Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi eper z miasteczka Legnica. Mam przejechane 8875.19 kilometrów w tym 118.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.55 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 11343 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy eper.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:3105.91 km (w terenie 30.00 km; 0.97%)
Czas w ruchu:158:37
Średnia prędkość:19.58 km/h
Maksymalna prędkość:69.40 km/h
Suma podjazdów:5699 m
Maks. tętno maksymalne:191 (92 %)
Maks. tętno średnie:172 (83 %)
Suma kalorii:21512 kcal
Liczba aktywności:71
Średnio na aktywność:43.75 km i 2h 14m
Więcej statystyk
  • DST 43.76km
  • Czas 01:39
  • VAVG 26.52km/h
  • HRmax 179 ( 86%)
  • HRavg 146 ( 70%)
  • Kalorie 1001kcal
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

hte

Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 15.05.2013 | Komentarze 0

Trening z Tomkiem na nowopoznanych (dla mnie) rundach. Fajna traska, czuję że spędzę tutaj parę ładnych godzin na treningach :) Trening ogólnie nawet ciężki (Tomek jechał na prawie 2x lżejszej od lisa szosie :P ), czułem się dobrze, ale dał w kość. W Krotoszycach trochę posiedzieliśmy bo kompana złapał skurcz w stopie. Po powrocie do domu, jeszcze gadaliśmy z pół godziny pod blokiem :)




  • DST 36.54km
  • Czas 01:42
  • VAVG 21.50km/h
  • HRmax 180 ( 87%)
  • HRavg 130 ( 63%)
  • Kalorie 870kcal
  • Podjazdy 332m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bajabongo z Łukaszem

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 13.05.2013 | Komentarze 2

Łukasz wrócił na stare śmieci to się umówiliśmy. Poczekałem chwilę na górce, oczywiście go nie było, okazało się że stoi po drugiej stronie. Dokręcił blok w bucie i pojechaliśmy. Na spokojnie, pogadaliśmy. I tak nie chcę za bardzo obciążać nogi, coś z tym kolanem nie tak jest :/




  • DST 52.71km
  • Czas 02:08
  • VAVG 24.71km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 180 ( 87%)
  • HRavg 136 ( 66%)
  • Kalorie 1214kcal
  • Podjazdy 209m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pojechałem sam, wróciliśmy we 3 :)

Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 1

Dostałem info że o 10 ktoś będzie jeździł na rundach, więc pojechałem. Na początku podjazdu na pierwszej usłyszałem za plecami "co tak słabo? mocniej" Dojechał Krzysiek. Zrobiliśmy razem 2 rundy i jako, ze zaczynało padać dość nieprzyjemnie, wjechaliśmy na 3. i ostatnią rundę, którą już zaczął Marcin. Pojechaliśmy tę rundę, potem pojechaliśmy do Kunic i do Legnicy. W sumie tylko 2 rundy były mocne, może nawet nie, reszta to takie sobie kręcenie.




  • DST 104.79km
  • Czas 03:45
  • VAVG 27.94km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • HRmax 186 ( 90%)
  • HRavg 159 ( 77%)
  • Kalorie 2498kcal
  • Podjazdy 696m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niespodzianka Marcina

