Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Teren

Dystans całkowity:1822.23 km (w terenie 15.00 km; 0.82%)
Czas w ruchu:97:32
Średnia prędkość:18.68 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:2433 m
Maks. tętno maksymalne:188 (91 %)
Maks. tętno średnie:172 (83 %)
Suma kalorii:7419 kcal
Liczba aktywności:52
Średnio na aktywność:35.04 km i 1h 52m
Więcej statystyk
  • DST 20.16km
  • Czas 01:08
  • VAVG 17.78km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek + miasto + muzealna

Piątek, 29 marca 2013 · dodano: 29.03.2013 | Komentarze 0

W ostatnim tygodniu codziennie mocno wiało. Skutecznie (niestety) demotywowało mnie to do wyjścia na trening, a że opony szosowe założone miałem to i trening w terenie odpadał. Ktoś powie "czemu nie zmieniłeś na terenówki od razu?", ano temu, że byłem optymistą i byłem pewien że "pojutrze" zrobię długi, bezwietrzny trening. Oczywiście taki dzień jeszcze nie nadszedł... Ale teraz już wiem, że nie ma co liczyć na pogodę, trzeba kombinować coby trening zrobić mimo wszystko. Wszak pierwszy start już za pasem.

Przedwczoraj zaopatrzyłem się w ŁT-43, czyli "smar do wszystkiego" i postanowiłem przeserwisować rower. Zmiana opon, klocków hamulcowych na stare, dobre Meridy, serwis amortyzatora, przesmarowanie sterów, czyszczenie napędu. Była to dobra decyzja, w amortyzatorze było bagno (dosłownie), łańcuch był tak uwalony smarem, że nie mogłem znaleźć złotej spinki, a kaseta była cała czarna.

Wszystko to zajęło mi dwa wieczory, jednak opłacało się poświęcić trochę czasu (i porządku w pokoju ;), z efektów jestem baaaardzo zadowolony. Amortyzator działa świetnie (do czasu aż nie dostał dziś trochę błotka...), napęd czyściutki, od razu lepiej pracuje. Hamulce wreszcie są sztywne i hamują, a nie spowalniają. No i w końcu pozbędę się tej mazi ze starych klocków. Natomiast po zmianie opon, poczułem się jakbym jechał traktorem. Dziwne uczucie :D

Byłem również dzisiaj w rowerowym, moje skromne zamówienie jest już w końcowej fazie realizacji, więc możliwe że napiszę "pierwsze wrażenia" z użytkowania tychże fantów, a za jakiś czas pewnie jakiś test sklecę :)

Dzisiaj mieliśmy jechać z Amadim na zdjęcia, ale zaspał więc pokręciłem się po lasku i mieście. W lasku fhui śniegu, więc i tak ze zdjęciami lipa by wyszła trochę, wszak chcemy wiosenne typowo. Zakwasy trzymają na łydkach i barkach po znoszeniu gruzu z bartkiem, więc można to potraktować jako trening :D

Jadąc na Złotoryjską dojechał do mnie na światłach ktoś w stroju Zywera na szosie. Motywacja +10, mocno naciskam, odjeżdżam, trzymam mocne tempo. Nie goni mnie o.O Podjeżdżam pod góre, zaczyna piec, ale on daleko. W końcu dogonił mnie na szczycie, ale ja zawracałem w dół i się zatrzymałem i wtedy. Przez chwilę za nim chciałem jechać, ale zawróciłem jednak.


Kategoria 1-25 km, Samotnie, Szosa, Teren


  • DST 30.11km
  • Czas 01:53
  • VAVG 15.99km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek

