Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Trening

Dystans całkowity:1329.41 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:54:24
Średnia prędkość:24.44 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:4144 m
Maks. tętno maksymalne:197 (95 %)
Maks. tętno średnie:169 (82 %)
Suma kalorii:17659 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:49.24 km i 2h 00m
Więcej statystyk
  • DST 104.79km
  • Czas 03:45
  • VAVG 27.94km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • HRmax 186 ( 90%)
  • HRavg 159 ( 77%)
  • Kalorie 2498kcal
  • Podjazdy 696m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niespodzianka Marcina

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj znów miałem jechać samemu. Już się ubierałem kiedy dostałem smsa z pytaniem czy jadę z rana. Ok. Umówieni pół godziny później na Lotosie. Przyjechałem chwilę spóźniony, ale Marcina nigdzie nie było widać. Po chwili zadzwoniłem "już do Ciebie jadę". Ok no to czekam. Chciało mi się siku i im dłużej czekałem, tym bardziej się wkurzałem, że już dawno bym się odlał gdzieś w krzaku :P Po chwili Marcin przyjechał i ruszyliśmy. "no pojedziemy sobie do Jawora, a potem się zobaczy". Ok. Do Jawora jechało się średnio. Wiatr w twarz, ale udało się w miarę sprawnie - 30 minut. W Jaworze byłem na zmianie, oczywiście nie skręciłem tam gdzie miałem skręcić (miało być główne skrzyżowanie, a tu nawet świateł nie było :P). Pokręciliśmy się trochę po małych uliczkach i wyjechaliśmy dobrze. "Jedziemy cały czas główną". no dobra, ale gdzie jedziemy? Znaki są na Jelenią, mam nadzieję, że zaraz skręcimy gdzieś - takie myśli miałem w głowie :) Do Bolkowa jechało się STRASZNIE. Non stop WMORDĘWIND. Prędkość 20-24km/h ledwo... Tylko przekleństwa się cisnęły na usta. W Bolkowie zajechaliśmy na stację, "Zdziwiony?"(w sensie że trasą - przyp.) odpowiadam, że trochę, wszak zmęczyłem się i nie spodziewałem, że tak daleko jedziemy. "To jeszcze się zdziwisz." Po tych słowach zjechaliśmy do Biedronki w poszukiwaniu niższych cen :P Zaopatrzeniu w świeży izotonik, po 7daysie i chwili rozmowy ruszamy dalej. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy o Balatonie i jedziemy dalej. "Ciągle główną". A dokąd? - pytam. W odpowiedzi tylko uśmiech zobaczyłem. Wiedziałem, że będzie ciężko :D Przez ten moment trasy byłem pewien, że jedziemy do Jelonki. Jednak po długim podjeździe (Marcin go jakoś nazywał - nie pamiętam jak. Może Elkazior pomoże :) ) Skręciliśmy na Wojcieszów. Odtąd zaczęła się przyjemniejsza jazda. Widoczki, wiaterek w plecy, trasa w dół. Od tego momentu prędkość bardzo rzadko schodziła poniżej 30km/h. Jechaliśmy tak sobie do Złotoryi. W Złotoryi skoczyłem na koło jakiemuś Kamazowi na podjeździe. Dociągnąłem do 42-45km/h a potem odpadłem. Doszedłem do Marcina dopiero przy żabce (po drodze jeszcze czerwone światło) tak mnie odcięło. Kręciłem sobie spokojnie te 20km/h. W żabce kupiłem 2 izotoniki i wodę do obmycia twarzy. Miła pani widząc zmęczenie chciała mnie wy**ujać na dychę, ale czujnie jej przypomniałem, że jeszcze dychę powinna wydać, co oczywiście od razu zrobiła... Co za ludzie. Trochę odpoczęliśmy pod żabką i pojechaliśmy dalej. Zaczynało coś kropić, ale na kroplach się skończyło. Na światłach usiedliśmy na koło jakiemuś tirowi. Ciągnął bardzo ładnie. Pod koniec nawet 68km/h, ale jak już zacząłem wypadać z drogi na zakręcie i tumany kurzu mnie spowijały (bo piaskiem po oczach mimo okularów cały czas dostawałem) odpuściłem. Oglądnąłem się - Marcin trochę wcześniej odpuścił. Więc mogłem spokojnie się wspiąć na górkę, poczekałem chwilę i już razem na zmiany, tak jak całą trasę śmignęliśmy do Legnicy. Ze średnią cały czas powyżej 30km/h. Na końcu trasy było już 28km/h. Przy żabce 27 (co wydawało nam się mało, wszak już chyba z godzinę jechaliśmy grubo ponad 30km/h), a po jeździe na Tirem 27,5.