Czwartek, 9 maja 2013 · dodano: 09.05.2013 | Komentarze 0

Dzisiaj znów miałem jechać samemu. Już się ubierałem kiedy dostałem smsa z pytaniem czy jadę z rana. Ok. Umówieni pół godziny później na Lotosie. Przyjechałem chwilę spóźniony, ale Marcina nigdzie nie było widać. Po chwili zadzwoniłem "już do Ciebie jadę". Ok no to czekam. Chciało mi się siku i im dłużej czekałem, tym bardziej się wkurzałem, że już dawno bym się odlał gdzieś w krzaku :P Po chwili Marcin przyjechał i ruszyliśmy. "no pojedziemy sobie do Jawora, a potem się zobaczy". Ok. Do Jawora jechało się średnio. Wiatr w twarz, ale udało się w miarę sprawnie - 30 minut. W Jaworze byłem na zmianie, oczywiście nie skręciłem tam gdzie miałem skręcić (miało być główne skrzyżowanie, a tu nawet świateł nie było :P). Pokręciliśmy się trochę po małych uliczkach i wyjechaliśmy dobrze. "Jedziemy cały czas główną". no dobra, ale gdzie jedziemy? Znaki są na Jelenią, mam nadzieję, że zaraz skręcimy gdzieś - takie myśli miałem w głowie :) Do Bolkowa jechało się STRASZNIE. Non stop WMORDĘWIND. Prędkość 20-24km/h ledwo... Tylko przekleństwa się cisnęły na usta. W Bolkowie zajechaliśmy na stację, "Zdziwiony?"(w sensie że trasą - przyp.) odpowiadam, że trochę, wszak zmęczyłem się i nie spodziewałem, że tak daleko jedziemy. "To jeszcze się zdziwisz." Po tych słowach zjechaliśmy do Biedronki w poszukiwaniu niższych cen :P Zaopatrzeniu w świeży izotonik, po 7daysie i chwili rozmowy ruszamy dalej. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy o Balatonie i jedziemy dalej. "Ciągle główną". A dokąd? - pytam. W odpowiedzi tylko uśmiech zobaczyłem. Wiedziałem, że będzie ciężko :D Przez ten moment trasy byłem pewien, że jedziemy do Jelonki. Jednak po długim podjeździe (Marcin go jakoś nazywał - nie pamiętam jak. Może Elkazior pomoże :) ) Skręciliśmy na Wojcieszów. Odtąd zaczęła się przyjemniejsza jazda. Widoczki, wiaterek w plecy, trasa w dół. Od tego momentu prędkość bardzo rzadko schodziła poniżej 30km/h. Jechaliśmy tak sobie do Złotoryi. W Złotoryi skoczyłem na koło jakiemuś Kamazowi na podjeździe. Dociągnąłem do 42-45km/h a potem odpadłem. Doszedłem do Marcina dopiero przy żabce (po drodze jeszcze czerwone światło) tak mnie odcięło. Kręciłem sobie spokojnie te 20km/h. W żabce kupiłem 2 izotoniki i wodę do obmycia twarzy. Miła pani widząc zmęczenie chciała mnie wy**ujać na dychę, ale czujnie jej przypomniałem, że jeszcze dychę powinna wydać, co oczywiście od razu zrobiła... Co za ludzie. Trochę odpoczęliśmy pod żabką i pojechaliśmy dalej. Zaczynało coś kropić, ale na kroplach się skończyło. Na światłach usiedliśmy na koło jakiemuś tirowi. Ciągnął bardzo ładnie. Pod koniec nawet 68km/h, ale jak już zacząłem wypadać z drogi na zakręcie i tumany kurzu mnie spowijały (bo piaskiem po oczach mimo okularów cały czas dostawałem) odpuściłem. Oglądnąłem się - Marcin trochę wcześniej odpuścił. Więc mogłem spokojnie się wspiąć na górkę, poczekałem chwilę i już razem na zmiany, tak jak całą trasę śmignęliśmy do Legnicy. Ze średnią cały czas powyżej 30km/h. Na końcu trasy było już 28km/h. Przy żabce 27 (co wydawało nam się mało, wszak już chyba z godzinę jechaliśmy grubo ponad 30km/h), a po jeździe na Tirem 27,5.

Wypiliśmy po 3 (duże) bidony izotonika, 7days, trochę wody. Było UPALNIE, co jakiś czas słońce zachodziło za chmurkę, ale dalej było gorąco i duszno. Wreszcie mam fajne tan lajnsy na rękach (spieczone btw :P) Zmęczony bardzo, ale też bardzo zadowolony. Jutro odpuszczam, ewentualnie jakiś rozjazd. Ciao ;)



(czas na endo jest liczony razem z przerwami) Z kolei z pulsometru, 10 minut krócej, zapomniałem włączyć w Złotoryi :P




  • DST 57.50km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.74km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 186 ( 90%)
  • HRavg 150 ( 72%)
  • Kalorie 1420kcal
  • Podjazdy 273m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grupą na rundy

Wtorek, 7 maja 2013 · dodano: 07.05.2013 | Komentarze 0

15:45 u mnie pod blokiem czekałem na Tomka i razem z nim pojechaliśmy po Marcina i jeszcze jednego (imienia nie znam) Pojechaliśmy na rundy do Taczalina. We czwórkę przejechaliśmy 2 rundy, a potem z Marcinem kolejne 1,5, bo wróciliśmy przez Legnickie.