Niedziela, 10 marca 2013 · dodano: 10.03.2013 | Komentarze 2

Zmotywowany i wręcz wygoniony przez Bartka (dzięki :D) po mozolnym ubieraniu się, wciągnięciu kilku(nastu) pierniczków ruszam na podbój lasku. Dość zimnawo, lekki wiatr. W lasku nieodczuwalne. Rataja, Złotorysjka, w prawo do lasku. Już od początku trochę się popryskałem błotem, ale dziś nie przejmuję się tym. Jadę pierwsze okrążenie, trasa praktycznie przejezdna. W jednym miejscu patyk, w drugim dziura, ale tak to ok. Jadę jeszcze kawałek inaczej. Drugie albo trzecie okrążenie postanawiam jechać na czas. Chwila na wdech łyk wodę i rura. Oczywiście tylko przysłowiowa, bo rurą tego nazwać nie można. Jechałem jak mogłem, a zjechałem się tak bardzo, ze nie mogłem obliczyć ile czasu mi to zajęło (sic!). No i pierwszy raz poczułem co to znaczy jak jest niedobrze na treningu (@#!^$! pierniczki). Rozjechałem zmęczenie i jeżdżę dalej. Po kilku okrążeniach powtarzam próbę. Tym razem lepiej. Bardzie świadomie pojechałem, i 'ogarnięcie'. Czas 4:42 więc chyba b. dobrze. Bo jak pamiętam kiedyś to poniżej 6 minut ledwo schodziłem, a teraz poniżej 5. No ale mogę się mylić, a nie mogłem znaleźć wpisu z czasem. Rozjechałem zmęczenie, jeszcze kilka kółek. Wyszło 65 minut w samym lasku, koło 18km. Średnią nie ma się co chwalić. Ok. 16km/h. No ale było ślisko :D Na jednym z okrążeń zatrzymałem się po podjeździe, bo już nie mogłem. Parowałem cały, jak gotująca się woda :D No i wykorzystałem okazję do oczyszczenia tego miejsca ze szkła. Bo akurat się zatrzymałem blisko jakiegoś skupiska na którym było sporo szkiełek. Po lasku wyjechałem, zjechałem drugą stroną do Jaworzyńskiej, zawróciłem pokręcić się po osiedlu i napisać na Bartka samochodzie "brudas", ale jak zwykle był wypucowany :(. Podjechałem do mamy Langosz Legnica - Polecam, jeśli ktoś jeszcze nie był :)
Wziąłem 3 zł na myjnie, pojechałem na Głogowską i umyłem z błotka, którego nawet sporo było na rowerze mimo, że w lasku było dość sucho. Rower ładnie umyłem, 3zł nawet za dużo było :)

Kończąc lasek na razie jest dla mnie tragedią. Na początku miałem już myśli że się do tego nie nadaję, że umrę w Złotym Stoku itd itd itd. Xcr zaczyna ze mną pogrywać. Po lasku baaardzo stwardniał, prawie w ogóle nie pracował. Dopiero po umyciu i brunoxie w domu zaczął. Chyba będzie mu trzeba zrobić "pokaż kotku co masz w środku". Nie mówiąc już o tym, że ma lekkie luzy :/ To tyle narzekania.

słit focia w łazience w lustrze :D


Miałem jechać z Luxą na trening, ale uznałem że jednak nie chcę i posłuchałem natury i ciszy w lasku. A do posłuchania na dziś UNKLE - Unreal. Chodzi za mną już kilka dni.


Trzymajcie się :)




  • DST 43.22km
  • Czas 01:59
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złotoryja - MORDOR

Niedziela, 3 marca 2013 · dodano: 03.03.2013 | Komentarze 1

Plan był trochę ambitniejszy wieczorem. Rano zmalał nieco, przez zmęczone po wczoraj nogi. W drodze został okrojony jeszcze bardziej. A przyczyną tego WIATR. Nie wiaterek, wietrzyk tylko WIATR. Mocny. W twarz. W stronę Złotoryi, cały czas. No ale od początku. Nie chciało się wyjść. Zbierałem się z godzinę. Zamontowałem podsiodłówkę z zestawem naprawczym i pompkę. W końcu wyjechałem. Nogi od razu powiedziały "cześć" lekkim bólem. Podjazd na Złotoryjskiej, na rondzie prosto i w sumie dalej cały czas prosto. Średnia - 18km/h, tak wiało. Po drodze zaczęło mnie ucho boleć od tego. No i postanowiłem skrócić trasę i dojechać tylko do tabliczki i wrócić, a nie zaliczać jeszcze Jawora. Przy tabliczce szybka fota.