Wypiliśmy po 3 (duże) bidony izotonika, 7days, trochę wody. Było UPALNIE, co jakiś czas słońce zachodziło za chmurkę, ale dalej było gorąco i duszno. Wreszcie mam fajne tan lajnsy na rękach (spieczone btw :P) Zmęczony bardzo, ale też bardzo zadowolony. Jutro odpuszczam, ewentualnie jakiś rozjazd. Ciao ;)



(czas na endo jest liczony razem z przerwami) Z kolei z pulsometru, 10 minut krócej, zapomniałem włączyć w Złotoryi :P




  • DST 48.87km
  • Czas 01:49
  • VAVG 26.90km/h
  • HRmax 182 ( 88%)
  • HRavg 150 ( 72%)
  • Kalorie 1184kcal
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Samemu Legnickie, Księgienice, Koskowice

Środa, 8 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 0

Nikt dzisiaj nie mógł, więc samemu ruszyłem na trening. Miałem dzisiaj znów rundy jechać, ale w Legnickim Polu postanowiłem pojechać dłuższą drogą. Wyjechałem w Koskowicach i zrobiłem 1,5 rundy i zjechałem przez Koskowice.

Bardzo gorąco. Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy zrobiłem siku stop :p Masakrycznie też wiało...




  • DST 57.50km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 186 ( 90%)
  • HRavg 150 ( 72%)
  • Kalorie 1420kcal
  • Podjazdy 273m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grupą na rundy

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 0

15:45 u mnie pod blokiem czekałem na Tomka i razem z nim pojechaliśmy po Marcina i jeszcze jednego (imienia nie znam) Pojechaliśmy na rundy do Taczalina. We czwórkę przejechaliśmy 2 rundy, a potem z Marcinem kolejne 1,5, bo wróciliśmy przez Legnickie.

Tomek mi zaproponował przesunięcie bloków, bo mam chyba za bardzo z przodu. Zobaczymy co przyniesie zmiana :)




  • DST 61.12km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.43km/h
  • VMAX 63.70km/h
  • HRmax 191 ( 92%)
  • HRavg 167 ( 81%)
  • Kalorie 1587kcal
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0

Majówka nie rozpieszcza nas pogodą, toteż dopiero dziś pierwsza okazja na rower. Pogoda zapowiadała się bardzo przyjemna. 11:45 zszedłem na dół, Krzysiek już na mnie czekał i pojechaliśmy na BP po "Benka". Poczekaliśmy tam chwilę na niego i ruszyliśmy na Kopernik po Marcina. W pełnym składzie ruszyliśmy Koskowicką zrobić kilka pętelek. Po chwili jazdy tempo już było mocne. Po chwili nawet bardzo. Zresztą średnia trochę to obrazuje. Na podjeździe wypadła moja zmiana - to chyba tam aż tak tętno mi podskoczyło. 2 kolejne rundy przebiegły już gładziej. Przy wjeździe na szosę Księgienicką odpadłem z koła. Na początku przewaga 5 metrów, jednak stopniowo rosła. Jechałem tyle ile mogłem, ale nie mogłem nic zrobić. Pod koniec szosy trochę zwolnili jednak i to nie pomogło. Doszedłem do nich dopiero za zakrętem, gdzie już tempo bardzo spadło - do ok. 25km/h. Na ostatnim podjeździe Krzysiek połamał siodełko (cholera wie jak :D) więc już zjechaliśmy przez Legnickie Pole do domu. Mimo, że już wracaliśmy, tempo nadal było wysokie. Spadło dopiero za światłami na Nowodworskiej. Na zjeździe Vmax.




