Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

51-75 km

Dystans całkowity:1545.81 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:70:41
Średnia prędkość:21.87 km/h
Maksymalna prędkość:66.00 km/h
Suma podjazdów:1884 m
Maks. tętno maksymalne:191 (92 %)
Maks. tętno średnie:167 (81 %)
Suma kalorii:7720 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:59.45 km i 2h 43m
Więcej statystyk
  • DST 65.56km
  • Czas 02:27
  • VAVG 26.76km/h
  • HRmax 178 ( 86%)
  • HRavg 148 ( 71%)
  • Kalorie 1562kcal
  • Podjazdy 511m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Myślibórz 2

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 0




  • DST 70.03km
  • Czas 02:43
  • VAVG 25.78km/h
  • VMAX 56.10km/h
  • HRmax 187 ( 90%)
  • HRavg 156 ( 75%)
  • Kalorie 1937kcal
  • Podjazdy 630m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Myślibórz

Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 17.05.2013 | Komentarze 0

Bardzo wietrznie. Pierw pojechałem na kopernik, okazało się, ze się spotykamy za nowodworską. Pojechałem, skręciłem na uliczkę i chwilę później nadjechał Marcin i Krzysiek. Pojechaliśmy na Jawor. Bardzo wiało, w dodatku zmienione na terenowe opony i odpadałem z koła... Za Warmątowicami, kiedy jeszcze miałem trochę sił Marcin zaatakował, odparłem, pociągnąłem do niego. Jak zauważył zaczął jeździć od prawej do lewej, aż mnie zgubił, odpuściłem, wróciłem do Krzyśka. Dalej było tylko gorzej, coraz słabsze nogi, coraz mocniejszy wiatr i po chwili odpadłem z koła. Dogoniłem dopiero w Jaworze, bo zatrzymali się do sklepu. Ledwo złapałem oddech i pojechaliśmy dalej. Zaraz potem znów nie utrzymałem tempa... Doszedłem chyba do nich przed Myśliborzem, jak tylko zaczął się podjazd znów odpadłem. Już odpuściłem, jechałem swoje, bo organizm mi się zagotował. W przerwach gdzie nie wiało, byłem jak w saunie. Wyjechałem, chwilę się zastanawiałem, czy pojechali w teren czy prosto. Pojechałem jednak asfaltem, co było trafną decyzją. Zobaczyłem ich bardzo daleko za zakrętem. Trochę ożyłem - teren się wypłaszczył. Kiedy dojechałem do momentu w którym ich widziałem, zobaczyłem, że jadą już w drugą stronę, zawróciłem więc i zjechaliśmy w stronę Pomocnem. Na zjeździe minimalnie straciłem, zaczął się podjazd i znów to samo. Tym razem już odjechali na dobre. Jechałem sobie tak jak mi mięśnie pozwalały. Zastanowiłem się czy podjechali na radiostację czy zjechali, wybrałem zjazd. Zjeżdżało się fajnie, ale bez dokręcania, zmęczone mięśnie... W Sichowie zajechałem do sklepu zobaczyć czy czasem nie czekają, ale nie było, więc jadę w stronę domu. Zadzwoniłem do Marcina, okazało się że oni już przed Winnicą. Zjechałem w prawo, zamiast prosto i cisnę. Tzn "cisnę" bo tempo słabe było. Podjechałem kostkę, wyjechałem na prostą i zobaczyłem ich w oddali! Czekali na mnie bogu dzięki. Zaczęli jechać, więc przyspieszyłem i wreszcie dojechałem. Podziękowałem i ruszyliśmy do Legnicy. Już kawałek. W Legnicy Marcin coś wspomniał o zjazdach w lasku i że po nich pojedziemy do domu. "Młody jedziesz?" już mi było wszystko jedno, więc się zgodziłem. Wjechaliśmy do lasku, pierwszy zjazd - znajomy kiedyś tam zjechałem, potem nie zjeżdżałem przez wielką dziurę. Zjechaliśmy. Następny - no to już hardcore. Pierwszy raz go widziałem - prawie pion, z zakrętem pomiędzy drzewami. Najs. Krzysiek rozpędził się (z dźwiękiem Wrr wrr hahaha :D) ale zahamował w ostatniej chwili. Zjechał Marcin, potem jednak odważył się Krzysiek, no i ja. Nie było tak źle, a na pewno dużo lepiej niż ten zjazd wyglądał :) Jestem ciekawy tylko co polkowice przygotowały na Maraton. Wg Krzyśka ten zjazd to pikuś. Mam nadzieję, ze wrócę cały :D