W tył zwrot, chęć na siku, ale wizja rozbierania się z tego wszystkiego i pan spacerujący kawałek dalej mnie zniechęciło. Zjadłem jeszcze to co miałem w kieszeni kamizelki, czyli ten batonik fajny z biedronki i pojechałem. Podjeździk nawet nawet poszedł, wyjechałem na prostą i zaczęło brakować przełożeń, wrzucam blat, 6 z tyłu jadę i na liczniku 32km/h. Praktycznie bez wysiłku, taki ten wiatr był... Z taką mniej więcej średnią dojechałem do Legnicy, były momenty szybsze (43) i wolniejsze (27). Pomyślałem, że nawet się jedzie z wiatrem, to zrobię jeszcze małe kółko w Legnicy. Na rondzie w prawo, obwodnicą w dół, nie ma żadnego tira, dalej prosto, przed torami w prawo, prosto i wjazd w singla koło torów. Spokojnie sobie go przejechałem, wytrzęsło trochę i wiało z boku. Potem ścieżka z wiatremwmorde, zjazd na ulicę koło reala, prosto przez rynek, Złotoryjską, zjazd przejściem podziemnym, i dalej Muzealna, Plac Słowiański, dom. Tyle.

Zły jestem, że nie wyszło dłuższe jeżdżenie, wszak miało być 3-4h. Było trochę chmur, nawet słońce parę razy zaświeciło, tylko ten wiatr. No ale niech wieje, wywieje zimną, brzydką pogodę i przywieje prawdziwą wiosnę, a wraz z nią krótki rękaw. Oby :)

@Edit noo, a MORDOR dlatego, że jazda do tej Złotoryi to była istna Mordęga :)

@Edit2 aa i jeszcze korzystając z okazji, pozdrawiam kierowcę zielonej Yariski która wyprzedziła mnie na centymentry z duuużą prędkością, kiedy ja stałem na pedałach. Lekkie dmuchnięcie, ruch kierownicą i pięknym lotem wylądowałbym na drzewie 15 metrów dalej. I jeszcze pozdrawiam kierowcę T4 który wyprzedzanie mnie i zjazd na drugi pas zaczął równając się ze mną, w efekcie czego wyminął mnie i dopiero zjechał na drugi pas... Eh.

Keep calm, and ride a lot :)




  • DST 10.77km
  • Czas 01:06
  • VAVG 9.79km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zdjęcia z Amadim

Wtorek, 12 lutego 2013 · dodano: 18.02.2013 | Komentarze 0

Do lasku na zdjęcia i przy okazji nakręcenie krótkiego klipu ;) Sporo podjeżdżałem i potrenowałem techniki na śliskich korzeniach.

Taaaakie coś spłodziliśmy :) i jeszcze zdjęcia, ale do tej pory jeszcze się nie doczekałem ich :D (25.01.2013)


26.01.2013 - mam kolejne zdjęcia :)




  • DST 14.16km
  • Czas 00:42
  • VAVG 20.23km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

lasek

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 0

jedno okrążenie, źle się czułem, miałęm wrażenie że wpadnę na drzewo


Kategoria 1-25 km, Samotnie, Szosa, Teren


  • DST 19.44km
  • Czas 01:07
  • VAVG 17.41km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lasek

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 27.09.2011 | Komentarze 0

Okrążenia w lasku x5 + jakaś tam rozgrzewka i rozjazd.


Kategoria 1-25 km, Samotnie, Szosa, Teren


  • DST 22.56km
  • Czas 01:02
  • VAVG 21.83km/h
  • VMAX 44.50km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · dodano: 09.08.2011 | Komentarze 1

Dom - park - rynek - Dziennikarska - Złotoryjska - okrążenie w lasku - Obwodnica - Jaworzyńska - Bartoszów - Kopernik - Piłsudskiego - park - dom

Za Bartoszowem znów mi się odkręciła śrubka w bloku. Już mnie to wkurza.


Kategoria 1-25 km, Samotnie, Szosa, Teren


  • DST 64.47km
  • Czas 03:11
  • VAVG 20.25km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Orfű