  • DST 75.17km
  • Czas 02:46
  • VAVG 27.17km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening z Krzyśkiem

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 15.04.2013 | Komentarze 0

Dostałem wczoraj zaproszenie na trening, więc wypadało skorzystać. Oczywiście bardzo chętnie :)

O 2 położyłem się spać po 18stce, o dziwo wstałem przed budzikiem o 8 (!), szybki prysznic, sms że jadę dziś, po chwili odpowiedź - 9:30 u mnie. Zjadłem michę owsianki, ubrałem się trochę lżej (brak ocieplaczy, jedne rękawiczki, bez opaski na uszy, potówka, koszulka) i zszedłem. Po konsultacji, wróciłem się po koszulkę z długim rękawem i ruszyliśmy na Legnickie Pole. W Księgienicach pojechaliśmy prosto, w nieznaną mi jeszcze drogę, która okazała się początkiem pętli 10km. Księgienice - Taczalin - Koskowice - Księgienice. Zrobiliśmy 5 takich pętli. Jazda na zmiany. Fajnie nam to szło. Dopiero w 2 ostatnich zacząłem czuć w nogach ból. Wróciliśmy tą samą drogą którą przyjechaliśmy.

Trening świetny, mimo, że podczas niego nie wypluwałem płuc, nogi były baaaardzo zmęczone. (ale to możliwe, że spowodowane też tańczeniem do 2 ;). Pogoda dopisała, było idealnie, nie za ciepło nie za zimno. Lekki tylko wiatr. Żyć nie umierać :) Już nie mogę się doczekać następnego treningu ;)

PS - nowe kółko cyka, kręci i sprawuje się świetnie ;)




  • DST 71.63km
  • Czas 03:06
  • VAVG 23.11km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wreszcie dłuższy trening

Środa, 20 marca 2013 · dodano: 20.03.2013 | Komentarze 0

Czekałem na tę środę już od kilku dni. Prognozy na 7°C, brak opadów i słaby wiatr dawały nadzieję, na przyjemny (wreszcie) trening. Skończyłem lekcje 2 godziny wcześniej, pogoda była zachęcająca, co prawda siedmiu stopni nie było i lekko wiało, ale było przyjemnie. Zjadłem racuchy, sprawdziłem forum, pocztę, fb, ubrałem się i wyruszyłem. Zaplanowane na dziś miałem 1:30h jazdy z czego godzina sprintów kadencyjnych. 15 minutowa rozgrzewka i już zaczynałem trening pomykając w stronę Złotoryi :). Jechało się bardzo przyjemnie, słonko świeciło, asfalt suchutki, żyć (jechać) nie umierać :). Przed Złotoryją, zaraz za zjazdem skręciłem w lewo, na Jawor. W tym momencie idealny asfalt się skończył i zaczęły się dziury, a po chwili też podjazdy. Podjeżdżałem z tyłkiem na siodełku - bardziej mięśnie pracują wtedy. Gdy dojechałem do Sichowa postanowiłem wjechać na Stanisławów, a konkretniej na starą radiostację. Dokończyłem trening wyjeżdżając kawałek za wioskę, zawróciłem i zacząłem podjazd. Wraz z podjazdem zaczęły się śnieżne widoczki :) Początek ostrzejszego podjazdu (od początku wioski) znów objawił się bólem w lewej części pleców, a również brudną, mokrą drogą. W połowie najostrzejszego fragmentu musiałem zrzucić na najmniejszą koronkę z przodu :( , a myślałem, że uda się na środkowej wszystko podjechać. Widocznie za słabo trenuję :P. Za zakrętem przywitała mnie całkiem ośnieżona droga, co w połączeniu ze slickami oznaczało zejście z roweru i podprowadzenie. Podprowadziłem tylko do zakrętu, widoczność i tak była bardzo słaba, więc nie byłoby dobrej fotki z samej góry. Zjazd po tym śniegu okazał się równie wielkim wyzwaniem co podjazd. Ręce bolały, opony tańczyły, istny hardcore. Zjeżdżając skręciłem w kierunku wsi Pomocne. Po podjeździe przywitały mnie połacie śniegu, oraz ośnieżona miejscami droga. Cyknąłem kilka fotek i zjechałem na dół. Chciałem zjechać lasem do Bogaczowa i jakoś przez Męcinkę i Słup wrócić do domu, jednak po podjeździe za Pomocnem, okazało się, że pług odśnieżył tylko do pewnego fragmentu, a dalsza droga (w tym rzeczony zjazd) jest jeszcze bardziej zaśnieżona, niż odcinek na radiostacji. Zawróciłem, przejechałem przez Stanisławów (pozdrawiam szosowca, z którym się mijałem :) i zjechałem na dół. Zjazd mnie wyziębił i ubrudził okrutnie. Dalsza trasa prowadziła przez Sichów, Sichówek, Winnicę, Krajów aż do Legnicy (pominąłem kilka wiosek po drodze, nie mam pamięci do ich nazw :P) W Legnicy pojechałem Nowodworską, przejechałem przez C.H. Auchan, dalej Al. Piłsudskiego wyprzedzając ogroooomny korek, na światłach w lewo w II Armii WP, i już prościutko do domu. W słuchawce przez ponad 2h towarzyszył mi Kazik ("Kult Unplugged", "Bar la Curva") a pod koniec przez chwilkę Serj Tankian ("Elect the Dead"). Te 2h to chyba reguła, bo zazwyczaj własnie po takim czasie muzyka zaczyna mnie męczyć i wyciągam słuchawkę z ucha. Na koniec trochę zdjęć :)