Tomek mi zaproponował przesunięcie bloków, bo mam chyba za bardzo z przodu. Zobaczymy co przyniesie zmiana :)




  • DST 109.40km
  • Czas 04:25
  • VAVG 24.77km/h
  • VMAX 69.40km/h
  • HRmax 188 ( 91%)
  • HRavg 154 ( 74%)
  • Kalorie 2643kcal
  • Podjazdy 720m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

W pogoni za Grodami :)

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 5

opis będzie lejter, na razie mega BOMBA :P

Godzina 8:30 - wychodzę pojechać na umówione miejsce, jednak dostaję telefon, że start jest później i wyruszamy o 10:30. Jadę więc na Shella dopompować opony. Ubrany na krótki rękaw zmarzłem trochę, więc po powrocie ubrałem długi rękaw. Koło 10:20 ruszam na Lotos. Na Jaworzyńskiej mija mnie Bartek, wskakuję na koło i wiozę się te 40km/h. W międzyczasie mijamy Krzyśka, z którym to jestem umówiony. Razem już jedziemy do Jawora. W Jaworze jesteśmy 30 minut później. Podziwiamy rowery (najlepsze były Fuji :P), rozmawiamy itd. Chwilę przed startem jedziemy na zakręt, kawałek za startem ostrym. Po przejeździe peletonu, jedziemy dalej, na Chełmiec. Nie zdążyliśmy jednak dojechać na szczyt i peleton mija nas po drodze. W Jaworze dołączył do nas "Benek" i chłopak z SMS Świdnica. I jeszcze jeden facet, ale on gdzieś chwilę później się urwał. Stamtąd jedziemy na Podgórki, gdzie czekamy na przejazd. Po dłuższej chwili przejechali, ale za namową Benka czekamy na drugą rundę. Do dłuższej analizie stwierdziliśmy jednak, żeby pojechać i poczekać za zjazdem, bo inaczej moglibyśmy nie zdążyć na finisz w Złotoryi. Zjeżdżamy więc (tutaj Vmax). Na końcu zjazdu, przed samym zakrętem czekamy na peleton. Śmignął nam (ten zapach palonych klocków hamulcowych :P) i ruszyliśmy do Złotoryi. Wieźliśmy się dość spokojnie. W Złotoryi pokręciliśmy się chwilę i staliśmy przy barierce czekając na finisz. Po chwili syreny, huk i już po. Wracamy do domu. Tutaj już byłem baardzo zmęczony, bolał kręgosłup, kark, nogi... Na ładnym asfalcie średnia weszła dosyć wysoka, ale przynajmniej wcześniej byliśmy w domu.

Po powrocie ległem się na kanapie, wyżłopałem 0,7 izotonika, 2 banany i chwilę musiałem odpocząć. Dopiero później prysznic i jako takie rozruszanie się. Potem obiad, wszak głodny byłem już od jakiś 2,5. godziny trasy.

Wyjazd świetny, wreszcie pojawił się lekki bo lekki ale tan lajn :) Ubiór myślę, że był ok. Miejscami było mi zimno (czekając na podgórkach) miejscami gorąco (droga do Złotoryi, samo czekanie w Złotoryi) ale myślę, że nie mogłem się ubrać lepiej. No mogłem wziąć oksy, ale jak wyjeżdżałem, było całe niebo w chmurach.




  • DST 61.12km
  • Czas 02:09
  • VAVG 28.43km/h
  • VMAX 63.70km/h
  • HRmax 191 ( 92%)
  • HRavg 167 ( 81%)
  • Kalorie 1587kcal
  • Podjazdy 261m
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Majówka

Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0

Majówka nie rozpieszcza nas pogodą, toteż dopiero dziś pierwsza okazja na rower. Pogoda zapowiadała się bardzo przyjemna. 11:45 zszedłem na dół, Krzysiek już na mnie czekał i pojechaliśmy na BP po "Benka". Poczekaliśmy tam chwilę na niego i ruszyliśmy na Kopernik po Marcina. W pełnym składzie ruszyliśmy Koskowicką zrobić kilka pętelek. Po chwili jazdy tempo już było mocne. Po chwili nawet bardzo. Zresztą średnia trochę to obrazuje. Na podjeździe wypadła moja zmiana - to chyba tam aż tak tętno mi podskoczyło. 2 kolejne rundy przebiegły już gładziej. Przy wjeździe na szosę Księgienicką odpadłem z koła. Na początku przewaga 5 metrów, jednak stopniowo rosła. Jechałem tyle ile mogłem, ale nie mogłem nic zrobić. Pod koniec szosy trochę zwolnili jednak i to nie pomogło. Doszedłem do nich dopiero za zakrętem, gdzie już tempo bardzo spadło - do ok. 25km/h. Na ostatnim podjeździe Krzysiek połamał siodełko (cholera wie jak :D) więc już zjechaliśmy przez Legnickie Pole do domu. Mimo, że już wracaliśmy, tempo nadal było wysokie. Spadło dopiero za światłami na Nowodworskiej. Na zjeździe Vmax.