  • DST 52.71km
  • Czas 02:08
  • VAVG 24.71km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 180 ( 87%)
  • HRavg 136 ( 66%)
  • Kalorie 1214kcal
  • Podjazdy 209m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pojechałem sam, wróciliśmy we 3 :)

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 1

Dostałem info że o 10 ktoś będzie jeździł na rundach, więc pojechałem. Na początku podjazdu na pierwszej usłyszałem za plecami "co tak słabo? mocniej" Dojechał Krzysiek. Zrobiliśmy razem 2 rundy i jako, ze zaczynało padać dość nieprzyjemnie, wjechaliśmy na 3. i ostatnią rundę, którą już zaczął Marcin. Pojechaliśmy tę rundę, potem pojechaliśmy do Kunic i do Legnicy. W sumie tylko 2 rundy były mocne, może nawet nie, reszta to takie sobie kręcenie.




  • DST 57.50km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 186 ( 90%)
  • HRavg 150 ( 72%)
  • Kalorie 1420kcal
  • Podjazdy 273m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grupą na rundy

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 0

15:45 u mnie pod blokiem czekałem na Tomka i razem z nim pojechaliśmy po Marcina i jeszcze jednego (imienia nie znam) Pojechaliśmy na rundy do Taczalina. We czwórkę przejechaliśmy 2 rundy, a potem z Marcinem kolejne 1,5, bo wróciliśmy przez Legnickie.

Tomek mi zaproponował przesunięcie bloków, bo mam chyba za bardzo z przodu. Zobaczymy co przyniesie zmiana :)




  • DST 61.12km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.43km/h
  • VMAX 63.70km/h
  • HRmax 191 ( 92%)
  • HRavg 167 ( 81%)
  • Kalorie 1587kcal
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0

Majówka nie rozpieszcza nas pogodą, toteż dopiero dziś pierwsza okazja na rower. Pogoda zapowiadała się bardzo przyjemna. 11:45 zszedłem na dół, Krzysiek już na mnie czekał i pojechaliśmy na BP po "Benka". Poczekaliśmy tam chwilę na niego i ruszyliśmy na Kopernik po Marcina. W pełnym składzie ruszyliśmy Koskowicką zrobić kilka pętelek. Po chwili jazdy tempo już było mocne. Po chwili nawet bardzo. Zresztą średnia trochę to obrazuje. Na podjeździe wypadła moja zmiana - to chyba tam aż tak tętno mi podskoczyło. 2 kolejne rundy przebiegły już gładziej. Przy wjeździe na szosę Księgienicką odpadłem z koła. Na początku przewaga 5 metrów, jednak stopniowo rosła. Jechałem tyle ile mogłem, ale nie mogłem nic zrobić. Pod koniec szosy trochę zwolnili jednak i to nie pomogło. Doszedłem do nich dopiero za zakrętem, gdzie już tempo bardzo spadło - do ok. 25km/h. Na ostatnim podjeździe Krzysiek połamał siodełko (cholera wie jak :D) więc już zjechaliśmy przez Legnickie Pole do domu. Mimo, że już wracaliśmy, tempo nadal było wysokie. Spadło dopiero za światłami na Nowodworskiej. Na zjeździe Vmax.