Nie zdążyłem z kliknięciem :P

tym razem się udało, uff :)

podjazd na Stanisławów - prawdziwie górski krajobraz :)

ujęcie na górze podjazdu - i znów to samo...

poprawka z kawałkiem oksów

...a tak wyglądała droga na górę. Widać nasze ślady :)

Połacie śniegu przed Pomocnem

...i piękny asfalt pośród śniegów kawałek dalej :)


Przepraszam za jakość zdjęć, na chwilę obecną nie mam dostępu do lepszego telefonu, mam jednak nadzieję, że to się niedługo zmieni :)




  • DST 92.58km
  • Czas 03:48
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radość z trzech cyferek ciąg dalszy :)

Sobota, 16 marca 2013 · dodano: 16.03.2013 | Komentarze 2

Wstaję 9:36. Lekko czuję wczorajszą noc, ale zbieram się. Przypominam sobie o łańcuchu że domaga się smarowania, reguluję klocki bo coś ocierało, ogólne ogarnięcie :). Pogoda za oknem w miarę se. Oponki czekają i kuszą, w planie w prawdzie 4h na spokojnie, no ale nie da rady przecież. Wrzucam na ruszt kilka parówek na zimno, 2 banany, ubieram się i idę. Wychodzę, od razu słoneczko po oczach. "aa kij tam, długo nie będę - wytrzymam bez oksów". Rataja - Złotoryjska - rondo w prawo. Na obwodnicy na poboczu mieszanka piasku z wodą. Cały brudny przez to się stałem. Trudno. Trochę rozgrzany, na światłach łapię dostawczaka z paletami na pace, siadam na kole 40-50-60km/h idą oponki oj idą :) Dalej prosto, podjazd pod Legnickie mnie prawie zagotował, a oczywiście 3 dni temu stwierdziłem, że bez sensu wozić te 750ml wody, jak w mrozi i tak nie pije i oczywiście dzisiaj też nie wziąłem. O ja głupi. Słoneczko grzało, aż się leciutko rozpiąłem :) W Legnickim w lewo. Po drodze kilka zdjęć, skręcam na Koskowice. Po gładziutkim asfalcie pięknie się jedzie i co wręcz dziwne idealnie cicho. Miód i orzeszki. W międzyczasie zdecydowałem, że jako jest tak ładnie wydłużę traskę i tym samym w Koskowicach skręcam w prawo. W następnej wiosce goni mnie jakaś parówka z nogami, która ujadała wręcz jak "pies Włbłebłebłę" czy jak to on się zwał. No i szybka była 25km/h jechałem a ta mnie doganiała :D Dalej bez żadnych ekscesów. Dojechałem do Prochowic, później Lisowice i do siostry na szklaneczkę wody i jak się okazało później kilka kromek chleba :) Posiedziałem koło 25 minut i ruszam dalej. Mięśnie się zastały trochę i zimno mi się zrobiło. Trochę potrwało