi oponami. W środę mają być. Hope so.

Fajna pogoda, pierwszy raz słonko w tym roku zobaczyłem :)


Kategoria 1-25 km, Samotnie, Szosa