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 22.07.2011 | Komentarze 4

Ostro goraca, ale trzeba sie ruszyc. Przed wyjazdem chcialem zalozyc drugi koszyk na bidon, musialem przesunac przerzutke i spedzilem jakos 40 minut na ponownym ustawianiu wszystkiego, a i tak na blat musialem wrzucac recznie :P
Pojechalem obadac sciezke rowerowa do tytulowej miejscowosci. Na poczatku jechalo sie w porzadku. Podjazdy w miare latwe, znalazlem poczatek sciezki i pojechalem zgodnie ze znakami. Chwile pozniej pierwszy raz zgubilem droge, zle oznakowana byla, ale w koncu znalazlem. Za moment to samo. Pokrecilem sie troche, az w koncu postanowilem ze pojade za dwojgiem rowerzystow szutrowa droga. Okazalo sie, ze to nie jest ta sciezka, ale jest tutaj troche fajnych terenowych szlakow. Gdy wjechalem na ostani, po chwili zobaczylem waski asfalt. Po kilkuset metrach okazalo sie ze to moja sciezka ktora zgubilem. Fajne serpentyny, na razie pod gore, podobno 10% (tak na znaku napisane) i ograniczenie do 15km\h. Okej, pod gore i tak nie mozna duzo szybciej. Zreszta wtedy zlapal mnie jakis kryzys i na przelozeniu na ktorym jade ok 25km\h jechalem 15 i to duzym wisilkiem pomimo prawie, ze plaskiego asflatu. Po chwili dojechalem do konca podjazdu i zaczalem zjezdac. I tu zonk taki sam znak tym razem 10% w dol i tez 15km\h. Chyba ich porabalo, i zjezdzalem sobie spokojnie 50km\h przez kilka km :P Po przejechaniu na druga strone ulicy, byly dwie takie serpentyny z prawdziwego zdazenia, bez ostrego hamowania jestes w krzakach i kilka metrow w dole. Zreszta widac pelno czarnych sladow hamowac przed samym zakretem (swoja droga ciekawe czy ktos nie wyrobil :D) Po momencie moim oczom ukazala sie wioska. Po wjechaniu kawalek w jej glab i dojechaniu do jeziora zawrocilem. Uzupelnilem plyny w sklepie\restauracji\barze\informacji cholera wie gdzie:P zjadlem banana musli i zaczalem podjezdzac. Mimo fajnego zjazdu, podjazd nie byl bardzo meczacy. Zjazd byl jeszcze przyjemniejszy :P Pod koniec okazalo sie, ze gdybym pojechal 15 metrow dalej na tym rozdrozu w ktorym wjechalem na szuter bylbym w miejscu w ktorym wyjechalem z terenu. Nastepnie zjechalem do miasta i wrocilem do domu przez Pellerd. Aa, a na koniec zrobilem sobie 2 tempowki co juz zupelnie dobilo moje nogi tego dnia :P

Ogolnie rzecz biorac nie lubie tutaj jezdzic. Jest za goraca. Jadac po szosie 30km\h zamiast milego wiaterku jest uczucie jakby ktos przed toba stal i Ci prosto w twarz dmuchal suszarka do wlosow ustawiona na max temperature :P

Wypilem Troche ponad 2 litry wody (litr byl zamrozony, a po 45 minutach juz byl zdatny do picia, wiec mozna sobie wyobrazic jaka temperatura :D) 2 banany i 4 batoniki musli :P




  • DST 80.27km
  • Czas 03:53
  • VAVG 20.67km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

gdzieś

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · dodano: 27.06.2011 | Komentarze 0



po długiej przerwie, wreszcie na rower.

Wyjechałem około 9, szybko na Statoil napompować laczki i w drogę. Złotoryjska - rondo - Jaworzyńska - Nowodworska - Winnica - Sichówek - Sichów - Stanisławów czyli standard. Tym razem Stanisławów bez żadnej najmniejszej przerwy na blacie, a ostatnie 800 metrów (od skrzyżowania) na środkowym. Było ciężko ale dałem radę. Na górze posiedziałem chwile odpisałem na esa i po chwili miałem na sobie ze 100 muszek. Żeby napisać kolejnego smsa musiałem się przebiec woków radiostacji a i to niewiele dało. Dalej pojechałem w dół zjazdem terenowym do Leszczyny. Wróciłem do Sichowa (przerwa na sklep), znów Stanisławów, jednak tym razem już odpuściłem samą radiostację i od razu pojechałem w lewo tj. w stronę Pomocnego. Za pomocnym pojechałem do Bogaczowa, gdzie skręciłem w prawo na podjazd pod Górzec. Podjechałem te 2,5km mordęgi posiedziałem na schodkach i zjechałem do Męcinki. Z Męcinki już prosta droga do Słupa, później Warmątowice Sienkiewiczowskie i Legnica. Pojechałem jaworzyńską, pokręciłem trochę po parku aż dojechałem do 80 i zjechałem do domu.