zanim się rozgrzałem znów. W spalonej słyszę, że telefon dzwoni. Bartek czy jestem na treningu i że on wychodzi. Więc odpowiadam, że wracam już, 15km do Legnicy i żeby poczekał. Tempo od razu mi podskoczyło, nie wiedzieć czemu :) Przez Legnicę standardowo Wrocławską, Piastowską, Chojnowską. Zajechałem do mamy, wziąłem Powerade'a i pojechałem do Bartka. Poczekałem chwile, wpuścił mnie do garażu łaskawie :P poczęstował bananem i kazał czekać. Po chwili był gotowy i ruszamy. Na liczniku 60km 2:25h. Bartek proponuje, że mnie odprowadzi do domu i sobie pojedzie. No ale jako, że ja to ja to nie mogę tak o sobie do domu wrócić. W planie mam 4h, dobra pogoda, więc jadę z Tobą :) Na odcinku 300 metrów 3 razy obniżał siodełko, no ale cóż, można wybaczyć :P Pojechaliśmy Złotoryjską w lewo, do miasta, Wrocławska, II Armii WP, Nowodworską, koło Auchan i w stronę Legnickiego Pola. Czuję w nogach zmęczenie. Mimo, iż jadę prawie cały czas na kole nie mogę dotrzymać tempa. Trochę zwalniamy. Na podjeździe w Legnickim odpuszczam zupełnie. Wjeżdżam spokojnie, 17 a pod koniec nawet 13km/h. Bartek trochę szybciej, ale też zmęczony. Kończymy na spółę Powerade'a i dymamy dalej. W Legnickim w lewo czyli identycznie jak jechałem kilka godzin wcześniej. Za Legnickim i zakrętem w Kłębanowicach (chyba) na pięknym asfalcie Bartek zaprasza mnie na swoje koło i podnosi tempo. 30, 35, 37km/h. Przy 38 poczułem, że odpadam, krzyknąłem zwolniliśmy do 35. Dało mi to w kość trochę. Ostani łyk Powerade'a i wjeżdżamy w Koskowice. Asfalt do dupy to i tempo spadło 2 razy :). Dalej jedziemy prosto do Legnicy, koło Majewskich, miało być na ścieżkę, ale pociąg jechał to zawróciliśmy i przez wiadukt. Poczułem resztkę mocy, więc wjechałem mocniej i było wszystko ok dopóki nie zwolniłem poczułem w nogach moooocny ból. To znak, że dzisiaj ładnie popracowały. Bartek mnie urywa na zjeździe, po chwili go doganiam i jedziemy razem. Na światłach startuję mocno, zostawiam go w tyle, jadę 30km/h a tu po chwili z lewej szyyybko mnie omija. No bez jaj :D Nawet nie próbowałem gonić. Spotkaliśmy się koło Maca, porzucaliśmy mięsem na typa w czarnym kombi który by w Bartka wjechał i jedziemy dalej, Witelona, Piastowska, Chojnowska, żegnamy się i jadę do mamy na Langosza. Wciągnąłem na szybko, wziąłem plecak i do domku.