  • DST 75.17km
  • Czas 02:46
  • VAVG 27.17km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening z Krzyśkiem

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 15.04.2013 | Komentarze 0

Dostałem wczoraj zaproszenie na trening, więc wypadało skorzystać. Oczywiście bardzo chętnie :)

O 2 położyłem się spać po 18stce, o dziwo wstałem przed budzikiem o 8 (!), szybki prysznic, sms że jadę dziś, po chwili odpowiedź - 9:30 u mnie. Zjadłem michę owsianki, ubrałem się trochę lżej (brak ocieplaczy, jedne rękawiczki, bez opaski na uszy, potówka, koszulka) i zszedłem. Po konsultacji, wróciłem się po koszulkę z długim rękawem i ruszyliśmy na Legnickie Pole. W Księgienicach pojechaliśmy prosto, w nieznaną mi jeszcze drogę, która okazała się początkiem pętli 10km. Księgienice - Taczalin - Koskowice - Księgienice. Zrobiliśmy 5 takich pętli. Jazda na zmiany. Fajnie nam to szło. Dopiero w 2 ostatnich zacząłem czuć w nogach ból. Wróciliśmy tą samą drogą którą przyjechaliśmy.

Trening świetny, mimo, że podczas niego nie wypluwałem płuc, nogi były baaaardzo zmęczone. (ale to możliwe, że spowodowane też tańczeniem do 2 ;). Pogoda dopisała, było idealnie, nie za ciepło nie za zimno. Lekki tylko wiatr. Żyć nie umierać :) Już nie mogę się doczekać następnego treningu ;)

PS - nowe kółko cyka, kręci i sprawuje się świetnie ;)




  • DST 71.63km
  • Czas 03:06
  • VAVG 23.11km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wreszcie dłuższy trening

Środa, 20 marca 2013 · dodano: 20.03.2013 | Komentarze 0

Czekałem na tę środę już od kilku dni. Prognozy na 7°C, brak opadów i słaby wiatr dawały nadzieję, na przyjemny (wreszcie) trening. Skończyłem lekcje 2 godziny wcześniej, pogoda była zachęcająca, co prawda siedmiu stopni nie było i lekko wiało, ale było przyjemnie. Zjadłem racuchy, sprawdziłem forum, pocztę, fb, ubrałem się i wyruszyłem. Zaplanowane na dziś miałem 1:30h jazdy z czego godzina sprintów kadencyjnych. 