  • DST 100.33km
  • Czas 04:49
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Sprzęt Leader Fox v1.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Semi spontan

Niedziela, 22 maja 2011 · dodano: 24.05.2011 | Komentarze 2

Wszystko się zaczęło od oglądania Giro, pozazdrościłem im trochę. Później w nocy, przeglądałem BS, patrzę Bartek kolejna setka, Miłosz setka, no to i kolej na mnie. Takim właśnie sposobem o 1 w nocy postanowiłem, wyjazd o 8 rano, jadę setkę. Trasa już z grubsza była ustalona, tylko końcówka uległa zmianie.

Więc o 8:31 po śniadaniu, wyjechałem. Najpierw Statoil by napompować moje jakże szosowe laczki i w drogę. Muzealną, później dziennikarską, chojnowską (tu małe problemy z zamkniętą drogą), ścieżka rowerowa, nowodworska. Dalej już przez Winnicę do Sichowa. W Sichowie chciałem uzupełnić płyny, jednak sklep był jeszcze zamknięty. Więc trzeba było podjeżdżać. Podjechałem do Stanisławowa, tam zrobiłem kilka zdjęć dla szwagra, który się pytał o tamtejszy ogród. Ruszyłem dalej, już bez zatrzymywania na środkowym(!) blacie osiągnąłem szczyt. Zrobiłem sobie krótką przerwę, zrobiłem fotkę i zjechałem do Pomocnego. W Pomocnym był otwarty sklep, więc kupiłem wodę i 2 grześki, miałem farta swoją drogą, bo 5 minut po zakupach pan zamknął sklep. Uzupełniłem wodę, zmoczyłem włosy(co było trochę błędem), zjadłem grześka i pojechałem. Błędem było dlatego, bo za chwilę czekał mnie długi ja jakieś 3km zjazd do Bogaczowa, cały zacieniony, więc było mi troszkę zimno. W Bogaczowie skręciłem w prawo, w drogę na Górzec. Podjazd był długi i męczący, jak zwykle. Było trochę błota, pobrudziłem obręcze, więc średnio hamulce hamowały. Na samym szczycie zjadłem drugiego grześka napiłem się i ruszyłem w dół. W najtrudniejszym momencie akurat szli ludzie. Dwoje się rozeszło na lewo, a jeden na prawo. Nie miałem zbyt dużego wyboru co do trasy zjazdu, więc mnie "wciągnęło" w taki rów z liśćmi i wgl. Dosłownie metr przed nimi położyłem się kulturalnie na boku :p. Dalej już zjazd przebiegał bezproblemowo. W Męcince, brałem kierunek Bogaczów. Podjazd mnie całkowicie wymęczył, a była to dopiero połowa. Przed najtrudniejszym odcinkiem, po prostu sobie zrobiłem przerwę na odpoczynek. Dalej już podjechałem bez problemu. Wracałem tą samą drogą tj, w Pomocnym skręciłem w prawo na Stanisławów. Tamtejsze podjazdy to już rybka w porównaniu z tamtym, więc w miarę łatwo mi szły. Przed samym zjazdem do Stanisławowa, pozdrowiłem kolarza na szosie, który stał i rozmawiał z kimś. Za chwilę mnie dogonił, zamieniliśmy słówko i niestety on pojechał w dół, a ja jeszcze raz na radiostację. Z radiostacji, już bez postoju, zjechałem terenem do Leszczyny. Na samym zjeździe było trochę wody, więc byłem cały w kropkach, oraz dużo kamieni, co przy prędkości ~35km/h miotało rowerem na prawo i lewo. Jednym słowem, to droga kierowała rowerem, a nie ja :P Po bokach drogi rosły jakieś kolczate krzaki, i całe ręce mam podrapane. Leszczyną spokojnie już zjechałem w dół, później do góry, aż wyjechałem w Sichowie. Tam krótki postój na 2 7daysy i wodę. Dalej już tą samą drogą, Sichówek, Winnica, Legnica. Na nowodworskiej skręciłem w prawo, w stronę ronda. Na rondzie prosto, później Bartoszów, piekary do okoła, koło szpitala, dalej wrocławska, piastowska, dziennikarska, złotoryjska, rataja, oświęcimska park. Zostało mi jakieś 3 km do dokręcenia, więc się pokręciłem do stadionu, później asfaltową alejką, koło rzeki, basenu, i na wale (przedłużenie mickiewicza) weszła setka :)


Kategoria >100 km, Samotnie, Szosa, Teren