  • DST 75.17km
  • Czas 02:46
  • VAVG 27.17km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening z Krzyśkiem

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · dodano: 15.04.2013 | Komentarze 0

Dostałem wczoraj zaproszenie na trening, więc wypadało skorzystać. Oczywiście bardzo chętnie :)

O 2 położyłem się spać po 18stce, o dziwo wstałem przed budzikiem o 8 (!), szybki prysznic, sms że jadę dziś, po chwili odpowiedź - 9:30 u mnie. Zjadłem michę owsianki, ubrałem się trochę lżej (brak ocieplaczy, jedne rękawiczki, bez opaski na uszy, potówka, koszulka) i zszedłem. Po konsultacji, wróciłem się po koszulkę z długim rękawem i ruszyliśmy na Legnickie Pole. W Księgienicach pojechaliśmy prosto, w nieznaną mi jeszcze drogę, która okazała się początkiem pętli 10km. Księgienice - Taczalin - Koskowice - Księgienice. Zrobiliśmy 5 takich pętli. Jazda na zmiany. Fajnie nam to szło. Dopiero w 2 ostatnich zacząłem czuć w nogach ból. Wróciliśmy tą samą drogą którą przyjechaliśmy.

Trening świetny, mimo, że podczas niego nie wypluwałem płuc, nogi były baaaardzo zmęczone. (ale to możliwe, że spowodowane też tańczeniem do 2 ;). Pogoda dopisała, było idealnie, nie za ciepło nie za zimno. Lekki tylko wiatr. Żyć nie umierać :) Już nie mogę się doczekać następnego treningu ;)

PS - nowe kółko cyka, kręci i sprawuje się świetnie ;)




  • DST 76.24km
  • Czas 03:15
  • VAVG 23.46km/h
  • VMAX 65.30km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ogórek czyli "Rowerem za jeden uśmiech"