15 minutowa rozgrzewka i już zaczynałem trening pomykając w stronę Złotoryi :). Jechało się bardzo przyjemnie, słonko świeciło, asfalt suchutki, żyć (jechać) nie umierać :). Przed Złotoryją, zaraz za zjazdem skręciłem w lewo, na Jawor. W tym momencie idealny asfalt się skończył i zaczęły się dziury, a po chwili też podjazdy. Podjeżdżałem z tyłkiem na siodełku - bardziej mięśnie pracują wtedy. Gdy dojechałem do Sichowa postanowiłem wjechać na Stanisławów, a konkretniej na starą radiostację. Dokończyłem trening wyjeżdżając kawałek za wioskę, zawróciłem i zacząłem podjazd. Wraz z podjazdem zaczęły się śnieżne widoczki :) Początek ostrzejszego podjazdu (od początku wioski) znów objawił się bólem w lewej części pleców, a również brudną, mokrą drogą. W połowie najostrzejszego fragmentu musiałem zrzucić na najmniejszą koronkę z przodu :( , a myślałem, że uda się na środkowej wszystko podjechać. Widocznie za słabo trenuję :P. Za zakrętem przywitała mnie całkiem ośnieżona droga, co w połączeniu ze slickami oznaczało zejście z roweru i podprowadzenie. Podprowadziłem tylko do zakrętu, widoczność i tak była bardzo słaba, więc nie byłoby dobrej fotki z samej góry. Zjazd po tym śniegu okazał się równie wielkim wyzwaniem co podjazd. Ręce bolały, opony tańczyły, istny hardcore. Zjeżdżając skręciłem w kierunku wsi Pomocne. Po podjeździe przywitały mnie połacie śniegu, oraz ośnieżona miejscami droga. Cyknąłem kilka fotek i zjechałem na dół. Chciałem zjechać lasem do Bogaczowa i jakoś przez Męcinkę i Słup wrócić do domu, jednak po podjeździe za Pomocnem, okazało się, że pług odśnieżył tylko do pewnego fragmentu, a dalsza droga (w tym rzeczony zjazd) jest jeszcze bardziej zaśnieżona, niż odcinek na radiostacji. Zawróciłem, przejechałem przez Stanisławów (pozdrawiam szosowca, z którym się mijałem :) i zjechałem na dół. Zjazd mnie wyziębił i ubrudził okrutnie. Dalsza trasa prowadziła przez Sichów, Sichówek, Winnicę, Krajów aż do Legnicy (pominąłem kilka wiosek po drodze, nie mam pamięci do ich nazw :P) W Legnicy pojechałem Nowodworską, przejechałem przez C.H. Auchan, dalej Al. Piłsudskiego wyprzedzając ogroooomny korek, na światłach w lewo w II Armii WP, i już prościutko do domu. W słuchawce przez ponad 2h towarzyszył mi Kazik ("Kult Unplugged", "Bar la Curva") a pod koniec przez chwilkę Serj Tankian ("Elect the Dead"). Te 2h to chyba reguła, bo zazwyczaj własnie po takim czasie muzyka zaczyna mnie męczyć i wyciągam słuchawkę z ucha. Na koniec trochę zdjęć :)