Piszę do dzień później, a nogi dalej bolą. Popracowały :) to dobrze. Szczerze mówiąc trochę kusiła setka, ale już się robiło zimno i ogólnie zmęczenie wygrało. Następnym razem :)




  • DST 26.99km
  • Czas 01:08
  • VAVG 23.81km/h
  • Temperatura -3.0°C
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

E2 czyli tlenowe jazdy śniegowe

Środa, 13 marca 2013 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 1

Dzisiaj plan jasno mówił: "2 godziny w tlenie przejedź. Nie wysiłkuj się, jednak serce niech zabije mocniej na podjeździe siedzącym". Słowo się rzekło (napisało) więc Eper wsiadł na swojego Lisa i pojechał. Nie obyło się bez tortur psychicznych. Milion wymówek i powodów dla których nie warto dzisiaj wychodzić. A to za zimno. A może lepiej odpuścić bo i tak nie zrealizuję planu. A ślisko. A nie chce mi się. DUPA ma mi się chcieć jak chcę latać. Więc po dłuuugaśnym ubieraniu wsiadłem i pojechał siną w dal. Zrobiłem dwie takie o pętelki: Mickiewicza - Plac Słowiański - II Armii Wojska Polskiego, Wiadukt nad torami, w prawo za wiaduktem - wokół wierzbiaka, nieopodal szpitala, Wrocławska - Piastowska - Złotoryjska - Rataja. 34 minuty mi takie kółeczko zajęło i 13 kilometrów z groszem. Drugie było identyczne, jednak kilkanaście sekund dłuższe. Wydaje mi się, że trochę pogoda się zepsuła, ale to minimalnie :)

Trochę się powoziłem na kole, ale serio krótko. Chyba dziś pan autobusiarz nie chciał mieć ogona, bo mocno pedała przycisnął, a ja z twardego przełożenia nie bardzo go mogłem dojść, przy 39 odpuściłem :(

Nie brałem dziś picia, bo w mrozie i tak nie piję, a po cholerę wozić ten prawie dodatkowy kilogram.

Po wyjechaniu i rozgrzaniu się, jak już zamiast pizgać było mi cieplutko jechało się bardzo ok jak na te warunki. W porównaniu z wczoraj to były orzeszki wręcz. Lekko, nieodczuwalnie wiało, tempa znośna, śnieg jak prószył również. Zrealizowałem trochę ponad 50% planu, jednak to chyba i tak dobrze jak na te warunki.

Dzisiaj 2 pary rękawiczek, 2 pary skarpetek i chyba było ok. Co jakiś czas i tak musiałem dmuchać ręce bo zimno :) No a z tymi skarpetkami, brakuje mi chyba miejsca w bucie i nie wiem czy to nie powoduje nadmiernego wychładzania się stóp. Ale to już takie rozkminy czysto teoretyczne. Mam nadzieję, że nie będę miał już okazji na testy w tym roku.

Ogólnie po jeździe czułem się bardzo bardzo dobrze. O niebo lepiej niż przed, czy wczoraj. Dobry znak. Trochę mnie teraz nogi bolą, więc jednak na marne nie poszedł dzisiejszy dzień.

Z muzyki dodam Kazika:

wczoraj obchodził 50. urodziny, Wszystkiego Najlepszego! Kaziku :)

Peace.




  • DST 23.66km
  • Czas 01:04
  • VAVG 22.18km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Masakryczne S1

Wtorek, 12 marca 2013 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 0

Terror, masakra, tortura. Tak można opisać wczorajszy wyjazd (wpis piszę w środę, we wtorek byłem tak zmęczony i wkurzony, że nie miałem ochoty nawet na to). Co tu dużo pisać. W planie 15 minut rozgrzewki, godzina sprintów kadencyjnych (30s co 5 minut) i 15 minut rozjazdu. Wychodzę - zimno. Rano śniegu napadało, ulice mokre... Mickiewicza, Plac Słowiański, koło Maca w prawo, prosto prosto, ścieżka rowerowa, Koskowicka (chyba tak się nazywa :), kończę rozgrzewkę, zaczynam sprinty. Jedzie mi się okropnie. Odmarzają mi palce, mimo 3 par rękawiczek. Jadę, odwróconą trasę LP. Jedzie mi się z minuty na minutę coraz gorzej. W końcu upragniony dom. Wyszło 9 sprintów, ale i tak trening uważam za mało rozwijający. Pogoda była okropna, nie mogłem się skupić i też nie szło tak jak powinno/tak jak bym chciał. Oby do wiosny.