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 14.04.2013 | Komentarze 2

Nie tak dawno usłyszałem w sklepie na muzealnej, że ma być w Legnicy organizowane "coś". Wiadomo, że będzie, nie wiadomo w jakiej formie, jaki dystans, jaki teren. No nic oprócz że będzie. No więc w końcu nadszedł ten 'wielki' dzień. Pojechałem na start pod muszlę koncertową. Spotkałem AXM'a i Jurka, pogadaliśmy chwilę, odebrałem 'numerek' (kartonik w kształcie wizytówki) i pojechaliśmy się przejechać/rozgrzać. Zajechaliśmy do Jurka, potem na Muzealną, pożegnaliśmy się z Jurkiem i wróciliśmy na start. Chwilę później kazano nam się ustawić w bramce do zdjęcia i wystartowano nas. Bez żadnego przewodnika czy oznaczonej trasy. No spoko. ruszyliśmy z Miłoszem do przodu, ktoś krzyknął żeby poczekać. Zdecydowaliśmy jechać prosto przez most, działki na Nowodworską. Po drodze się okazało, że pół grupy pojechało wałem. Nie ma to jak dobra organizacja... Na domkach dojechałem na przód - do naszego 'mapnika' zamieniliśmy słowo, a po chwili już wyjechaliśmy na główną drogę. Kilka osób już jechało z przodu, ale szybko dały się objechać. Chwila postoju na światłach i ruszamy dalej. Po chwili kazano nam zwolnić, żeby pan z kamerą zdążył nam odjechać i nakręcić. Minęliśmy go i po chwili już się grupka poszarpała. Straciłem też Miłosza z oczu (który jak się później okazało napisał mi sms'a 5 minut później, że musi wracać do domu). Na rozjeździe Winnica-Warmątowice mieliśmy pierwszy poważniejszy dylemat trasowy. Prosto czy w prawo. Wybraliśmy w prawo, na Winnicę. Jechało nas w grupce 5-6 osób. Wiało mocno więc staraliśmy się jechać na wachlarzyk. Na mojej zmianie dojechaliśmy do przypadkowego kolarza na zielonej Konie który to z nami ujechał kilka kilometrów. Zjechaliśmy do Winnicy i w odróżnieniu od moich tras, pojechaliśmy prosto zjazdem w dół. Wyprzedziliśmy ogroooomny ciągnik i na następnej krzyżówce znów dylemat - chyba źle pojechaliśmy. No nic skręcamy w prawo na Sichówek. Na tym podjeździku mocno wiało i było dziurawo. Dalej zjechaliśmy do Sichowa i skręciliśmy na Stanisławów. Na podjeździe przestało w końcu wiać i można było chwilę pogawędzić. Dowiedziałem się np, że Złoty Stok przenieśli na 19 maja czyli kolejny start przesunięty. Na podjeździe pojechałem trochę mocniej. W Stanisławowie dojechał do mnie pan w Niebieskich spodenkach. Zostawiłem go w tyle. Sam już powoli umierałem na podjeździe, a tu przy skrzyżowaniu pan mnie objechał. Skręcam w lewo - na Pomocne. umieram sobie dalej, a pan już daleko, i druga osoba mnie objeżdża. Na szczycie napiłem się izo, zjechałem, podjechałem kolejny podjazd, znów zjechałem i już na zjeździe dojechałem do tego drugiego. Skręciliśmy w lewo (pod prąd :P) dojechaliśmy do krzyżówki i czekamy na 'mapnika'. Zjadłem w międzyczasie banana. Po konsultacjach dochodzimy do wniosku, że trzeba jechać w prawo, w drogę przy której stoi piękny znak A-23. Pojechał pierwszy mapnik, ktoś krzyknął, żeby poczekać na resztę, ale postanowiłem dojechać do niego. Na podjeździe jakaś babka miała problem z wyprzedzeniem, trzeba było jej machać. Na szczycie po prawej stronie było widać piękny widoczek, w odróżnieniu od tego z Pomocnego tam świeciło słońce a nie była ulewa. No ale ta ulewa zaczynała nas dochodzić i już po chwili, na zjeździe jechaliśmy w strugach deszczu. Zjazd długi i fajny, szkoda tylko, że tak mokry. Przed sobą miałem pana w niebieskich, a za sobą 'mapnika'. Jechaliśmy i jechaliśmy, a zjazdowi nie było końca, na liczniku maksymalnie 65,3km/h. (Coraz to większe rekordy :P) Za bardzo zapiaszczoną wioską poczekaliśmy na krzyżówce na resztę. Akurat przestało padać, kiedy przyjechali i bez zastanowienia czy spojrzenia w mapę pojechaliśmy w lewo. Znów trochę wiało, ale tempo było minimalnie wyższe. Przejechaliśmy przez Męcinkę, Sichów, Sichówek, dalej prosto już do Krotoszyc. Jechaliśmy już tylko we 3. "Mapnik" - Marcik, Krzysiek i ja. Po chwili zobaczyliśmy, że Krzysiek na zjeździe został z tyłu. Poczekaliśmy na niego. Przyjechał z hukiem. Na sflaczałej oponie, ale nie chciał zmieniać dętki, wszak niedaleko już. W międzyczasie oglądając mapę skapnęliśmy się, że źle pojechaliśmy. Trasę o jaieś 25km skróciliśmy, cholera. No ale nie będziemy wracać... W Krotoszycach zapytałem o drogę na stadion, zawróciliśmy, zjechaliśmy za białym budynkiem jak pan przykazał i wjechaliśmy na boisko. Przejechałem pierwszy przez bramkę, krzyknąłem numerek i tyle. Po chwili przyjechał Krzysiek. Udaliśmy się na posiłek, zjedliśmy po 2 pączki, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, zmieniliśmy dętkę. Chwilę później podszedł organizator do mnie i spytał jak trasa, czy wyszło równo 55km. No tak. Czyli jednak dobrze pojechaliśmy. A na mapie mieliśmy trasę 80km... Już się mieliśmy zbierać, kiedy pani organizator poprosiła jednego z nas, (a że ja byłem najmłodszy to mnie wybrano - gdyby, wiedział do czego to bym się nie zgodził :P), a był to konkurs w skakaniu w worku. Konkurentów miałem zacnych, (śr. wieku 60lat) więc wygrałem i w nagrodę otrzymałem smyczkę, odblask i pelerynę przeciwdeszczową. A! i jeszcze każdy zawodnik mógł zatrzymać sobie worek :D Worek wziął Krzysiek, ja już nie miałem miejsca nigdzie :P, odebraliśmy dyplomy (mój czas - 2:22:22 :D) i pojechaliśmy w stronę Legnicy. Powrót minął szybko. Cały czas na rozmowie o treningu. Na Złotoryjskiej na przystanku wymieniliśmy się telefonami, po czym pojechaliśmy na Kopernik na myjnię. Umyliśmy nasze 3 rowery, odprowadziliśmy Marcina i wróciliśmy do 'naszej' strony miasta. Dalej rozmawiając :)