Nie zdążyłem z kliknięciem :P

tym razem się udało, uff :)

podjazd na Stanisławów - prawdziwie górski krajobraz :)

ujęcie na górze podjazdu - i znów to samo...

poprawka z kawałkiem oksów

...a tak wyglądała droga na górę. Widać nasze ślady :)

Połacie śniegu przed Pomocnem

...i piękny asfalt pośród śniegów kawałek dalej :)


Przepraszam za jakość zdjęć, na chwilę obecną nie mam dostępu do lepszego telefonu, mam jednak nadzieję, że to się niedługo zmieni :)




  • DST 60.33km
  • Czas 02:29
  • VAVG 24.29km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wiosenne Prochwice i sprinty

Poniedziałek, 4 marca 2013 · dodano: 04.03.2013 | Komentarze 0

dom - Złotorysjka - obwodnica - Legnickie Pole - Księgienice - Rogoźnik - Prochowice - Szczytniki nad Kaczawą - Bieniowice - Pątnów Legnicki - Legnica i trochę krążenia po niej.

Pięęęęękna pogoda, w planie 10 sprintów i 30 roz/od grzewki, ale postanowiłem pojechać do siostry. Mięśnie odezwały się już na Rataja, podjazd dosyć sprawnie, obwodnica fajnie szybko, był tir, ale odszedł mi :(. Wszystko jedno, mijam rondo, 15 minut rozgrzewki już za mną, zaczynam sprinty. 10 sprintów po 10 sekund i w planie 2 minutowe przerwy, jednak były krótsze, od tak wedle uznania. Podjazd w Legnickim mocno podjeżdżany 3x5, poszedł sprawnie, pod koniec trochę się pomęczyłem, ale ogólnie ok. W Legnickim musiałem opieprzyć dwóch dziadków na kozach, którzy omijając samochód stojący na poboczu rozjechali się na całą drogę i kiedy chciałem wyprzedzić ich z prawej oczywiście zajechał mi drogę. Padły niecenzuralne słowa niestety :P. Skończyłem przed podjazdem na 5 sprintach i na razie nie robiłem, zły asfalt i chciałem trochę odpocząć po podjeździe. :) Szybki, krótki podjazd na wiadukt, zjazd i kolejny sprint. Skręcam w lewo i kończę dzisiejszy plan. Ostatni sprint tradycyjnie 2 razy dłuższy. Na chyba 7. i 8. sprincie padł rekord dzisiejszej prędkości po płaskim :) W Koskowicach w prawo i wiatr w twarz. Spowalniało, jednak mniej niż wczoraj. Jako że ubrałem się dzisiaj lżej (zwykłe skarpetki zamiast narciarskich, brak czapki tylko opaska na uszy i jedna para rękawiczek) trochę zaczynało pobolewać w uszach od wiatru. Jakoś przemęczyłem te kilka kilometrów, zakręt w lewo i można cisnąć. Dalej beż żadnych ekscesów, prosta droga, tempo wyższe. Podjazdy przed Prochowicacmi wjechane z twardego przełożenia. Dojeżdżam do Prochowic, przejeżdżam prze nie, na prostej do Lisowic słyszę, że jakiś samochód się zrównuje ze mną, patrzę w bok, a tu szwagier :) więc stajemy na pedały i wyścig :P 100 parę koni jednak wygrało i mnie zgubiło przy trochę ponad 40km/h. Dojechałem do siostry, posiedziałem trochę, dostałem agrafkę i ruszyłem kilka minut przed 17 do domu. "Trasa bardzo dobrze znana, od jednego baru do baru" No może bez tego ostatniego :). Droga dziurawa jak szwajcarski ser, pewnie nawet bardziej, ale twardo jadę, wiaterek jest w plecki, zaraz słońce zajdzie no i do hurtowni mam jechać po powrocie. Tak sobie jechałem do Legnicy. Na małym rondzie postanowiłem pojechać Trochę dłuższą drogą, skręcam w prawo, żeby dojść 2 kolarzy/rowerzystów, ale oni skręcili kawałek dalej w gruntową drogą. To cisnę sam bo tych jeszcze większych dziurach. Dojechałem do Poznańskiej, w lewo, prosto, przez rynek, Muzealna, w lewo na Złotoryjską, w prawo - Rataja, potem Jaworzyńska, Plac Słowiański, do świateł w tył zwrot, w lewo, Mickiewicza i do domu. Takie właśnie kręcenie żeby do 60 dobić. Padnięty wróciłem, nogi bolą bolą bolą bolą.

jako, że dziś bez muzyki to dodaję często słuchaną w ostatnich dniach piosenkę:

i coś czym Kazior mnie zaraził dziś trochę



...a do hurtowni i tak nie zdążyliśmy bo okazało się że do 18, a nie tak jak pisało w internetach że do 19. INTERNET KŁAMIE! ;)




  • DST 70.82km
  • Czas 03:11
  • VAVG 22.25km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