z muzyki dziś Paradise Lost - Draconian Times :)




  • DST 30.11km
  • Czas 01:53
  • VAVG 15.99km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek

Niedziela, 10 marca 2013 · dodano: 10.03.2013 | Komentarze 2

Zmotywowany i wręcz wygoniony przez Bartka (dzięki :D) po mozolnym ubieraniu się, wciągnięciu kilku(nastu) pierniczków ruszam na podbój lasku. Dość zimnawo, lekki wiatr. W lasku nieodczuwalne. Rataja, Złotorysjka, w prawo do lasku. Już od początku trochę się popryskałem błotem, ale dziś nie przejmuję się tym. Jadę pierwsze okrążenie, trasa praktycznie przejezdna. W jednym miejscu patyk, w drugim dziura, ale tak to ok. Jadę jeszcze kawałek inaczej. Drugie albo trzecie okrążenie postanawiam jechać na czas. Chwila na wdech łyk wodę i rura. Oczywiście tylko przysłowiowa, bo rurą tego nazwać nie można. Jechałem jak mogłem, a zjechałem się tak bardzo, ze nie mogłem obliczyć ile czasu mi to zajęło (sic!). No i pierwszy raz poczułem co to znaczy jak jest niedobrze na treningu (@#!^$! pierniczki). Rozjechałem zmęczenie i jeżdżę dalej. Po kilku okrążeniach powtarzam próbę. Tym razem lepiej. Bardzie świadomie pojechałem, i 'ogarnięcie'. Czas 4:42 więc chyba b. dobrze. Bo jak pamiętam kiedyś to poniżej 6 minut ledwo schodziłem, a teraz poniżej 5. No ale mogę się mylić, a nie mogłem znaleźć wpisu z czasem. Rozjechałem zmęczenie, jeszcze kilka kółek. Wyszło 65 minut w samym lasku, koło 18km. Średnią nie ma się co chwalić. Ok. 16km/h. No ale było ślisko :D Na jednym z okrążeń zatrzymałem się po podjeździe, bo już nie mogłem. Parowałem cały, jak gotująca się woda :D No i wykorzystałem okazję do oczyszczenia tego miejsca ze szkła. Bo akurat się zatrzymałem blisko jakiegoś skupiska na którym było sporo szkiełek. Po lasku wyjechałem, zjechałem drugą stroną do Jaworzyńskiej, zawróciłem pokręcić się po osiedlu i napisać na Bartka samochodzie "brudas", ale jak zwykle był wypucowany :(. Podjechałem do mamy Langosz Legnica - Polecam, jeśli ktoś jeszcze nie był :)
Wziąłem 3 zł na myjnie, pojechałem na Głogowską i umyłem z błotka, którego nawet sporo było na rowerze mimo, że w lasku było dość sucho. Rower ładnie umyłem, 3zł nawet za dużo było :)

Kończąc lasek na razie jest dla mnie tragedią. Na początku miałem już myśli że się do tego nie nadaję, że umrę w Złotym Stoku itd itd itd. Xcr zaczyna ze mną pogrywać. Po lasku baaardzo stwardniał, prawie w ogóle nie pracował. Dopiero po umyciu i brunoxie w domu zaczął. Chyba będzie mu trzeba zrobić "pokaż kotku co masz w środku". Nie mówiąc już o tym, że ma lekkie luzy :/ To tyle narzekania.

słit focia w łazience w lustrze :D


Miałem jechać z Luxą na trening, ale uznałem że jednak nie chcę i posłuchałem natury i ciszy w lasku. A do posłuchania na dziś UNKLE - Unreal. Chodzi za mną już kilka dni.


Trzymajcie się :)