Wyjazd udany. Były momenty, że się gotowałem, ale były też takie w których marzłem, więc ubiór był chyba odpowiedni. Facet który przyjechał jakieś pół godziny po nas na metę mówił, że w Stanisławowie złapał ich grad. No nieźle, dobrze że wyprzedziliśmy go :)

Szkoda, że miałem info, że to będzie trasa również terenowa, inaczej założyłbym sliki. Choć z drugiej strony, każdy z nas miał terenowe, więc było fair :)

PS piasta cyka zajebiście :D jak to Bartek powiedział - jak końska mucha :D

@Edit - zapomniałem napisać o tym jak przed Krotoszycami bidon mi wypadł przy odkładaniu. Lecąc już stronę ziemi, podbiłem go 2 razy i w końcu złapałem przygniatając do kierownicy. Nie wiem jak to się stało, ani jakim cudem mi się udało :D MAGIA :D




  • DST 43.50km
  • Czas 01:45
  • VAVG 24.86km/h
  • VMAX 64.10km/h
  • Sprzęt Leader Fox v2.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Legnickie Pole z Bartkiem na Kłodzie

Czwartek, 11 kwietnia 2013 · dodano: 11.04.2013 | Komentarze 0

Wczoraj mnie namówił na noszenie mebli w zamian treningu, ale za to obiecał dziś wyjść :P Bartek oczywiście :) Po krótkiej rozmowie telefonicznej umówilismy się za 20 minut pod Worbike'iem. Musiałem ubrać inne ciuchy niż zwykle bo mama wyprała akurat i wisiały mokre... Pojechałem pod sklep, czekam czekam czekam. Zaczęło padać. Obserwowałem jak pan sobie testuje podstawowe modele MTB, jakiś chłopczyk przyszedł dętkę wymienić, a ja czekam. Dzwoni! próbuję odebrać - a gdzie tam, to tylko sygnał. No to mamy problem bo ja też nic na koncie. Piszę smsa że nie mam nic na koncie. No i czekam dalej. Czekam czekam i jest! przyjechał :D "nie jadę, zaraz się wywalę, cholerny deszcz" no trudno. Czekamy na regulację jego przerzutników i lecimy. Oczywiście pogodził się z myślą, że już nie pada i śmignęliśmy na Legnickie. Aaa jeszcze na Orzeszkowej po wkładki :P Na rogu myśleliśmy gdzie jechać aż w końcu postanowione - Jaworzyńską. To byłą dopiero przeprawa. Kombinowania co nie miara, byleby dziury ominąć. Trochę chodnikiem, trochę slalomu, ale w końcu dojechaliśmy do obwodnicy i stamtąd już na lajcie. Na światłach załapaliśmy się na TIRa i pociąg zrobiliśmy :) nowy V-max 64,1km/h. Bartek odpuścił bo "bałem się, że się wywalisz i wolałem odpuścić" :D nie ma to jak wiara w kumpla :D Potem już tylko wiało. Jechaliśmy trochę na zmiany. Podjazd oczywiście mocno, Bartek został w tyle (pierwszy raz :D :D :D). Dalej śmignęliśmy w Legnickim prosto na kolejny podjazd, potem zjazd Bartek zaczął uciekać, ja wrzucałem na blat i spadł łańcuch... Straciłem kilkanaście sekund, a on już był hohoho. Dalej wyjazd przebiegał spokojnie w miarę. Od przejechania przez wioskę na K (nie pamiętam nazwy) do Koskowic jechaliśmy moooocno. Bartek dał zmianę. Poniżej 40km/h nie schodziliśmy, a pojawiło się 50 nawet :) Przy 48~ przejeżdżaliśmy koło nowo stawianego wiatraka, ale to cholerstwo wielkie jest. Potem w prawo, w lewo i do Legnicy mile gawędząc i wspominając. W Legnicy Wrocławską, Piastowską, przez rynek, Chojnowską aż do Bartka. Przejechałem się kłodą (ale dziwnie :D) pogadaliśmy chwilę i wróciłem prosto do domu.

Pogoda dziwna. Na początku deszcz, na końcu gorąco, słoneczko itd... Oby to słoneczko było jak najczęściej :)

@Edit - ta wiocha to Księgienice, a Bartek nie odpadł tylko mu się nie chciało i spokojnie sobie jechał :D