M1 + Harlem Shake

Sobota, 2 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 2

W planie godzinna tempówka więc wyjeżdżam standardowo Złotoryjska, obwodnica, ładne tempo (dopompowane oponki niosą szybciej). Niestety trafiłem na zielone światło i nie załapałem się na hol TIRa :( no ale jadę dalej. Od ronda, po 15 minutach rozgrzewki zaczynam tempówkę. Nie szarżowałem tak jak ostatnio, bo mimo wszystko to dłuższy wysiłek, a wtedy przesadziłem na początku i było słabo po chwili. Podjazd pod Legnickie upłynął dość szybko, jednak nie bez wysiłku. Dalej fajnie się jechało, na wiadukcie nad autostradą machnąłem do biegacza, ciekawe czy ogarnął przywitanie :). Szosa w Księgienicach przyniosła niespodziankę - mocny wiatr. Co prawda boczny, jednak spowalniał. Długo to nie trwało, chwilę później skręciłem w Koskowicach w prawo i gnę w stronę Prochowic. Lekki podjazd, zjazd, skręt w lewo na rozjeździe i... wbokwind. Kurde no. No ale gnę dalej. Ciężej lub mniej jadę dalej. Wyprzedzam na podjeździe dziadka który prowadził rower. Dziwne to było, on prowadzi, a ja obok z prędkością ok 25km/h go wymijam. A tamte zjazdy fajnie mi szły. Do Prochowic dojechałem kończąc tempówkę ze średnią 27,7. Na szczęście zmieściłem się czasowo przed światłami. Jakieś 15 minut przed końcem skapnąłem się, że coś mało wysiłku w to wkładam, więc dołożyłem do pieca. Ostatnie 5 minut już prawie że w trupa. Przejechałem na luzie przez Prochowice, Lisowice, skręcam w stronę Legnicy i co? WMORDĘWIND. Nie bez powodu pisany wielkimi literami. Był wielki. Do tego ten cudowny asfalt, gorszy od dróg gruntowych. Prędkość spadła do 20km/h i za nic nie chciała wzrosnąć więc postanowiłem przetestować 'nowy' telefon (stary odmówił posłuszeństwa, więc wziąłem stary telefon mamy - samsung c3050). I zacząłem focić. Z rączki, z dziubkiem, ogólnie przedziwne pozy :D


W Szczytnikach nad Kaczawą zjadłem taki kwadratowy batonik(?) musli z biedronki. Dobre to to, ale trudno było rozpakować w rękawiczkach i tylko jedną ręką z zębami. Gryzłem przez folię i wyciągałem tylko kawałek :). Kawałek dalej postawiłem rower na torach i robiłem mu zdjęcia, jednak są masakrycznej jakości, więc nie będę wstawiał. Na mini rondzie skręciłem w prawo, koło WORDu, potem w lewo, przez miasto do Bike Centrum. Potem do mamy, chwilę pogadałem i jako, że się wychłodziłem, podjechałem Złotoryjską raz i zjechałem. Od razu lepiej. Później pojechałem w stronę Ferio, Zamku, na skrzyżowaniu koło dworca w prawo. Na światłach zobaczyłem Tomka jednak jechał w "sprzecznym kierunku" (Łukasz pamiętasz? ;>) więc pojechałem dalej do miasta, machnąłem Łukaszowi (innemu ;) i podjechałem na umówione miejsce spotkania czyli pod zegar koło Piastów. Chwilę poczekałem aż w końcu zjawił się nowy znajomy i śmignęliśmy. Przeciągnął mnie ostro, nie powiem, ale też te 60km już przejechane robiło swoje. No i ja nie mam szosy :). Chwilę się pokręciliśmy tam i z powrotem. Na Lotniczą i Chojnowską i w końcu na Plac Słowiański gdzie o 15:00 miał być Harlem Shake. O 15 jeszcze mało się działo więc pojechaliśmy jeszcze kółko i wróciliśmy. Chwilę postaliśmy, załapaliśmy się na fotę dla Lca.pl


Po chwili zaczęło się pierwsze nagranie. Chaos, rozróba i wszystko na raz. Widać nas na kilku zdjęciach, a raczej nasze rowery w górze :)



Kolejny klip był przy pajacu koło Savii. A jeszcze następny koło zegara. W tym wystąpiłem :D


W międzyczasie pożegnałem się z Tomkiem i po ogłoszeniu, że 'impreza' idzie na Skatepark jako że robiło mi się zimno pojechałem do domu.

Z dystansu jestem dumny. Pogoda była świetna gdyby nie wiatr. Na podjeździe w Legnickim Polu było mi wręcz gorąco tak świeciło słoneczko, chciałem się rozbierać. U mamy dopełniłem bidon "sokiem z gumijagód" czyt. niebieskim Poweradem. Słodkie to jak cholera, ale nawadnia jednak lepiej od wody z sokiem. No i to tyle. Plan wykonany w więcej niż 100%. Będzie ok :)

@Edit - Towarzyszyła mi dziś dzięki Łukaszowi vel Elkaziorro który pisał mi rano o Sepulturze, właśnie Sepultura. Płyty "Chaos a.d." oraz "Roots". Nie będę wrzucał z yt bo i tak jest bardzo długi wpis. Wszystko jest dostępne, jak kogoś interesuje to znajdzie :)




  • DST 53.31km
  • Czas 02:19
  • VAVG 23.01km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brrr, czyli zimno

Czwartek, 28 lutego 2013 · dodano: 28.02.2013 | Komentarze 0

W rozpisce widnieją 3h, jednak ja wracam o 14:45~ ze szkoły, a o 17:30 jest już ciemno. Szybko sprawdzam co w necie piszczy i niestety, nie udało mi się zakwalifikować do programu stypendium BM. Trochę rozczarowany straciłem chęć na jazdę, no ale forma sama nie przyjdzie, a tak czy siak mam zamiar startować, więc mozolnie się ogarnąłem i wsiadłem na rower. Znów Rataja, Złotoryjska i sytuacja analogiczna do wczorajszej, piekielny ból w udach, ale jako, że dzisiaj mam wytrzymałość trenować odpuszczam sobie i wjeżdżam spokojnie. Na rondzie w lewo, obwodnicą w dół, załapałem się na zielone światło, więc nie doszedłem do żadnego TIRa :( więc pozostała jazda solo. Dalej prosto, trochę mocniej podjechane Legnickie Pole (3x6) na stojąco. Dalej tak jak zwykle, Księgienice, ale w Koskowicach skręt w prawo i obieram kurs Prochowice. Jedzie się jak na razie nawet dobrze. Średnia 25km/h czyli całkiem całkiem. Drogi suchutkie(!) co mega cieszy. Na skrzyżowaniu skręcam w lewo i jadę sobie bardziej główną drogą do Prochowic. Po drodze próbuję ogarnąć ile km mam zrobionych ponad program, ale za cholerę nie mogę tego wykminić. Jakieś zaćmienie czy co... Na światłach w Prochowicach skręcam w lewo, na drogę Zielona Góra - Wrocław i zaczynają się schody. Wmordęwind. i to mocny. Ale jechać trzeba, lekki podjazd, zaraz potem wjazd na ślimaka i skręt w prawo na Legnicę. Tu coś czego można było się spodziewać - jeszcze mocniejszy wmordęwind. "Wspaniale". Drugi raz jadę tą drogą i drugi raz jest strasznie. Po chwili przemarzają stopy, palce u rąk też zaczynają wariować, a prędkość spadła do 20km/h. Kiedy w końcu doturlałem się do Legnicy trochę pchnęło to nadziei we mnie, ale dalej ciężko było. Na światłach na Libana/Pocztowej postanowiłem skrócić już sobie drogę bo robiło się ciemno i byłem przemarznięty. Pojechałem w lewo, potem prosto. Miałem problem żeby zmienić pas na lewy do skrętu w Mickiewicza, jednak w ostatniej chwili się to udało. Ostatnia prosta i dom. Na liczniku 2:19h i 53km. Średnia wyższa niż się spodziewałem po tej męczarni w Golankach/Spalonej/Kunicach. Wreszcie koniec. Wycieńczony psychicznie i fizycznie wczłapuję się na górę i od razu wprowadzam rower do pokoju - bez suszenia, pierwszy raz od dawna :)

Podsumowując, mimo, że było dość ciepło, wiatr mnie wykończył. Nogi zmęczone bardzo, ale jutro rozjazd, więc sobie odpoczną.

Edit - zamykam Luty, czyli pierwszy miesiąc roku i pierwszy "jeżdżony" z wynikiem 425km i niecałymi 20h na siodełku. jestem zadowolony :)


Kategoria 51-75 km, Samotnie, Szosa